Mercedes, który brał udział w zakończonym wypadkiem nielegalnym wyścigu na Słowacji, został wypożyczony dziennikarzowi motoryzacyjnemu z Polski - potwierdziła we wtorek firma Mercedes-Benz Polska. W wypadku, w którym udział brały luksusowe auta na polskich numerach rejestracyjnych i słowacka skoda, zginął jej 57-letni kierowca.
"Podobnie jak tysiące ludzi w Polsce, przecieraliśmy oczy ze zgrozy i zdumienia, oglądając film ze zdarzenia na Słowacji" - przekazała w komunikacie nadesłanym do redakcji tvn24.pl dyrektor do spraw komunikacji i relacji zewnętrznych firmy Mercedes-Benz Polska Ewa Łabno-Falęcka.
"Jesteśmy wstrząśnięci i z całą stanowczością piętnujemy skandaliczne i urągające wszelkim przepisom zachowanie polskich kierowców. Nie ma żadnego wytłumaczenia dla zachowania narażającego życie i zdrowie użytkowników drogi publicznej" - podkreśliła.
"Jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy takiej brawury"
Łabno-Falęcka potwierdziła wcześniejsze doniesienia mediów, że w zdarzeniu uczestniczył 26-letni dziennikarz, któremu firma użyczyła samochód do testów. "To standardowa i przyjęta forma współpracy z mediami motoryzacyjnymi" - wyjaśniała. Informację o udziale polskiego dziennikarza jako pierwszy podał dziennik.pl.
"Jak ze wszystkimi - tak i z tym dziennikarzem - współpracowaliśmy na zasadzie obowiązku poszanowania przepisów i zasad ruchu drogowego. Każde użyczenie pojazdu jest obwarowane umową z wieloma warunkami dotyczącymi użytkowania pojazdu i bezpieczeństwa na drodze" - tłumaczyła dyrektor do spraw komunikacji. Dodała jednocześnie, że jej firma ma "różne doświadczenia dotyczące sposobów użytkowania naszych aut przez redakcje".
"Ale jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy takiej brawury jazdy naszym autem użyczonym dziennikarzowi" - przyznała przedstawicielka Mercedes-Benz Polska.
Nielegalne wyścigi i tragiczny wypadek
Do wypadku doszło w niedzielę 30 września w okolicy miasta Dolny Kubin na północy Słowacji. Jak poinformowała słowacka policja, trzy luksusowe samochody na polskich tablicach rejestracyjnych z dużą prędkością wyprzedzały inne auta, jadąc pasem do jazdy z naprzeciwka.
Na opublikowanym przez policję nagraniu widać, jak w pewnym momencie zza zakrętu wyłania się jadąca w przeciwnym kierunku skoda. Pierwszy z samochodów, czarny mercedes, zdążył zjechać na swój pas. To właśnie nim kierował 26-letni polski dziennikarz.
Jadące za nim żółte ferrari zaczęło gwałtownie hamować, próbując uniknąć czołowego zderzenia. Wówczas trzecie z jadących z dużą prędkością aut, czarne porsche, uderzyło najpierw w tył ferrari, a następnie zjechało na lewo i uderzyło czołowo w skodę. Podróżował nią 57-letni mężczyzna wraz z żoną i dorosłym synem.
Słowackie media podały, że ciężko ranny kierowca miał na imię Stefan i zmarł w drodze do szpitala. Pozostali pasażerowie doznali obrażeń, które nie zagrażają ich życiu.
Polacy z zarzutami, wniosek o areszt
W poniedziałek polscy kierowcy usłyszeli zarzuty. 42-letni kierowca porsche, który czołowo zderzył się ze srebrną skodą, jest podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku. - Grozi mu od dwóch do pięciu lat pozbawienia wolności - poinformował Radko Moravcik, rzecznik policji w Żylinie.
Status podejrzanych mają też 26-letni dziennikarz i 27-latek z ferrari. - Grozi im od sześciu miesięcy do trzech lat pozbawienia wolności - wyjaśnił funkcjonariusz.
Zaznaczył jednocześnie, że policja zawnioskowała o tymczasowe aresztowanie Polaków. - Wniosek rozpatrzy sąd - podkreślił Moravcik.
"Trzeba na nich patrzeć jak na umyślnych morderców"
Brawurowa jazda, w wyniku której zginął słowacki obywatel, doprowadziła do otwartej akcji jednego z posłów z opozycyjnej partii Zwyczajni Ludzie Richarda Vaszeczki. Chce on zaostrzenia kar dla piratów drogowych i zaapelował o to do ministra sprawiedliwości. Poseł jest zdania, że zapisy kodeksu karnego nie odpowiadają rzeczywistości.
"Jeżeli ktoś zachowuje się jak ci piraci, to trzeba na nich patrzeć jak na umyślnych morderców" - napisał na Facebooku Vaszeczka.
Autor: momo//now / Źródło: tvn24.pl, PAP, Dziennik.pl