Nasza koncesja wygasa 3 listopada i jeżeli do tego czasu Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie podejmie decyzji o przedłużeniu nam koncesji, to będziemy musieli wyłączyć nadajniki - powiedziała w "Faktach po Faktach" w TVN24 Kamila Ceran, redaktor naczelna radia TOK FM. Redaktor naczelny Onetu Bartosz Węglarczyk ocenił, że w przypadku wolnych mediów PiS stosuje "taktykę salami". Dodał, że "cel ostateczny jest taki, żeby było tak jak na Węgrzech".
Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski pod koniec kwietnia nałożył na radio TOK FM karę w wysokości 80 tysięcy złotych. Sprawa dotyczy wypowiedzi dotyczących książki "Historia i teraźniejszość" profesora Wojciecha Roszkowskiego.
W audycji z 7 czerwca 2022 roku dziennikarz radia Piotr Maślak, rozmawiając z gościem, nauczycielem historii i wiedzy o społeczeństwie, mówił między innymi o podręczniku tak: "Czyta się to jak podręcznik, przepraszam za to porównanie, dla Hitlerjugend jakiś trochę, chwilami, nie wszędzie, ale chwilami". Wypowiedź ta została poprzedzona przytoczeniem konkretnych cytatów z książki. Radio przekazało, że przytaczany w mediach fragment wypowiedzi Maślaka był próbą uściślenia wypowiedzi gościa o intencjach, jakimi mogli kierować się autorzy książki.
ZOBACZ TAKŻE: Oświadczenie redaktor naczelnej radia TOK FM
Ceran: jeżeli KRRiT nie podejmie decyzji o przedłużeniu koncesji, będziemy musieli wyłączyć nadajniki
Kamila Ceran, redaktor naczelna radia TOK FM, została zapytana w poniedziałek w "Faktach po Faktach" w TVN24, czy plan PiS-u jest taki, żeby zamknąć stację. - Trudno mi powiedzieć, czy to jest plan PiS-u. Być może jest to plan przewodniczącego Krajowej Rady, ale też trudno mi to ocenić bezpośrednio. Nie siedzę w jego głowie - odpowiedziała.
Dodała, że jest takie niebezpieczeństwo, iż TOK FM przestanie istnieć. - Nasza koncesja wygasa 3 listopada i jeżeli do tego czasu Krajowa Rada nie podejmie decyzji o przedłużeniu nam koncesji, to będziemy musieli wyłączyć nadajniki - zaznaczyła.
Węglarczyk: cel ostateczny jest taki, żeby było tak jak na Węgrzech
- Jest to taktyka salami, którą działacze Prawa i Sprawiedliwości poznali w Stanach Zjednoczonych. To jest dokładnie to samo, co się działo przy prawie do usuwania ciąży w Ameryce. Teraz się dzieje w przypadku wolnych mediów w Polsce. Odcinamy po małym kawałeczku - ocenił redaktor naczelny Onetu Bartosz Węglarczyk.
Dodał, że "cel ostateczny jest taki, żeby było tak jak na Węgrzech, gdzie zdecydowanie dominującą rolę mają media podporządkowane władzy".
W jego opinii TOK FM ostatecznie otrzyma koncesję. - Ale nawet jeżeli tym razem dostanie, to za chwilę pojawi się problem z kolejnym jakimś medium, któremu trzeba nadać koncesję i za którymś razem ktoś tej koncesji nie dostanie. A jak pierwsze medium nie dostanie tej koncesji, to już potem poleci - mówił Węglarczyk.
Węglarczyk: w małych mediach efekt mrożący już ma miejsce
Goście "Faktów po Faktach" zostali zapytani, czy biorąc pod uwagę to, że za kilka miesięcy odbędę się wybory parlamentarne, to jest działanie celowe, żeby zaostrzyć walkę z wolnymi mediami, wywołać efekt mrożący.
- Jeżeli wyrażanie opinii ma być obrazą osobistą profesora Roszkowskiego, o którym zresztą w tej audycji było mówione dużo dobrego, plus stwierdzenie, że profesor Roszkowski był eurodeputowanym PiS jest obraźliwe i w dodatku jeszcze jakąś tajemniczą drogą obraża partię PiS oraz wszystkich ich wyborców, to jestem trochę bezradna. Naprawdę nie wiem, jak mogę to wytłumaczyć - odpowiedziała Ceran.
- Oczywiście, że to jest celowe, oczywiście, że to odciąga uwagę mediów, bo TOK FM i my teraz wszyscy musimy się zajmować ratowaniem radia zamiast rozmawiać o innych rzeczach - ocenił Węglarczyk.
- Jeżeli po wyborach władza się nie zmieni, to gwarantuję, że koncesje będą odbierane, bo wtedy nic pana Świrskiego już nie powstrzyma - mówił.
Odnosząc się do kwestii wywoływania efektu mrożącego, Węglarczyk powiedział, że "to się nie uda, bo za nami stoją duzi wydawcy i duże firmy, które stać na zatrudnianie dużej armii prawników, którzy muszą z tym wszystkim walczyć". - Natomiast w małych mediach efekt mrożący już ma miejsce. Media lokalne przestały ujawniać w dużej części nadużycia władzy lokalnej, dlatego że ich nie stać na to. Ja o rozumiem doskonale. Tam kara w wysokości pięciu tysięcy złotych może przewrócić media - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24