Rekordowe 270 milionów złotych zaległych wynagrodzeń to - jak ostrzegają eksperci - jedynie "wierzchołek góry lodowej". Za tymi liczbami kryją się dramaty osób, które miesiącami czekają na wypłatę. - Pracownik bywa traktowany jak darmowy pożyczkodawca - mówi w rozmowie z TVN24+ Nadia Oleszczuk-Zygmuntowska z Polskiej Sieci Ekonomii i przewodnicząca Konfederacji Pracy Młodych. Pracodawcy odpowiadają: chcemy płacić, ale przy rosnących kosztach często nie mamy z czego.Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
Według danych Państwowej Inspekcji Pracy pracownicy nie otrzymali w 2024 roku 270 milionów złotych. To rekord.
Związkowcy mówią, że skala problemu może być znacznie większa.
Widać to także w kancelariach. - Przybywa spraw o niezapłacone wynagrodzenie - przyznaje w rozmowie z TVN24+ Małgorzata Małecka z Kancelarii Prawa Pracy.
Za każdą niewypłaconą pensją kryje się ludzka historia. - Pamiętam szczególnie sytuację pani sprzątającej zatrudnionej przez agencję usługową, której pracodawca miał miesięczne zaległości w wypłatach, a jednocześnie wyjeżdżał na zagraniczne, drogie wakacje - mówi Nadia Oleszczuk-Zygmuntowska z Polskiej Sieci Ekonomii.