Sejm poprzedniej kadencji przyjął przepisy na mocy których aresztowano samotną matkę z Opola. Projekt zmian w przepisach znoszący dolne progi finansowe, zgodnie z którymi kary grzywien można było zamieniać na więzienie, przesłał do Sejmu Donald Tusk - informuje poniedziałkowa "Rzeczpospolita".
We wtorek samotna matka dwójki dzieci została zabrana przez policję do aresztu z powodu niezapłacenia grzywny z Urzędu Kontroli Skarbowej w wysokości 2 tys. zł. Dwójka jej małych dzieci musiała trafić na ten czas do rodziny zastępczej. Stało się tak na mocy przyjętych w zeszłym roku przez rząd nowych przepisów znoszących dolne progi finansowe, zgodnie z którymi kary grzywien można było zamienić na więzienie - informuje poniedziałkowa "Rzeczpospolita".
Zmiana oznacza, że do więzienia może trafić każdy, kto nie zapłaci lub nie odpracuje grzywny, nawet kilkusetzłotowej. Jak podaje "Rz", to premier przesłał projekt zmian do Sejmu, a pomysł zmian poparli ci sami politycy, którzy teraz bronią samotnej matki z Opola.
"Warunki osobiste ukaranego" bez znaczenia
Z informacji podawanych przez "Rz" matka z Opola przy obowiązujących przepisach "nie miałaby szans na zawieszenie kary więzienia bądź odstąpienie od niej przez sąd, ze względu na 'właściwości lub warunki osobiste ukaranego", które wcześniej brano pod uwagę przy egzekwowaniu ściągania grzywien. Nawet gdyby niezapłacony dług był dużo niższy, a pod opieką kobiety znajdowało się więcej dzieci.
Proces nowelizacji przepisów dot. zniesienia dolnej granicy grzywien, za niezapłacenie których idzie się do więzienia, rozpoczął się w marcu 2011 r.
Jedną z głównych przesłanek, jak napisano w uzasadnieniu przytaczanym przez "Rz", była "rezygnacja z odraczania wykonania kary grzywny lub rozkładania jej na raty". Rządowi chodziło również "o zlikwidowanie bezkarności osób, które miały małe grzywny (do 500 zł) i gdy egzekucja okazywała się bezskuteczna, nie było innego sposobu wykonania takiej kary".
Posłowie PO, PSL, SLD i SdPl zagłosowali za takimi zmianami. Wśród nich znaleźli się m.in. Adam Szejnfeld (PO) czy Jerzy Wenderlich (SLD) - pisze gazeta.
Cichocki: powinny być zmiany w przepisach
Szef MSW Jacek Cichocki, odnosząc się w programie "Jeden na jeden" w TVN24 do zaostrzenia przepisów, czego konsekwencją jest rezygnacja z odraczania wykonania kary grzywny lub rozkładania jej na raty, stwierdził, że "jest to tylko możliwość". - Natomiast sąd autonomicznie i bez żadnych nacisków politycznych podejmuje decyzję - powiedział Cichocki.
- Tam jest kwestia nie tylko więzienia, ale także prac społecznie użytecznych. Pytanie, czy to nie jest w takich sytuacjach odpowiedni sposób podejmowania sankcji - dodał szef MSW.
Cichocki nie chciał się odnieść do tego, że z przepisów karno-skarbowych zniknął zapis o odstąpieniu od kary więzienia za niezapłaconą grzywnę ze względu na "właściwości lub warunki osobiste ukaranego".
Zaznaczył natomiast, że w jego opinii, powinny być zapisy, które uwzględniają dobro wyższe, czyli dobro osób niewinnych, zwłaszcza dzieci.
Przyznał, że ze strony policji procedury powinny być tak zmienione, by funkcjonariusz np. przy zatrzymaniu i doprowadzeniu do aresztu mógł się powołać na tzw. dobro wyższe.
- Procedury powinien zmienić Komendant Główny Policji i ja już wydałem takie polecenie. Powołany jest już zespół, który ma takie procedury przepracować, w takim kierunku, żeby to dobro wyższe, dobro dzieci mogło zostać uwzględnione - powiedział Cichocki. I dodał: - Będę dziś rozmawiał z Komendantem Głównym Policji o harmonogramie prac.
Pomyliła się wystawiając fakturę
Podczas prowadzenia przez Joannę W. kwiaciarni, kobieta źle wystawiła fakturę. Sprawa trafiła do sądu, który w lipcu 2010 r. orzekł grzywnę. Kobieta nie zapłaciła, więc komornik wszczął egzekucję, ale okazało się, że nie ma czego zająć, i umorzył postępowanie.
To spowodowało uruchomienie art. 186 kodeksu karnego skarbowego, w myśl którego kobieta mogła odpracować grzywnę lub odsiedzieć ją w więzieniu. Na pierwsze musiała się zgodzić sama, od drugiego musiałby odstąpić sąd, gdyby znał aktualną sytuację kobiety.
Kobieta tłumaczyła w TVN24, że nie dostała wyroku sądowego i była przekonana, że dług został jej umorzony. Dodaje, że dowiedziała się, iż karę ma odrobić w "pracach społecznych".
- Mam dzieci, więc gdybym tylko odebrała pismo, poszłabym do sądu, żeby powiedzieć, że zgadzam się na takie warunki odpracowania grzywny - zapewniała pani Joanna.
- Można popełniać błędy. Zdarza się, ale żyłam ze świadomością, że niezapłacone pieniądze zostały umorzone - podsumowała mieszkanka Opola.
Autor: zś, mac / Źródło: Rzeczpospolita, tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24