Donald Tusk uważa, że wobec wirusa A/H1N1 mamy do czynienia z "nakręcaniem histerii w wymiarze globalnym". - Tradycyjne formy grypy są dużo groźniejsze w skutkach od tej modnej grypy - uważa premier i sugeruje, że histeria jest elementem presji wywieranej, by zmusić rządy do zakupów szczepionek. Zaznaczył, że dla polskich rządzących ważniejsze są zapasy leku Tamiflu. - Możemy leczyć 2 mln osób - deklaruje Tusk.
Według nieoficjalnych informacji, do których dotarły "Fakty" TVN, Polska ma zapasy leków przeciwwirusowych wystarczające jedynie dla 3 proc. populacji (ok. 1,2 mln osób). Zalecenia WHO mówią natomiast, że państwa powinny mieć rezerwy leków na wypadek walki z epidemią wystarczające dla co piątego mieszkańca. Według polskich władz, informacje o wielkości zapasów Tamiflu muszą być tajne, bo dotyczą bezpieczeństwa państwa.
- Nasze zapasy, przynajmniej na ten sezon, może nie są wystarczające, ale pozwolą na leczenie 2 mln ludzi - powiedział dziennikarzom Donald Tusk w Sejmie. - To dużo jak na Polskę - uważa szef rządu. Jego zdaniem rezerwy Tamiflu są kluczowe, bo w wypadku wybuchu epidemii pozwoliłyby na leczenie "większej liczby ludzi".
"Histeria"
Wobec kontrowersji dotykających negocjacji polskiego Ministerstwa Zdrowia z producentami szczepionki przeciwko grypie A/H1N1, Tusk murem staje za minister Ewą Kopacz. - Jesteśmy świadkami bardzo dwuznacznej sytuacji w wymiarze globalnym. Mamy do czynienia z grypą, której niebezpieczeństwo jest o mniejsze, niż zwykłej grypy; a jednocześnie z intensywnym lobbingiem, naciskiem wywieranym m.in. na rządy - choćby poprzez wytwarzanie takiej histeryjnej atmosfery - żeby wykupywać za dziesiątki milionów euro bezpośrednio przez rządy, a nie na rynku, szczepionki - powiedział Donald Tusk.
- Jestem przekonany, że racjonalne, zdroworozsądkowe podejście prezentowane przez nasze ministerstwo jest niezbędne. Nie sztuka nacisnąć guzik i wydać dziesiątki milionów euro na mniej groźną grypę, podczas gdy groźniejsza nadal będzie zbierać żniwo - uważa premier.
Bitwa o szczepionki
Według Ministerstwa Zdrowia, koncerny farmaceutyczne, które oferują szczepionkę przeciw grypie A/H1N1 nie dają gwarancji, że jest ona bezpieczna. Wiceminister Adam Fronczak mówił w Sejmie: - W jednym z krajów, który zakupił bardzo dużo szczepionki, dwie osoby zmarły z powodu A/H1N1, cztery osoby zmarły (tak się podejrzewa, podkreślam) w kilka godzin po podaniu szczepionki. Tak resort zdrowia tłumaczy, dlaczego nie podpisał na razie umowy na zakup szczepionki, choć zrobiły to rządy wielu innych krajów Unii Europejskiej.
Źródło: tvn24