Branża syntetycznych narkotyków ma się dobrze. Przypomnieliśmy sobie o tym, gdy prawie 500 osób - licząc tylko Śląsk - trafiło do szpitali po zatruciu dopalaczami. Środki sprzedawane jako "rozpałka do grilla" czy "produkt kolekcjonerski" pojawiają się na naszym rynku od 2005 roku. Mimo to wciąż wiemy o nich niewiele. Razem z toksykologiem z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego rozprawiamy się z największymi mitami dotyczącymi dopalaczy.
Najprościej mówiąc, dopalacze to środki o działaniu psychoaktywnym. - Dzielą się na trzy podgrupy: odurzające, pobudzające i inne, np. halucynogenne. Ja dzielę je jeszcze na białe (proszek) i zielone (susz) - mówi w rozmowie z portalem tvn24.pl dr Tomasz Janus z Zakładu Toksykologii Klinicznej i Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.
Ostatnią falę zatruć wywołały właśnie zielone, czyli syntetyczne kanabinoidy. Na forach internetowych roi się od instrukcji, jak zrobić je samodzielnie. Skład tych, które produkują "zawodowcy", nawet pod tą samą nazwą handlową może się jednak znacznie różnić. Właśnie ta modyfikacja składu sprawiła, że dopalacze przypomniały ostatnio o swoim istnieniu. I zabójczej mocy.
Dr Janus tłumaczy to na przykładzie hipotetycznego producenta napojów orzeźwiających, który ma w Polsce cztery linie produkcyjne: "na linii produkcyjnej w Krakowie nastąpiła pomyłka i nagle wszyscy w Krakowie są zatruci". Czy to oznacza, że wcześniej nie pili tego napoju?
- Nie, piją tyle, ile pili, po prostu to się unaoczniło. Tak było w przypadku dopalaczy: ktoś dodał do nich większe stężenie psychoaktywnego środka i zadziałało. Wystarczy, że dawka została przekroczona dwukrotnie. Możliwe, że ktoś chciał się pozbyć substancji, która stała się zakazana, i do szklanki dodał sześć łyżeczek zamiast trzech. To pokazało realną skalę problemu. Zresztą tylko część zatrutych trafiła do szpitali, reszta sama sobie poradziła - mówi dr Janus.
Dlaczego dopalacze są szkodliwe?
Niebezpieczeństwo związane z zażywaniem syntetycznych narkotyków polega na tym, że substancje, z których one powstają, mogą być ciągle zmieniane. Lekarze nie mogą przewidzieć, jak dany środek zadziała. Dopalacze są więc poza jakąkolwiek kontrolą medyczną.
- To są nowe związki, eksperymenty na ludziach. Stymulują układ sercowo-naczyniowy, mogą prowadzić do zaburzenia rytmu serca. Zarówno białe, jak i zielone działają na ośrodkowy układ nerwowy i są kardiotoksyczne. Mogą doprowadzić do zaburzenia rytmu serca, a nawet do śmierci. Ich wspólną cechą jest aktywność w mózgu, a jeśli coś działa, stymuluje mózg, to znaczy, że go uszkadza. Uszkadzają też wątrobę i nerki, a długotrwałe zażywanie prowadzi do ostrych halucynacji i przewlekłych zmian osobowościowych, personalnych. Nie można się skoncentrować, uczyć, człowiek robi się agresywny, ma stany lękowe i jest niezdolny do życia w społeczeństwie. Musi brać mocniejsze środki, a na silniejszą dawkę jest silniejsza odpowiedź organizmu. Na dodatek te środki są tak aktywne, że reakcja dwóch różnych osób na tę samą dawkę może być diametralnie różna - tłumaczy toksykolog.
I dodaje, że osoba, która przez długi czas truła się chemią, niemal na pewno będzie potrzebowała przeszczepu z powodu niewydolności wątroby czy nerek.
Problem niewielkiej grupy młodzieży z marginesu?
Jak podkreśla dr Janus, mitem jest to, że po tak szkodliwe środki sięgają tylko niewykształcone małolaty.
- Ci ludzie często wiedzą dużo więcej niż studenci chemii. Wiedzą, jak dany środek działa i jaki ma wzór chemiczny, jaką przyjąć dawkę, żeby zadziałało, żeby nie było zjazdu, po ilu razach wytwarza się tolerancja na daną substancję. Na forach internetowych podają dokładne instrukcje zażycia - wyjaśnia. Na dodatek dopalacze są wciąż bardzo łatwo dostępne i tańsze niż "tradycyjne" narkotyki. - Syntetyki też kosztują, ale żeby je zdobyć, potrzeba mniej zachodu niż w przypadku narkotyków - ocenia toksykolog.
Internauci piszą też, co brać, żeby nie można było tego wykryć, żeby nie było czerwonych oczu albo nadmiernego pobudzenia. - Na dopalacze nie ma testów i nie będzie. Obecnie jest przynajmniej sto substancji, które się stosuje do ich produkcji, a to oznacza, że musiałoby być tyle samo testów. Na dodatek dopalacze utrzymują się we krwi bardzo krótko, zielone 4-8 godzin, białe 24-48. Zdarza się, że pobieramy próbki moczu, ale dzięki nim można wykryć tylko około 10 substancji - mówi lekarz.
Wystarczy zakazać wszystkich substancji, z których można zrobić dopalacze?
Możliwość nieustannej modyfikacji sprawia, że sama lista substancji zakazanych nie wystarczy, by pozbyć się z rynku dopalaczy. Jak tłumaczy dr Janus, trzonem poszczególnych grup syntetycznych narkotyków jest zwykle ten sam związek chemiczny. Modyfikuje się go poprzez dodanie do niego innego "ogonka". Wtedy powstaje zupełnie nowy produkt, którego nie ma na zakazanej liście. Stąd w dopalaczach np. obecność fluoru.
Zresztą chemicy doskonale wiedzą, co dodać, żeby produkt był legalny. Na długo przed wejściem w życie nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii (rozszerzono w niej listę substancji zakazanych) na internetowych forach można było znaleźć informację, co brać "po delegalizacji". Były tam całe listy z "nowym asortymentem, który jest robiony na nowych zabawkach".
Rozwiązaniem byłoby wycofanie z rynku wszystkich działających psychoaktywnie substancji, ale tego zrobić się nie da. Nie można byłoby wtedy sprzedawać klejów, rozpuszczalników do farb czy środków do czyszczenia rur.
Czy można się uzależnić?
Dlaczego - mimo takiego ryzyka - ludzie sięgają po coś, co składem przypomina środki do czyszczenia? Coś, po czym, jak sami opisują, zdarza im się stracić przytomność czy oddać mocz do łóżka? - Specyfika tych środków polega na tym, że po pierwszym spróbowaniu chce się jeszcze raz - wyjaśnia toksykolog.
Na pytanie, czy od dopalaczy można się uzależnić, odpowiada: "fizycznie nie, psychicznie tak". - Jeżeli ktoś zobaczy, jak fajnie jest po dopalaczach, to naturalne, że będzie chciał jeszcze raz. Kluczowe jest, żeby w ogóle po nie nie sięgać. Niebezpieczeństwo uzależnienia pojawia się drastycznie szybko. Ryzyka nie będzie tylko wtedy, kiedy po pierwszym użyciu człowiek będzie się czuł bardzo źle, będzie miał kołatanie serca, wymioty. Wtedy nie będzie chciał spróbować jeszcze raz - podkreśla dr Janus.
Autor: Ewa Ostapowicz//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24