Prokuratura ma kolejne pytania do Geralda Birgfellnera, który domaga się zwrotu ponad miliona euro za pracę na rzecz spółki Srebrna. Dlatego Austriak będzie zeznawać już po raz siódmy. Nie będzie jednak musiał przyjeżdżać do Polski. Wyjaśnienia sprawy domaga się opozycja. - Kiedy prokuratura uzna, że trzeba przesłuchać Jarosława Kaczyńskiego? - pyta Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej. Rządzący tonują emocje. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Polska prokuratura znów wzywa Geralda Birgfellnera na przesłuchanie. Tym razem najbardziej znany Austriak w polskiej polityce będzie odpowiadać na pytania w Wiedniu.
- To jest człowiek, który ma wszystkiego dosyć - uważa Bartosz Wieliński z "Gazety Wyborczej". Jego zdaniem, gdyby Birgfellner "wiedział, w co się pakuje, robiąc biznesy z Jarosławem Kaczyńskim, to na pewno by w to nie wszedł".
Po publikacji "Gazety Wyborczej" cała Polska dowiedziała się, że Jarosław Kaczyński, który do tej pory kojarzony głównie z działalności politycznej, spełnia się również jako biznesmen dyskutujący o planach budowy wieżowców w centrum Warszawy.
Przygotować inwestycję i dokumentację pod budowę miał właśnie Gerald Birgfellner, którego polecił kuzyn Jarosława Kaczyńskiego, prywatnie teść austriackiego przedsiębiorcy.
"Prowadził biznesy spółki prawa handlowego"
Robienie interesów, nawet tak wielkich jak budowa wieżowca, nie wzbudza większych wątpliwości, chyba że - jak mówi opozycja - robi je czynny polityk, a upublicznione nagranie ze spotkania odbywa się w siedzibie partii politycznej, której w świetle prawa nie wolno prowadzić działalności gospodarczej.
- Wiadomo, że on krystalicznie uczciwy nie jest. Prowadził biznesy spółki prawa handlowego - ocenił Marcin Kierwiński z Platformy Obywatelskiej.
Formalnie Gerard Birgfellner negocjował nie z Jarosławem Kaczyńskim, a ze spółką Srebrna. Niejasna jest jednak rola, jaką pełnił w tych rozmowach prezes Prawa i Sprawiedliwości. - Beze mnie tego państwo z zarządem spółki nie załatwią - miał stwierdzić Jarosław Kaczyński na jednym z nagrań ze spotkania.
Z dokumentów wynika zaś, że na zgromadzeniu wspólników spółki, na którym wyrażono zgodę na budowę wieżowców, pełnił rolę jego przewodniczącego. W styczniu pełniąca wówczas rolę rzeczniczki partii Beata Mazurek tłumaczyła w dniu publikacji nagrań, że Jarosław Kaczyński "wypowiada się wyłącznie w imieniu własnym".
Kilka dni później okazało się, że jego rola była jednak sformalizowana. W lutym Beata Mazurek przekonywała, że prezes PiS "miał prawo do tego, żeby prowadzić określone rozmowy" i "miał do tego upoważnienia".
Sam prezes PiS najpierw milczał, a następnie zaprzeczył jakoby prawo złamał. - Nie mam niczego do zarzucenia sobie - podkreślił w rozmowie w RMF FM.
Innego zdania jest austriacki biznesmen, który domaga się zwrotu ponad miliona euro za swoją pracę na rzecz spółki Srebrna. Prezes Kaczyński deklarował chęć zapłaty, ale - jak tłumaczył - nie miał odpowiednich dokumentów.
"Śmierdząca kupa" i "wielki kapiszon"
"Gazeta Wyborcza" niedługo po "taśmach Kaczyńskiego" opublikowała też faktury wystawione Srebrnej, a Birgellner zeznał, że Kaczyński zmusił go do wręczenia łapówki w wysokości 50 tysięcy złotych.
Pod koniec lutego Jacek Żalek (Porozumienie) oceniał, że biznesmen "chce złapać prezesa na tym, jak żądał łapówki". - Wyłudził pieniądze i nie rejestruje tego, a jedynym dowodem ma być to, że wypłacił pieniądze - kontynuował wiceprzewodniczący klubu PiS. - Kupy się to trzyma? Dużej kupy prawda? To śmierdząca kupa "Gazety Wyborczej" - podsumował polityk.
Prezes PiS pozwał za te doniesienia "Gazetę Wyborczą". Organy ścigania zawiadomiła też opozycja, licząc, że te wyjaśnią sprawę. - Nikt nie przesądza winy na tym etapie. Chodzi o to, żeby zweryfikować zeznania - powiedział Krzysztof Brejza z Platformy Obywatelskiej.
Opozycja jednocześnie wątpi w skuteczność ich działania, przypominając, że dla Srebrnej w przeszłości pracowali obecny szef CBA, szef ABW i syn koordynatora służb specjalnych. Pracami prokuratury kieruje z kolei Zbigniew Ziobro, do którego kilka dni po publikacjach z wizytą przyjechał prezes Prawa i Sprawiedliwości.
"Kiedy prokuratura uzna, że trzeba przesłuchać Jarosława Kaczyńskiego?"
Prokuratura nadal chce się zapoznawać z tym, co ma do powiedzenia austriacki biznesmen. Przesłuchiwano go już sześć razy. W poniedziałek będzie zeznawał po raz siódmy.
- Ja oczekuję na inne przesłuchanie. Kiedy prokuratura uzna, że trzeba przesłuchać Jarosława Kaczyńskiego? - skomentowała Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
Z drugiej strony Jan Mosiński z PiS ocenia, że sprawa budowy wieżowca w Warszawie "to był jeden wielki kapiszon". - Temat wraca, bo takie są procedury - dodaje.
Prokuratura na decyzję czy wszcząć śledztwo ma 30 dni. Zawiadomienia złożono już pół roku temu.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24