Szef rządu otwarcie przyznaje też, że właśnie rozpoczęła się wojna z PiS-em: - Atak nie zostanie bez odpowiedzi - odgraża.
- Teraz rozpoczynamy dwa boje - tłumaczył w "Faktach po Faktach"' Donald Tusk. Jak zaznaczał premier, pierwszy ma dotyczyć wyjaśnienia do końca "afery hazardowej" i udziału w niej polityków PO. Drugi bój ma dotyczyć przecięcia pępowiny między PiS-em a Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, którego szef działa - według Tuska - na polityczne zamówienie partii Jarosława Kaczyńskiego. Ujawnienie afery hazardowej ma być tego najlepszym dowodem. - Z punktu widzenia państwa sytuacja jest dziś krytyczna. Albo rządzić będzie szef CBA, albo premier - tłumaczył Tusk w TVN24.
"Nie będę czekał w nieskończoność"
Mariusza Kamińskiego dyskwalifikuje zdaniem Tuska jego "pewność, że ten kłamie i nadużywa zaufania premiera i opinii publicznej (ws. afery)". Dlatego prezes rady ministrów zamierza odwołać go za wszelką cenę, nie oglądając się nawet na opinię prezydenta.
- Dokumentacja, pod względem formalno-prawnym, jest perfekcyjna. I dlatego nie będę uwzględniał wykrętów administracji prezydenta, jeśli ta będzie zwlekała z wydaniem opinii na temat odwołania Mariusza Kamińskiego - argumentował szef rządu, odnosząc się tym samym do zwrócenia "do uzupełnienia" dokumentów, które ws. szefa CBA trafiły w środę po południu do prezydenta.
Prezydencki minister Andrzej Duda argumentował, że wniosek został napisany po amatorsku. - Jak można ustosunkować się, wydać opinię w sprawie odwołania szefa CBA, jeśli premier nie podaje, dlaczego chce go odwołać. Wniosek nie zawiera ani uzasadnienia, ani przesłanki, która miałaby być przyczyną odwołania. Nie da się na niego odpowiedzieć. (...) - Napisanie wniosku, na który nie da się odpowiedzieć, to całkowity brak profesjonalizmu - oceniał Duda. W odpowiedzi na te zarzuty Kancelaria Premiera poinformowała w oświadczeniu, że "obowiązujące przepisy prawa, w tym ustawa o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym z dnia 9 czerwca 2006 roku, nie nakładają obowiązku dołączania uzasadnienia do wniosku o opinię ws. odwołania szefa CBA." (CZYTAJ WIĘCEJ)
Czy premiera będzie chciał odwołać Kamińskiego, pomimo ewentualnego braku opinii Lecha Kaczyńskiego? - Nie mogę czekać w nieskończoność. Tego typu sytuacje były już akceptowane przez prezydenta (KPRM powołuje się tutaj m.in. na wniosek o opinię, który kancelaria przesłała do Pałacu Prezydenckiego 4 stycznia 2008 r. Dotyczył odwołania Witolda Marczuka, szefa SWW) - odpowiadał premier.
"Twardzi i najlepsi idą na wojnę z PiS-em"
Po środowej konferencji prasowej szefa rządu (OGLĄDAJ), na której Donald Tusk nie tylko poinformował o dymisjach sześciu swoich ministrów, ale i wytknął szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu, że działał na polityczne zamówienie Prawa i Sprawiedliwości, w PiS zawrzało. Jarosław Kaczyński zarzucił premierowi, że w sposób oczywisty chciał tymi słowami sprowokować jego partię i wywołać wojnę. Tusk w "Faktach po Faktach" odpowiedział także i na te zarzuty. Od słów "wojna", "bitwa" nie zamierzał uciekać.
Najtwardsi na front
- Jeśli ktoś zaczął wokół tej sprawy kampanię, to na pewno nie ja, mój rząd i Platforma Obywatelska. (...) Ten atak nie zostanie jednak bez odpowiedzi - zadeklarował. "Atak", czyli działanie szefa CBA Mariusza Kamińskiego inspirowane zdaniem Tuska przez jego kolegów z byłej partii (PiS - red.). To właśnie przygotowaniem właściwej odpowiedzi PiS-owi szef rządu tłumaczył skierowanie swoich najbliższych współpracowników na pierwszą linię ognia w Sejmie (Grzegorz Schetyna ma zostać nowym szefem klubu, a pomagać będą mu Paweł Graś, Rafał Grupiński i Sławomir Nowak).
- Nie mam wątpliwości, że obok sprawy, którą trzeba wyjaśnić (...) mamy równocześnie do czynienia z wykorzystaniem akcji CBA do wielkiej wojny politycznej PiS-u z PO i rządem. (...) Ja do tej wojny potrzebuje ludzi najlepszych, twardych. Dlatego to otoczenie będzie pomagało Grzegorzowi Schetynie bić się w Sejmie z PiS-em - mówił bez ogródek Tusk.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24