Polskie łupki dzielą, jeszcze zanim zaczęto wydobywać z nich gaz. Na Kaszubach pojawiają się pytania o nieodwracalne zniszczenia w pięknym krajobrazie i szkody dla środowiska naturalnego. - Ten kawałek Polski to trzeba będzie wyciąć i wysłać na Marsa - dosadnie określa to jedna z mieszkanek tego regionu. Na Warmii z kolei czekają na poszukiwaczy gazu, którzy mają przywieźć ze sobą pracę i pieniądze.
Na Kaszubach łupków mają po dziurki w nosie, choć nikt ich tam na razie nie wydobywa. Zaczęło się od poszukiwaczy gazu, którzy mieli wjechać na pola bez pozwolenia, a potem wiercić tak, że aż ściany pękały od wstrząsów. Do tego dochodzą pytania o proces wydobycia, na przykład o utylizację chemikaliów do wypychania gazu na powierzchnię.
Obok tego Kaszubi wyciągają argumenty turystyczno-krajoznawcze – nie chcą kaszubskiego pola zamienić na księżycowy krajobraz.
Trzęsień ziemi nie będzie
Nie przekonują ich starania kanadyjskiej firmy, która by uspokoić mieszkańców wydała specjalne ulotki nawet w języku kaszubskim.
Łupków bronią też eksperci, którzy mówią, że dobrze wykonane prace wydobywcze nie zagrażają środowisku. A Główny Geolog Kraju Henryk Jacek Jezierski przekonuje, że gaz łupkowy, choć wpłynie na środowisko naturalne, to nie będzie siał spustoszenia. – Będzie oddziaływał na środowisko, ale nie w sposób katastroficzny. Nie będzie w Polsce trzęsień ziemi.
Do gazu łupkowego przekonany jest też rząd z premierem Kaszubem na czele.
Warmia czeka na odwierty
Geologów, którzy skończyli poszukiwania na Kaszubach, protestujący mieszkańcy pożegnali z ulgą. Z otwartymi rękami czekają ich natomiast na Warmii, w okolicach Braniewa.
Wielu widzi w nich nadzieję na pracę i wyrwanie się z marazmu, bo jak przekonuje sołtys wsi Rogity – który poszukiwaczom wydzierżawił działkę pod odwierty – „oprócz PGR-ów został tylko ten gaz”.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN