To miała być zwykła sobota i zwyczajny Poranek w TVN24. Od siódmej rano wszystko toczyło się zgodnie z planem. W kilkanaście minut przerodził się w ciężkie przeżycie. Dziś w programie "Czarno na Białym" specjalny reportaż Tomasza Sekielskiego o tym właśnie poranku - oczami dziennikarzy TVN24, którzy 10 kwietnia informowali o tragedii rządowego tupolewa.
- Miałem opowiadać, że zaczyna się festiwal OFF Plus Camera. Przyszedłem wcześniej, przygotowałem się i wszedłem na antenę. Był pięciominutowy program i zaraz po programie do mnie i prowadzącego podbiegł wydawca programu - wspomina szef Kontaktu 24 Andrzej Brzuszkiewicz.
Prowadzący poranek Jarosław Kuźniar w czasie, gdy pojawiła się informacja o kłopotach prezydenckiego samolotu rozmawiał właśnie na antenie z Wojciechem Olejniczakiem z SLD. Wydawcy prosili, aby o katastrofie mówić delikatnie i nie przesądzać o tym, co się wydarzyło. - Podeszli do mnie i mówili, że coś się wydarzyło z prezydenckim samolotem - wspomina Kuźniar.
Reporter w Smoleńsku
Na miejscu katastrofy był już reporter TVN24 Jan Mróz, który przyleciał Jakiem 40 razem z innymi dziennikarzami wcześniej. To od niego wydawcy w studiu dowiedzieli się o kłopotach polskiego tupolewa. 10 kwietnia reporter został zatrzymany przez FSB. - Moja wiza była ważna na 7 kwietnia. Wykorzystałem ją w czasie wizyty premiera Tuska. Rosjanie zażądali, żebym wrócił na lotnisko - wspomina Jan Mróz.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24