150 osobowa grupa turystów z Poznania, która od przedwczoraj koczowała na lotnisku na Rodos z powodu awarii samolotu, wraca do Polski. Linie lotnicze Centralwings, po prawie 36 godzinach opóźnienia, podstawiły nową maszynę.
Turyści mieli opuścić wyspę samolotem linii Centralwings. Niestety na płycie lotniska w samolocie wykryto usterkę - na tyle poważną, że lot trzeba było odwołać. Poznaniacy najpierw zostali powiadomieni o 45 minutowym opóźnieniu, które urosło... do 36 godzin. Kiedy okazało się, że turyści nie wrócą do Polski w zaplanowanym terminie, przewoźnik zapewnił im nocleg w hotelu. Rano 7 września wrócili na lotnisko Diagoras, gdzie spędzili cały dzień czekając na informację, kiedy wrócą do kraju.
Jak mówił portalowi tvn24.pl jeden z turystów, sytuacja 150 osobowej grupy turystów po 24 godzinach oczekiwania stała się trudna. - Nadal nie wiemy, co mamy ze sobą zrobić. Nie mamy żadnego przedstawiciela z Centralwings, nikogo kto by nami pokierował - mówił Marcin Furmański. - Sami musimy dzwonić, marnować kupę pieniędzy, dowiadywać się kiedy nas zabiorą, a w odpowiedzi słyszymy, aby zadzwonić za godzinę - skarżył się turysta.
Tymczasem inną maszyną Centralwings odleciała z Rodos grupa z Krakowa, nadal jednak nie było samolotu dla turystów z Poznania. Turystów znowu przewieziono do hotelu, spędzili kolejną noc. Tym razem jednak linie lotnicze poinformowały o podstawieniu nowego samolotu, który zabierze turystów z lotniska w okolicach godziny 7-mej rano 8 września.
Kiedy zadzwoniliśmy dziś rano do turystów, dowiedzieliśmy się, że znajdują się już w samolocie, gotowi do odlotu. Informację tę potwierdził rzecznik Centralwings, Kamil Wnuk.
Awaria komputera
W samolocie zepsuł się komputer zajmujący się zbieraniem danych aerodynamicznych. Jak wyjaśnił portalowi tvn24.pl rzecznik Centralwings Kamil Wnuk, samolotem, którym odlecieli turyści z Krakowa, przyleciał polski mechanik z częściami zapasowymi do naprawy zepsutej centralki.
Niestety, naprawa okazała się trudniejsza do usunięcia niż przypuszczano, zaś przepisy pozwalają mechanikowi pracować nad usterką tylko przez określony czas. W przeciwnym wypadku samolot nie zostanie dopuszczony do lotu. Nawet gdyby samolot zostałby naprawiony, turyści zapowiadają, że za żadne skarby do niego nie wsiądą. Czemu? Nie chcą być traktowani jak "króliczki doświadczalne" i lecieć maszyną, której nie dało się naprawić od ponad 24 godzin.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP