Przed sądem w Toruniu stanęli trzej lekarze i sześć pielęgniarek z prywatnej przychodni w Grudziądzu, którzy mieli testować szczepionki przeciw ptasiej grypie na nieświadomych tego bezdomnych. Rozprawa została jednak odroczona, ponieważ ich obrońca "rozchorował się i muszą znaleźć nowego".
Na liście zarzutów wobec oskarżonych widnieje: wykonywanie zabiegów bez zgody pacjentów, poświadczanie nieprawdy, przywłaszczenie 16 tysięcy złotych, a także wyłudzenie od firmy farmaceutycznej 260 tys. zł. Tylko jedna z oskarżonych osób przyznaje się do winy. Wszystkim grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.
- Ja jako pielęgniarka szczepiłam właśnie. Miałam polecenia z góry. I jako jedyna mogę powiedzieć, że przyznałam się do winy. Opowiedziałam całą historię, jak było - tłumaczyła pielęgniarka, która jako jedyna zdecydowała się na zeznania.
Myśleli, że to lek przeciwko "zwykłej" grypie
Sprawa dotyczy około 350 poszkodowanych z Grudziądza i okolic. Większą część osób uczestniczących w badaniach stanowili bezdomni, którzy dostawali za to pieniądze (5-10 zł). Personel przychodni nie poinformował pacjentów, że chodzi o testowanie szczepionki przeciwko wirusowi ptasiej grypy H5N1. Bezdomni byli przekonani, że przyjmują lek przeciwko "zwykłej" grypie.
Pokłócili się o pieniądze
Nielegalne szczepienia wyszły na jaw, gdy po przyjęciu szczepionek bezdomni pokłócili się o wypłacone pieniądze. Wezwana na miejsce kłótni policja postanowiła wyjaśnić tę sprawę. Wtedy okazało się, że niektórzy bezdomni, by więcej "zarobić", poddawali się kilkakrotnie szczepieniom, podając nieprawdziwe dane.
- Za każde szczepienie płacono 10 złotych, a jak się przyszło po tygodniu zmierzyć gorączkę, to 5. A w naszych warunkach takie 10 złotych zawsze się przyda - opowiada Piotr Rąckowski, bezdomny z Grudziądza.
Bezdomni twierdzą, że gdyby wiedzieli, że to ryzykowne szczepienie przeciw ptasiej grypie, nigdy by się nie zgodzili. - No bo jak można takich bezdomnych, jak my wykorzystać na takie sprawy - dodaje Rąckowski.
Lekarze: lek jest bezpieczny
Kierownictwo przychodni - które na poniedziałkowej rozprawie ukrywało się pod perukami i okularami słonecznymi - tłumaczyło, że po pierwsze pacjenci mieli świadomość udziału w badaniach, a po drugie - lek, stosowany powszechnie w USA, jest całkowicie bezpieczny dla zdrowia i życia pacjentów.
W wyniku śledztwa także prokurator nie stwierdził zagrożenia życia i zdrowia. Jakiej kary zażąda okaże się 25 maja - wtedy sprawa wróci na wokandę.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24