Takim najbardziej wiarygodnym probierzem demokracji jest możliwość mówienia rzeczy niemądrych i głupstw - mówił w TVN24 profesor Tomasz Nałęcz. Prezydencki doradca odniósł się w ten sposób do sobotniego marszu zorganizowanego przez Prawo i Sprawiedliwość.
- Te głupstwa, które prezes [Jarosław Kaczyński - przyp. red.] pod Belwederem opowiadał, są właśnie takim ostatecznym znakiem polskiej demokracji - dodał Nałęcz. - Jeśli prezes porównuje dzisiejszą Polskę do tej Polski z 13 grudnia, to gdyby nie to, że jak mówią niektórzy, wtedy spał do południa i dopiero przed południem się dowiedział, że stan wojenny wprowadzono, to by wiedział, że gdyby 13 grudnia chciał wyjść i stanąć pod Belwederem, to by na pewno takich rzeczy przeciwko mieszkającemu wtedy w Belwederze Jaruzelskiemu nie opowiadał, bo wyszedł by ZOMOwiec i by go pałą zdzielił po głowie - stwierdził Nałęcz.
Porażka ze zwycięstwa
- Piłsudski z kamienia jest cierpliwy, ale gdyby Piłsudski był żywy, to podejrzewam, że użyłby buławy, żeby przepędzić Kaczyńskiego mówiącego rzeczy bzdurne - mówił Nałęcz. - Jak można z pierwszego od wielu lat zwycięstwa czynić znowu porażkę - mówił o narracji PiS dotyczącej wyborów samorządowych i zarzutach o fałszerstwa wyborcze Nałęcz. - Przecież to schizofrenia - dodał. - Co się musi stać? 120 proc. w wyborach musi PiS zyskać, żeby prezes uznał, że to są uczciwe wybory? - pytał prezydencki doradca.
Autor: dln\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24