Sprawą śmierci bezdomnej kobiety w poznańskiej izbie wytrzeźwień zajęła się prokuratura. Pensjonariuszka prawdopodobnie zmarła w wyniku zatrucia toksyczną substancją używaną do czyszczenia pomieszczeń. We wtorek szefowa placówki została dyscyplinarnie zwolniona. O sprawie napisała "Gazeta Wyborcza".
Jak zapowiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, Magdalena Mazur-Prus, jeszcze we wtorek zostanie wszczęte postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Śledztwo ma wyjaśnić, co było bezpośrednią przyczyną śmierci kobiety, a więc czy w placówce został rzeczywiście użyty niedozwolony środek chemiczny.
Dodała, że śledztwo wyjaśni też czy wymieniony w artykule "GW" lekarz pracował równocześnie w izbie wytrzeźwień i pełnił dyżur w pogotowiu ratunkowym.
"Z kontroli wynika, że naruszono obowiązki"
Wiceprezydent Poznania Jerzy Stępień w trybie natychmiastowym zwolnił szefową izby. - Z kontroli, którą zleciłem już wczoraj wynika, że w izbie naruszono obowiązki pracownicze - powiedział. Dodał, że na najbliższe kilkanaście dni wyznaczona została osoba, która będzie zarządzała tą placówką .
Według Stępnia kontrola prowadzona w izbie wytrzeźwień wykaże czy konsekwencje dyscyplinarne poniosą także inni pracownicy placówki.
Wiceprezydent dodał, że w czerwcu będą gotowe propozycje dotyczące zmiany formy organizacyjnej izby wytrzeźwień. - Jest kilka koncepcji, być może zarządzanie izbą zostanie przekazane odpowiedniej organizacji pozarządowej. W grę wchodzi też możliwość połączenia izby z oddziałem detoksykacji poznańskiego szpitala im. Raszei. Nie wiadomo też, czy nie moglibyśmy zupełnie zaniechać prowadzenia takiej działalności w mieście - wyjaśnił Stępień.
Umarła, bo nawdychała się toksyn?
We wtorek dziennikarze opisali przypadek Teresy K., która trafiła do izby 1 marca br. 50-letnia kobieta była bezdomna i zaniedbana. Po zbadaniu jej, lekarka Alicja G. nie stwierdziwszy żadnej choroby, przyjęła ją na izbę i skierowała do sali nr 1.
12 godzin później lekarka stwierdziła, że stan zdrowia bezdomnej znacznie się pogorszył. Kobieta nie odpowiadała na pytania i nie mogła ruszyć się z łóżka. Wezwane pogotowie przewiozło pensjonariuszkę do Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu, w którym lekarze stwierdzili zapalenie płuc i powiększoną wątrobę. Choć operację przeprowadzono natychmiast, Teresa K. następnego dnia zmarła. Przyczyną śmierci pacjentki była "ostra niewydolność oddechowa, niewydolność wielu narządów wewnętrznych, zapalenie płuc", jak napisano w akcie zgonu.
"Zmarła przez środek na wszy"
- Wszyscy boją się, że pijana zmarła przez ten środek na wszy - domyślają się śmierci bezdomnej dwaj pracownicy izby, czytamy w "GW". Mowa o Haronie, bardzo toksycznym, przez co niebezpiecznym dla życia i zdrowia ludzi, a także środowiska naturalnego. Środka można używać do zwalczania insektów w magazynach, pomieszczeniach gospodarczych czy zakładach produkcyjnych. Jego opary są silnie trujące, dlatego rozpylać Haron mogą wyłącznie osoby odpowiednio do tego przygotowane: przeszkolone i noszące odpowiednią odzież ochronną oraz rękawiczki i maskę.
Kupiłam Haron w zaprzyjaźnionym warzywniaku. Ekspedientka poleciła Justyna T., kierowniczka ds. administracyjno-gospodarczych izby
- Kupiłam Haron w zaprzyjaźnionym warzywniaku. Ekspedientka poleciła - stwierdziła kierowniczka ds. administracyjno-gospodarczych Justyna T. To ona przyniosła go do izby, jako środek do dezynsekcji. I jako takiego, użyła go sprzątaczka, która rozpyliła Haron w łazience, gdzie myje się pijanych oraz w salach dla najbardziej zaniedbanych pacjentów. Do jednej z nich trafiła Teresa K. I choć pracownicy poznańskiej izby wytrzeźwień czuli się coraz gorzej - narzekali m.in. na zawroty głowy i bóle żołądka - sprzątaczka używała Harona przez trzy tygodnie.
Przyniosła truciznę, teraz bada nietrzeźwych
Etykietą preparatu zainteresowała się, ale dopiero po śmierci 50-latki, inna lekarka Izabella K. W notatce służbowej napisanej dla dyrektorki, można przeczytać, że "używanie (Haronu) w pomieszczeniach izby wytrzeźwień stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia pracowników oraz pacjentów".
Niedługo po zagadkowym zgonie obie wspomniane lekarki - Alicja G. oraz Izabella K. - zrezygnowały z pracy w izbie. Został jeden lekarz, lecz ten pracuje również w pogotowiu. Według ustaleń dziennika i TVP, nietrzeźwych badali różni pracownicy placówki: ochroniarze, a także kierowniczka ds. administracyjno-gospodarczych, która w połowie lutego przyniosła do izby Haron. To oni decydowali, czy ktoś jest chory i czy należy mu podać jakieś leki.
Najwyższa Izba Kontroli w ubiegłorocznym raporcie zaleciła samorządom, aby lepiej nadzorowały izby wytrzeźwień. Spośród ponad 250 tys. Polaków, którzy trafili w 2006 r. do izb wytrzeźwień zmarło dziesięciu.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24