Biało-czerwona wstęga i urzędnicy z nożyczkami, którzy mieli otworzyć nowy odcinek drogi pod Olkuszem - to bohaterowie wydarzeń, które rozegrały się w Lgocie Wolbromskiej (woj. małopolskie). Dokładniej dramatu w pięciu aktach, bo trasy nie otworzono. Przeszkodzili mieszkańcy z transparentem "chcemy drogi, a nie bubla" oraz był poseł, który ukradł wstęgę.
Akt pierwszy: wielkie otwarcie
Obsada: droga pod Olkuszem, wykonawcy drogi, urzędnicy gminy, powiatu, województwa z marszałkiem na czele oraz biało-czerwona wstęga. Przecięciu tej ostatniej przeszkodził chór mieszkańców z transparentem, którzy sprzeciwiają się otwarciu trasy.
Dlaczego? Nowa droga jest piękna. Okazuje się, że tylko w miejscu uroczystego otwarcia. Kilka kilometrów dalej asfalt pęka. - Jeżeli chcieliście taką metodą robić drogę, to trzeba było jej w ogóle nie robić - mówiła Barbara Haberka, mieszkanka Lgoty Wolbromskiej.
Akt drugi: dyskusja merytoryczna
- Co tydzień, co dwa tygodnie są nowe pęknięcia. Droga się rozjeżdża - przekonuje dalej mieszkanka.
Wykonawcy drogi starają się bronić i tłumaczą: dziś tylko uroczyście przecinamy, a nie technicznie odbieramy. - Odbiór techniczny dopiero będzie w przyszłym tygodniu - wyjaśniał Marek Karcz z Powiatowego Zarządu Dróg w Olkuszu.
Akt trzeci: odsiecz.
Na ratunek mieszkańcom przybywa były poseł PSL, Jacek Soska. - Teraz pytanie: czy już musicie otworzyć? Czy pan marszałek zadecyduje, żeby te buble poprawić? - pytał zdenerwowany.
Marszałek nie zdecydował, więc były poseł zaproponował: otwórzmy tę drugą, zepsutą część drogi.
Ze zrozumiałych powodów żaden z urzędników nie miał ochoty uroczyście otwierać drogi na, już nie tak reprezentacyjnym, odcinku.
Akt czwarty: porwanie
Wykorzystując ogólne zamiesznie wokół drogi, były poseł przeprowadza dywersję: zabiera szarfę z nożyczkami i ucieka do samochodu. W pościg za nim ruszają urzędnicy. - To jest na moim stanie. Proszę to oddać - woła jeden z nich.
Były poseł się nie poddaje i nie oddaje. Jak jest "zbrodnia", to i "kara". Za swoje zachowanie otrzymuje słowa ostrej krytyki: - Cham jesteś pie... - stwierdza mężczyzna.
Soska oburzony wulgarnymi słowami odjeżdża, by po chwili wrócić i dowiedzieć się, kto go obraził i przeprowadzić polemikę na temat dóbr publicznych .
- Po co ci nożyczki, oddaj złodzieju nożyczki! - mówi do byłego posła mężczyzna. - Ja sobie wziąłem - odpowiada Soska. - Panie złodzieju, oddaj pan nożyczki - przekonuje dalej urzędnik.
Chór mieszkańców milczy.
Akt piąty: odwrót marszałka
Przemówić postanawia marszałek województwa małopolskiego Marek Nawara: - Ja już od 40 minut nie mogę otworzyć, no to jadę do domu. Jadę do pracy, gdzie indziej jadę. Ja dziękuję za takie przyjęcie
Epilog: Obrażony marszałek odjeżdża. Fragment nieprzeciętej szarfy zwisa smętnie.
Źródło: Fakty TVN