|

Trójkąt Weimarski od kuchni. Różne smaki polityki

Kucharze przy pracy
Kucharze przy pracy
Źródło: archiwum prywatne Andrzeja Nowakowskiego

Ananasy dla kanclerza Niemiec i prezydenta Francji ściągano z... Berlina. Zrazy z czekoladą były tak dobre, że prezydent Aleksander Kwaśniewski poszedł do kuchni, by zaklaskać ich autorom. Smak chcieli zepsuć jedynie antykomunistyczni radykałowie. Pierwszy szczyt liderów państw Trójkąta Weimarskiego odbył się ćwierć wieku temu.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Tamten szczyt, z 1998 roku, był pierwszym na najwyższym szczeblu, gdy spotkali się prezydenci Polski i Francji oraz kanclerz Niemiec. Teraz - 11 i 12 maja - Trójkąt Weimarski powrócił do Wielkopolski. W piątek na zamku w podpoznańskim Kórniku odbyło się spotkanie ministrów ds. europejskich: Szymona Szynkowskiego vel Sęka, Laurence Boone z Francji, Anny Lührmann z Niemiec oraz wicepremier Ukrainy ds. integracji z UE i NATO Olgi Stefaniszyny. Cel: mobilizowanie krajów UE do wsparcia procesu rozszerzenia Unii. Zarówno o Ukrainę, jak i o państwa Bałkanów Zachodnich.

25 lat to dużo czy mało? Niech odpowiedzią będzie fakt, że ćwierć wieku temu to Polska pukała do drzwi Unii i NATO. I choć trudno w to dziś uwierzyć, świat, Europa i nasz kraj wyglądały zupełnie inaczej. Podobnie jak obyczaje kulinarne.

Zapraszam na podróż w czasie.

Pamiętacie tamtą Polskę?

Na początku 1998 roku w Polsce nie było ani jednego powiatu, za to mieliśmy aż 49 województw. Stolicami województw były takie miasta jak Sieradz, Piła czy Skierniewice.

Nie obowiązywał konkordat (wszedł w życie dopiero w kwietniu), ale od kilku miesięcy obowiązywała Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Ceny chleba wahały się w granicach 70-90 groszy, a litr oleju napędowego kosztował 2,50 zł. Widzowie szturmowali kina, by obejrzeć, kultowy już dzisiaj, film "Kiler" w reżyserii Juliusza Machulskiego, z Cezarym Pazurą w roli głównej. Polskie drogi zalały daewoo z Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu, a na ulicach pojawiły się pierwsze fiaty seicento. Polacy nie znali ożywczych mocy viagry, a do komputera wkładało się dyskietki.

Blisko 10 lat po zmianie systemu politycznego Polska trwała zawieszona pomiędzy wschodem a zachodem. Po wyzwoleniu spod kurateli Związku Radzieckiego zachłysnęliśmy się kapitalizmem i zachodnim stylem życia, ale wciąż ważyło się, czy nasz kraj dołączy do tamtejszych struktur. Były jednak powody do optymizmu: 16 grudnia 1997 roku w Brukseli ministrowie spraw zagranicznych państw NATO podpisali protokoły akcesyjne do sojuszu trzech nowych krajów, w tym Polski. Droga do NATO stanęła otworem. Polscy politycy żywili nadzieję, że dzięki reformom wewnętrznym i zacieśnianiu więzi z państwami Zachodu nasz kraj zbliża się również do Unii Europejskiej.

W takich okolicznościach czekaliśmy na przyjazd do Polski przywódców dwóch mocarstw: kanclerza Niemiec i prezydenta Francji. Gospodarzem pierwszego szczytu Trójkąta Weimarskiego, forum dyskusji, na którym mieliśmy omawiać zasady współpracy politycznej, gospodarczej i kulturalnej tych trzech krajów, wybrano Poznań.

Nowy wymiar Trójkąta

Trójkąt Weimarski został powołany przez ministrów spraw zagranicznych w 1991 r. Wtedy spisano dziesięciopunktową deklarację "w sprawie przyszłości Europy", w której Francja i Niemcy oświadczyły, że "popierają wszelkie działania na rzecz zbliżenia Polski i pozostałych nowych demokracji do Wspólnoty Europejskiej".

Początkowo konsultacje odbywały się na poziomie ministrów spraw zagranicznych. Pierwsze spotkanie głów państw odbyło się dopiero 21 lutego 1998 r. w Poznaniu. Do stolicy Wielkopolski przyjechali prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, prezydent Francji Jacques Chirac oraz kanclerz Niemiec Helmut Kohl.

Prezydent Kwaśniewski wpisuje się do księgi pamiątkowej w urzędzie miasta Poznania
Prezydent Kwaśniewski wpisuje się do księgi pamiątkowej w urzędzie miasta Poznania
Źródło: CYRYL

Było bardzo słonecznie jak na lutowe przedpołudnie. O godz. 10.30 na poznańskiej Ławicy wylądował Jak-40 z prezydentem Kwaśniewskim na pokładzie. Pół godziny później na płycie lotniska pojawił się samolot z kanclerzem Kohlem. Jako ostatni wylądował prezydent Francji Chirac.

Na wyjątkowych gości czekał już wojewoda poznański Maciej Musiał i… 15-metrowy czerwony dywan. Zgodnie z zasadami protokołu dyplomatycznego głowy państw wita się właśnie takim dywanem rozścielonym na lotnisku. Co ciekawe, ten sam dywan, po którym stąpali zachodni przywódcy, służył również cztery lata później Władimirowi Putinowi. Prezydent Rosji przeszedł po nim podczas swojej wizyty w Poznaniu w 2002 r. Dziesięć lat później dywan został przekazany WOŚP i wylicytowany za 2 125 złotych.

Po pierwszych uprzejmościach przywódcy wsiedli do busa z dwoma stewardami na pokładzie i ruszyli na poznański Stary Rynek.

Kanclerz Niemiec Helmut Kohl i i prezydent Francji Jacques Chirac witają się z mieszkańcami Poznania
Kanclerz Niemiec Helmut Kohl i i prezydent Francji Jacques Chirac witają się z mieszkańcami Poznania
Źródło: Dom Bretanii w Poznaniu

W centrum miasta czekały już na nich tłumy poznaniaków. Każdy, kto chciał z bliska zobaczyć ważnych gości, musiał przejść szczegółową kontrolę bezpieczeństwa. Nawet pary biorące tego dnia ślub w Wadze Miejskiej. "Szczęśliwcy, którzy tego dnia zaplanowali ślub, nie mogli wjechać samochodem na Rynek. Do Wagi mogli dojść jedynie pod eskortą BOR-owców" - pisała "Gazeta Wyborcza".

Oficjalne powitanie odbyło się pod ratuszem. Wybrzmiały hymny trzech państw, po czym goście udali się do środka. W Sali Sądowej odbyła się pierwsza tura rozmów. I podano kawę.

Prezydent Aleksander Kwaśniewski i i prezydent Francji Jacques Chirac przed poznańskim ratuszem
Prezydent Aleksander Kwaśniewski i i prezydent Francji Jacques Chirac przed poznańskim ratuszem
Źródło: Dom Bretanii w Poznaniu

Nad przygotowaniami i przebiegiem wizyty czuwała Irena Rogowska, kierowniczka marketingu w hotelu Polonez. Miała osobisty wkład w to, aby kawa była podana w odpowiednim serwisie.

- Czasem, aby kawa nie skapnęła, na spodek kładzie się serwetki. Zazwyczaj są papierowe, ale na takie przyjęcie nie wypadało dać serwetek papierowych. Padło pytanie, czy ktoś ma materiałowe serwetki i przypomniałam sobie, że ja mam. To piękne, ręcznie haftowane serwetki, jeszcze z XIX wieku. Dostałam je od cioci z Niemiec. Słyszałam po wizycie, że podobno nawet któryś z prezydentów dotykał i sprawdzał, czy serwetki są papierowe. Na szczęście nie były - śmieje się pani Irena.

Czy nikt nie ma jajek?

Nie wszystkim spodobała się wizyta prezydenta Kwaśniewskiego w Poznaniu. Spacer przywódców próbowali zakłócić aktywiści Radykalnej Akcji Antykomunistycznej i działacze Akcji Alternatywnej "Naszość". Zorganizowali happening, na którym padły słowa nawiązujące do incydentu w Paryżu sprzed niemal roku.

Był początek maja 1997 roku, gdy przed paryskim teatrem dwóch działaczy Radykalnej Akcji Antykomunistycznej obrzuciło jajkami delegację, w skład której wchodził Aleksander Kwaśniewski. Finalnie jaja nie trafiły w prezydenta, dostało się za to ochroniarzom, ucierpiała również garderoba pierwszej damy oraz szefa protokołu dyplomatycznego MSZ.

Antykomunistyczni działacze teraz w Poznaniu próbowali dostać się do miejsc przeznaczonych dla publiczności, jak najbliżej miejsca spaceru polityków. Wejście na Stary Rynek nie było jednak takie proste.

- Panowie, obszukajcie wszystkich, czy nikt nie ma jajek i proponujemy, żeby nas przepuścić - mówił do policjantów jeden z prawicowych działaczy, cytowany w materiale "Faktów" TVN.

Antykomuniści przywitali Aleksandra Kwaśniewskiego okrzykami "precz z komuną" oraz przyśpiewką "Kwaśniewski pamiętasz Paryż, Kwaśniewski pamiętasz Paryż?".

Próby zakłócenia przebiegu Trójkąta Weimarskiego w Poznaniu (1998 r
Próby zakłócenia przebiegu Trójkąta Weimarskiego w Poznaniu (1998 r.)
Źródło: Fakty TVN

W związku z obawami co do zamiarów manifestujących organizatorzy w ostatniej chwili zdecydowali o zmianie trasy spaceru prezydentów i kanclerza. Przywódcy ominęli szerokim łukiem krzyczącą młodzież.

Manifestującym nie było dane wrócić spokojnie do domu. Policja zatrzymała pięciu prawicowych działaczy, którzy najgłośniej krzyczeli na ulicach. Odpowiadali później za zakłócenie porządku publicznego. Na komisariat trafiło także 11 członków młodzieżówki Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej. Nic nie dało okazywanie partyjnych legitymacji. Aby uniknąć wzajemnych prowokacji z prawicowymi działaczami, młodych z lewicy nie wpuszczono na Stary Rynek i przewieziono pod komendę wojewódzką policji, gdzie spędzili trzy godziny.

Ale dość już tych spacerów i manifestacji. Czas na posiłek.

Wyzwanie dla kucharza

Po spacerze politycy udali się do poznańskiego magistratu, gdzie ówczesny prezydent miasta Wojciech Szczęsny Kaczmarek podjął uczestników Trójkąta Weimarskiego uroczystym obiadem.

Zagraniczni goście przybyli do budynku urzędu z lekkim opóźnieniem, co stresowało przede wszystkim Andrzeja Nowakowskiego, szefa zespołu kucharzy przygotowujących posiłek.

Minuty przed uroczystym obiadem przywódców państw Trójkąta Weimarskiego
Minuty przed uroczystym obiadem przywódców państw Trójkąta Weimarskiego
Źródło: archiwum prywatne Andrzeja Nowakowskiego

Nowakowski: - Czekaliśmy na przybycie prezydentów i kanclerza, którzy się po drodze gdzieś jeszcze zatrzymali. To najgorszy czas dla kucharza, który jest przygotowany co do sekundy i każda dodatkowa minuta podgrzewania może zrujnować całe danie. Podgrzewanie potraw trzeba było w określonym stadium zatrzymać i narzucić z powrotem tempo, dopiero kiedy goście przekroczyli próg.

Obawy szefa kuchni nie były przesadzone. Wraz z zespołem mieli zaprezentować Europie smak polskiej kuchni.

Nowakowski: - Menu tworzyłem tak, aby pokazać jak najwięcej regionalnych, wielkopolskich akcentów. Na przystawkę podaliśmy sandacza - to ryba słodkowodna, która kojarzy się z Polską i Wielkopolską, tak więc idealnie pasowała do takiego spotkania.

Roladę z sandacza przygotowano dzień wcześniej. Po niej podano zupę królewską.

Przygotowania do przyjęcia gości
Przygotowania do przyjęcia gości
Źródło: archiwum prywatne Andrzeja Nowakowskiego

Nowakowski: - To intensywny bulion z dodatkiem warzyw i mocno nagotowany na piersiach z kurczaka, które były pokrojone w kosteczkę i dodane do zupy. Była wspaniała ta zupa, jeszcze pamiętam ten smak na podniebieniu.

Na drugie danie szef kuchni przygotował coś specjalnego, co zszokowało niektórych gości - zrazy po zamojsku, jednak podane w inny niż zazwyczaj sposób. Na jedną potrawę składały się dwa zraziki. Jeden nafaszerowany grzybami, drugi był prawdziwym kulinarnym dziełem sztuki.

NOWAKOWSKI
Co podano uczestnikom Trójkąta Weimarskiego w 1998 r.?
Źródło: TVN24

- To była śliwka suszona, owinięta najdelikatniejszym mięsem, zasmażona i zwinięta w rulonik z sosem czekoladowym. Sos czekoladowy był prawdziwą atrakcją. Niektórzy się dziwili, ale jak posmakowali, to od razu zmienili zdanie. Pomysł na sos zaczerpnąłem ze starych książek kucharskich. Pamiętam, że bardzo dużo osób było zainteresowanych tymi zrazami i sosem - opowiada Nowakowski.

Jako dodatki podano kopytka ziemniaczane, brukselkę i kalafior polane masłem. Na deser - artystycznie skrojone owoce oraz szampan.

Posiłek popijano czerwonym winem, wódką i piwem Lech. "O piwo zatroszczył się Jan Kulczyk, który przez cały czas trzymał się bardzo blisko wielkiej trójki. Z wiarygodnych źródeł wiemy, że Chirac i Kohl chwalili sobie Lecha" - relacjonowała "Wyborcza".

Po posiłku przywódcy udali się na spotkanie. Podczas przechodzenia do specjalnie wydzielonej sali prezydent Kwaśniewski podziękował gestem kucharzom za posiłek.

Nowakowski: - W hotelu Polonez kilka razy gotowaliśmy dla pana prezydenta. Był otwarty, przychodził do kuchni przywitać się i podziękować. Tego dnia odszukał nas wzrokiem i przyklasnął, co było nagrodą dla całej załogi. To zawsze miłe, kiedy ten najważniejszy gość daje znać, że smakowało. Dopiero po tych oklaskach opadło z nas napięcie, a na usta powrócił uśmiech.

Załoga przygotowująca posiłki w urzędzie miasta
Załoga przygotowująca posiłki w urzędzie miasta
Źródło: archiwum prywatne Andrzeja Nowakowskiego

Nowakowski mówi o obiedzie dla przywódców państw Trójkąta Weimarskiego sprzed ćwierć wieku, że było to największe wyzwanie w jego 50-letniej kulinarnej karierze. - Można przygotować dania dla jednego prezydenta swojego państwa. Ale dla trzech? Było to wyzwanie mocno obciążające psychikę, oczy całej Europy były wtedy zwrócone na Poznań. Jednak po wszystkim poczuliśmy, że kulinarnie nie odbiegamy od standardów zachodnich państw - ocenia.

Owoce przyjechały z Berlina

Przygotowania do obiadu nie były zadaniem łatwym - dania trzeba było przyrządzić w odległym o 1,5 km od urzędu miasta hotelu Polonez. Akcja rozpoczęła się dlatego dzień wcześniej. Najpierw do magistratu zwieziono talerze i sztućce. Potem załoga hotelu musiała stworzyć coś z niczego, bo budynek Urzędu Miasta, w pojezuickiej kolegiacie, nie ma własnej kuchni.

Przywódcy trzech państw z prezydentem Poznania Wojciechem Szczęsnym Kaczmarkiem
Przywódcy trzech państw z prezydentem Poznania Wojciechem Szczęsnym Kaczmarkiem
Źródło: CYRYL

- Taka wyjazdowa impreza jest zawsze utrudnieniem, bo trzeba wszystko zabrać ze sobą. Wobec wizyty znakomitych gości miałam dostęp do zabytkowych sreber z ratusza, które wyjątkowo wypożyczono na zewnątrz, do hotelu, gdzie ułożono na nich owoce. Trochę się bałam, bo to wielka odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za ludzi - opowiada Irena Rogowska, szefowa marketingu w Polonezie.

Przygotowania rozpoczęto dużo wcześniej, od zamówienia towarów. W 1998 roku egzotyczne owoce nie były tak popularne jak teraz, gdy znajdziemy je w każdym markecie. Wtedy specjalnie sprowadzano z Berlina ananasy, winogrona, banany i nektarynki.

- Przy tego typu uroczystościach należy pamiętać, aby wszystkie potrawy można było zjeść bez ryzyka pobrudzenia. Na obiedzie nie można było podać ryb, które należałoby filetować oraz lodów, którymi łatwo się pobrudzić - podkreśla Irena Rogowska.

Wszystko należało dopiąć na ostatni guzik
Wszystko należało dopiąć na ostatni guzik
Źródło: archiwum prywatne Andrzeja Nowakowskiego

Na popołudnie zaplanowano konferencję prasową w siedzibie PAN. Zachodni przywódcy musieli uporać się z pytaniami o stosunki z Rosją. Zaniepokojenie polskiej opinii publicznej wiązało się z ogłoszoną na koniec marca wizytą prezydenta Francji i kanclerza Niemiec w Jekaterynburgu. Polacy obawiali się, że zachodnie mocarstwa porozumieją się z Rosją bez udziału Polski, jak to nieraz w historii bywało. Zachodni liderzy przekonywali o dobrych intencjach i zapewniali, że strona polska będzie informowana o wszystkich szczegółach rozmów z Borysem Jelcynem.

"W historii XX wieku były momenty, które mogą powodować takie obawy, ale przecież nasza współpraca musi opierać się na zaufaniu" - przekonywał na konferencji prasowej kanclerz Kohl, cytowany przez "Głos Wielkopolski" z 23 lutego 1998 r.

"Prezydent Francji i kanclerz Niemiec potwierdzili wówczas wolę rozwijania współpracy na najwyższym szczeblu oraz podkreślali konieczność wspierania Polski w aspiracjach do NATO i Unii Europejskiej" - informowało Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Dziękował im za to prezydent Kwaśniewski, wysoko oceniając zaangażowanie zachodnich partnerów jako "adwokatów" polskich aspiracji.

Chirac wpisuje się do księgi pamiątkowej w urzędzie miasta Poznania
Chirac wpisuje się do księgi pamiątkowej w urzędzie miasta Poznania
Źródło: CYRYL

Nurkowie sprawdzili fosę, Chirac był zadowolony

Ostatnim punktem programu była wizyta na zamku w podpoznańskim Kórniku, gdzie odbyła się druga tura rozmów.

Dla mieszkańców 7-tysięcznego Kórnika wizyta tak ważnych gości była niezwykłym przeżyciem. Droga przejazdu przywódców była udekorowana kwiatami. Wzdłuż niej zgromadziły się tłumy.

Przygotowania do wizyty ruszyły tu jeszcze w 1997 roku.

- Kilka miesięcy wcześniej do zamku weszło kilka osób i przedstawiło się jako pracownicy Kancelarii Prezydenta. Skierowałem gości do dyrektora, profesora Jerzego Wisłockiego. No i wyszło, że tutaj jest zaplanowane takie spotkanie - wspomina Leszek Grześkowiak, kierownik ruchu turystycznego, burgrabia Zamku Kórnickiego, który pracuje w nim od 1978 roku.

Przez kilka miesięcy pracownicy Kancelarii Prezydenta przyjeżdżali do Kórnika i dopinali szczegóły. Na kilka dni przed spotkaniem teren zamku został dokładnie sprawdzony przez służby ochrony prezydenta.

- Zamek sprawdzono od piwnic aż po dach. Po fosie pływały pontony, a nurkowie sprawdzali dno - wspomina Leszek Grześkowiak.

Ściągnięto też ekipę telekomunikacyjną, która kładła specjalne kable do telefonów. Wszystko po to, by w razie konieczności głowy państw miały zapewnioną łączność.

To - jak wspomina Grześkowiak - się przydało.

- Prezydent Chirac czekał na jakiś ważny telefon. Oddelegowano jedną osobę tylko do pilnowania telefonu. Gdy zadzwonił, prezydent Chirac na kilkanaście minut opuścił spotkanie. Nie wiem, czego się dowiedział, ale wracał z wyraźnym zadowoleniem na twarzy - opowiada burgrabia.

Goście zachwycali się husarską zbroją i portretem sarmaty
Goście zachwycali się husarską zbroją i portretem sarmaty
Źródło: TVN24

W Zamku Kórnickim politycy zasiedli w salonie, gdzie odbyły się rozmowy trójstronne oraz podano kolację. Na przystawkę zaserwowano wędzonego węgorza i łososia, a głównym daniem było pieczone prosię. Każdy z przywódców mógł zaprosić do rozmowy osobę towarzyszącą. Osobą towarzyszącą prezydenta Kwaśniewskiego był Jan Kulczyk. Pozostali goście, którzy towarzyszyli przywódcom, usiedli w sali zamkowej.

Po rozmowach w salonie goście odbyli krótki spacer po zamku. Ze względu na prezydenta Francji specjalnie wyjęto rękopis Napoleona. Goście nie dowierzali, że w Bibliotece Kórnickiej znajdują się takie skarby. Politykom spodobała się również zbroja husarska, z którą robili sobie zdjęcia.

Uwagę kanclerza Niemiec przykuł portret Hieronima Radomickiego, przedstawionego jako sarmata w kontuszu, z karabelą i buławą przy boku. - "Tak powinien wyglądać prezydent Europy" - zakrzyknął do prezydenta Chiraca i prezydenta Kwaśniewskiego kanclerz Kohl - wspomina Grześkowiak.

Pod koniec wizyty goście wpisali się do pamiątkowej księgi w zamku. Po wyjściu rozmawiali przez chwilę z mieszkańcami Kórnika, potem wsiedli do busa i odjechali na poznańskie lotnisko.

W Poznaniu i Kórniku spędzili w sumie dziewięć godzin.

Szczyt Trójkąta Weimarskiego w Poznaniu sprzed 25 lat był wówczas ważnym wydarzeniem politycznym. Po latach sprzeczne interesy gospodarcze sprawiły, że znaczenie Trójkąta Weimarskiego zaczęło maleć.

Trójkąt Weimarski w Poznaniu w 1998 roku
Trójkąt Weimarski w Poznaniu w 1998 roku. Relacja Marcina Wrony
Źródło: Fakty TVN

Powrót po ćwierć wieku

Czy teraz - w obliczu wojny w Ukrainie - rola Trójkąta Weimarskiego wzrośnie? Na odpowiedź trzeba jeszcze poczekać.

Wiemy za to, że w ciągu ćwierć wieku nie zmieniło się jedno: podczas takich spotkań na wyżyny swoich umiejętności zawsze wznoszą się kucharze. Sztukę kulinarną zaczęto też w ostatnich latach doceniać jak nigdy wcześniej, a przyczyniły się do tego niezliczone programy telewizyjne na całym świecie. Szefowie kuchni są dziś nierzadko sławami o rozpoznawalności topowych aktorów czy sportowców.

Czym kulinarni artyści uraczyli tym razem uczestników spotkania Trójkąta Weimarskiego w Kórniku? Na przystawkę były tradycyjne wielkopolskie pyry z gzikiem. To ziemniaki z twarogiem, okraszone masłem i cebulą - teraz serwowano je w nowoczesnym wydaniu. Brak mięsa w przystawce to też znak czasów - w ostatnim ćwierćwieczu nawet mistrzowie kuchni muszą gonić za trendami, a w krajach UE spożywa się coraz mniej mięsa.

Głównym daniem była już jednak kaczka po wielkopolsku, czyli pieczona z jabłkami.

Na deser podano wariację regionalnego smakołyku - była to dekonstrukcja rogala marcińskiego.

Czytaj także: