W Tatrach rozpoczęła się kolejna doba poszukiwań grotołazów, którzy w sobotę utknęli w zalanej Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Grupy ratowników pracowały na miejscu przez całą noc. W celu poszerzenia korytarzy używane były materiały pirotechniczne. - Nadal nie mamy kontaktu z poszukiwanymi - przekazał w poniedziałek rano ratownik dyżurny TOPR Krzysztof Długopolski.
O pomoc dla dwóch uwięzionych grotołazów poprosili w sobotę pod wieczór ich towarzysze, którzy zdołali wyjść na powierzchnię i zadzwonili do centrali TOPR. Ratownikom nie udało się nawiązać kontaktu z uwięzionymi ani w sobotę, ani w niedzielę.
W akcji ratunkowej w nocy z niedzieli na poniedziałek brało udział 26 ratowników, w tym 15 TOPR-owców, czterech słowackich ratowników górskich, pięciu ratowników grupy specjalistycznej ratownictwa wysokościowego z Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie i dwóch ratowników górniczych. Używana była także specjalistyczna kamera do eksploracji ciasnych korytarzy.
W poniedziałkowy poranek wciąż nie było informacji potwierdzających, że ratownicy zauważyli uwięzionych. Przed godziną 7 rano z zakopiańskiego lądowiska wystartował śmigłowiec Sokół, aby zabrać kilku ratowników, którzy wyszli z jaskini.
"Podstawowym problemem jest ryzyko hipotermii"
Jak wskazywał w niedzielny wieczór w "Faktach po Faktach" Jan Krzysztof, akcja koncentruje się na poszerzaniu wąskiego korytarza, w okolicy którego - według dotychczasowego rozpoznania - mogą znajdować się grotołazi. Naczelnik TOPR przekazał też, że będzie ona prowadzona przez całą noc. - Zmrok ogranicza tylko możliwości transportu śmigłowcem, bo w jaskini działamy w kompletnej ciemności - wyjaśnił.
- Według informacji, które mamy od ratowników, którzy wyszli z jaskini, wydaje się, że jesteśmy bardzo blisko rejonu, gdzie oni [uwięzieni - red.] powinni być. Niestety, czy tam są i w jakim stanie, na razie nie mogę powiedzieć – podkreślił.
Naczelnik TOPR zwrócił uwagę na obecność wody w korytarzu. Jak mówił, jest tam ona "naturalnym zjawiskiem i nie ma wpływu na nasze działania". - Natomiast woda odcięła możliwość powrotu poszukiwanym - zaznaczył. Według oceny ratowników, woda nie zablokowała natomiast dostępu tlenu do uwiezionych.
- Podstawowym problemem jest ryzyko hipotermii. Mamy nadzieje, że są w takim miejscu i w takiej formie, że dotrwają do dotarcia czy do nawiązania jakiegoś kontaktu - mówił.
Według Krzysztofa, trudno przewidzieć, jak długo potrwa akcja ratunkowa: - Wszystko zależy od tego, jak będzie się rozwijać sytuacja, czy nawiążemy kontakt, w jakim będą stanie potrzebujący. Kwestia transportu to jest oddzielna sprawa, którą w tym rejonie mamy bardzo dobrze opanowaną - powiedział.
"W jaskini działa grupa pirotechników"
W rozmowie z Polską Agencją Prasową naczelnik TOPR poinformował, że "w jaskini działa grupa pirotechników". - Poprzez wysadzanie materiału skalnego chcemy poszerzyć otwór jaskini tak, aby można tam było dotrzeć i ewentualnie wynieść poszkodowanych na specjalistycznych noszach jaskiniowych - wyjaśnił.
- Współpracujemy w tym zakresie z Wojskowym Instytutem Technologii Uzbrojenia. Są to specjalistyczne mikroładunki, które umieszczamy w nawierconych dziurach i wysadzamy skałę. Taki skruszony materiał skalny jest wynoszony na zewnątrz - dodał. Urobek jest ręcznie wynoszony poza jaskinię. Naczelnik TOPR zwrócił uwagę, że problemem przy takich operacjach są powstające podczas detonacji gazy. Z uwagi na zadymienie między kolejnymi strzałami ratownicy muszą odczekać czasem nawet kilka godzin, aby odprowadzić wszystkie spaliny.
Poszukiwania grotołazów w najgłębszej jaskini Tatr
Jaskinia Wielka Śnieżna to najdłuższa i najgłębsza jaskinia w Tatrach. Długość jej korytarzy wynosi niemal 24 km, a deniwelacja ponad 800 metrów, choć nie wszystkie korytarze zostały dokładnie zbadane. Jest to jaskinia o skomplikowanych, wąskich korytarzach i przesmykach, która posiada kilka otworów wejściowych. Jest zamknięta dla turystów. Mogą ją eksplorować tylko wykwalifikowani grotołazi.
Dwóch grotołazów w sobotę utknęło w korytarzu, który wypełniła woda. Nawiązali kontakt głosowy ze swoimi towarzyszami, którzy powiadomili ratowników. Wody jest na tyle dużo, że grotołazi nie mają szansy wyjścia. Znajdują się oni w dość odległej od otworu partii tej jaskini w tak zwanych Przemkowych Partiach około 500 m poniżej wejścia do jaskini.
Autor: ft//rzw,adso / Źródło: TVN24, PAP