To olbrzymia tragedia dla rodziców dziecka. Wstrzymałbym się jednak z ferowaniem wyroków - powiedział na antenie TVN24 Mateusz Komza, przewodniczący Polskiej Rady Ratowników Medycznych. Odniósł się w ten sposób do sprawy śmierci 2,5-letniej dziewczynki, która nie otrzymała na czas pomocy lekarskiej.
Komza podkreślił, że trzeba dać czas na wyjaśnienie sprawy, w tym sprawdzenie wszelkiej dokumentacji medycznej związanej z leczeniem dziecka, które - jak przypomniał - miało trwać od ok. miesiąca.
Nie chciał przesądzać, kto zawinił. Pytany, co powinna powiedzieć matka 2,5-latki, aby dyspozytorka przyjęła zgłoszenie już za pierwszym razem i wysłała pogotowie, odpowiedział: - W toku prac dyspozytorów medycznych zostały wypracowane protokoły zgłoszeń, pewne elementy, które kwalifikują przyjęcie zgłoszenia.
Komza zaznaczył jednocześnie, że żaden z dyspozytorów nie dysponuje jednak wytycznymi na papierze. - To jest wiedza medyczna, doświadczenie i codzienna praktyka - powiedział Komza, dodając, że czasami nawet gorączka w wysokości 37 stopni i odwodnienie mogą być groźne i dyspozytor powinien to wychwycić.
Wyjaśnił, że dyżur dyspozytora medycznego trwa 12 godzin. - Wielogodzinna praca na pewno ma znaczenie. Jednak każdy przypadek jest traktowany indywidualnie, nie można mówić o zaszufladkowaniu bądź zmęczeniu - zapewnił Komza.
Zaznaczył, że system ochrony zdrowia składa się z wielu ogniw, w tym podstawowej opieki zdrowotniej i systemu państwowego ratownictwa medycznego.
- Cały system jest tak silny, jak silne są te małe ogniwa. Jeśli nie działa podstawowa opieka zdrowotna, nocna i świąteczna pomoc medyczna, to ten łańcuch nie jest silny i możemy wtedy mówić o błędzie systemu - powiedział Komza.
Prokuratorskie śledztwo
Prokuratura w Skierniewicach prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 2,5-latki. Śledczy ustalają, czy śmierć dziecka mogła być efektem błędów medycznych.
Zawiadomienie w tej sprawie skierował do prokuratury łódzki Szpital Kliniczny nr 4 im. Marii Konopnickiej, do którego dziewczynka trafiła w stanie krytycznym.
Wcześniej rodzice dwukrotnie wzywali pogotowie, karetka przyjechała dopiero za drugim razem. Według ustaleń śledczych przyjazdu odmówił też lekarz nocnej i świątecznej pomocy medycznej.
Autor: MAC/tr/k / Źródło: tvn24