Pierwszy dzień w Sejmie wiąże się z wielkimi emocjami tych, którzy jako posłowie po raz pierwszy przekraczają progi na Wiejskiej. Jak się okazuje, pamięć o atmosferze tego dnia pozostaje żywa nawet po upływie wielu lat.
- Pamiętam takie skargi, posłów którzy są wysokiego wzrostu, na to, że nie mieszczą się w fotelu poselskim. Pamiętam też ich prośby, aby ich przesadzić bliżej korytarza, bo wtedy będą mogli swobodnie usiąść - wspomina swój sejmowy debiut Mariusz Błaszczak z PiS.
Miejsce z tyłu
- Byłem młodym posłem i gdy zaproponowano mi siedzenie w ostatnim rzędzie, niekoniecznie musiało mi się to spodobać - wspomina Adam Szejnfeld z PO. - Poszedłem więc się zapytać, czy nie mógłbym się przesiąść. Odpowiedziano mi, że przecież będę siedział w świetnym towarzystwie - dodaje Szejnfeld, który w ostatnim rzędzie sejmowych ław zasiadał m.in. z Jackiem Kuroniem.
Ostatni rząd początkowo również nie zadowolił jego kolegę z partii Jerzego Federowicza. - Myślałem sobie, że to coś strasznie niesprawiedliwego, że taki młody facet jak Donald Tusk, z którym wiele lat działaliśmy w opozycji, posadził mnie w ostatnim rzędzie - wspomina Fedorowicz. "Fedor teraz wszystko jest od nowa, musisz się uczyć", miał usłyszeć polityk od obecnego premiera. Jednak jak dodaje Jerzy Fedorowicz, jego "zesłanie" na skraj sejmowych ław nie trwało długo i wkrótce przesiadł się do przodu.
Automat z Colą
Natomiast Jerzy Wenderlich z SLD wspomina odkrycia ze swojej pierwszej wędrówki po sejmowych korytarzach. - Odnalazłem wówczas taką szafę, których nie było wtedy dużo. Wrzucało się do niej monetę, a po chwili wypadała kanapka, drugą monetę i wypada coca-cola - śmieje się Wenderlich.
Źródło: tvn24