Nowy trop w sprawie wyłudzenia miliardów złotych ze SKOK Wołomin. Policjanci badają śmierć mężczyzny, którego zadaniem miało być znajdowanie "słupów" - bezdomnych, którzy posłużyli do wyprowadzenia pieniędzy z Kasy.
Proceder wyłudzania kredytów ze SKOK Wołomin trwał co najmniej od 2009 roku - wynika z ustaleń śledczych. Pod siedzibę Kasy podjeżdżały autobusy z bezdomnymi, którym przyznawano kredyty. Pieniędzy jednak nie dostawali. Trafiały one do organizatorów procederu. Według treści prokuratorskich zarzutów, miał go wymyślić Piotr P., były oficer WSI i były członek rady nadzorczej SKOK Wołomin.
Policjanci z grupy śledczej, rozpracowującej ten proceder, szukali podwładnych osób, do których trafiały wyłudzane miliardy. W ostatnich tygodniach wrócili do sprawy śmierci mieszkańca Szczecina i jego współlokatorki, których ciała odkryto w połowie listopada ubiegłego roku.
- Potwierdzam, że policjanci z Centralnego Biura Śledczego Policji weryfikują hipotezę, która wiąże dwie śmierci z działalnością SKOK Wołomin - mówi portalowi tvn24.pl nadkomisarz Robert Horosz z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji.
Umyci, w garniturach
Zadanie mężczyzny miało polegać na wyszukiwaniu osób ze Szczecina i okolic, które użyczą swoich tożsamości do zaciągania kredytów w oddziałach SKOK Wołomin. Najczęściej były to osoby z marginesu społecznego: bezdomni, alkoholicy lub z problemami osobowościowymi.
Umytych, w garniturach i trzeźwych mężczyzna wsadzał do samochodów. Zawożono ich do centrali SKOK Wołomin lub oddziałów w Gorzowie Wielkpopolskim, Zielonej Górze, Nowej Soli.
Tam wtajemniczeni pracownicy SKOK Wołomin udzielali im kredytów: od kilkuset tysięcy do kilku milionów złotych – wynika z ustaleń śledztwa.
Jako "słupy" byli wyposażeni w sfabrykowaną dokumentację świadczącą o ich wysokich zarobkach, doskonałej kondycji finansowej. Sami w zamian otrzymywali drobne wynagrodzenie, ale nawet porządne ubrania musieli zwracać. Nieco więcej dostawał ich nadzorca - właśnie nieżyjący już mieszkaniec Szczecina.
"Znacznie większe kwoty"
Policyjna specgrupa pracuje na potrzeby aż trzech śledztw w sprawie SKOK Wołomin, które prowadzą prokuratury z warszawskiej Pragi, Szczecina i Gorzowa Wlkp. Najważniejsze jest to ostatnie. Prokuratorzy w tej sprawie zbierają dowody przeciwko zarządcom tej Kasy i jej pracownikom. Zarzuty usłyszał już m.in. były prezes SKOK Wołomin Mariusz G., a także wspomniany wcześniej Piotr P.
Z ustaleń śledczych wynika, że od 2009 do 2014 r. ze SKOK Wołomin przelano na konta "słupów" nie mniej niż 102 mln zł.
"Szacowane kwoty są jednak znacznie większe, na co wskazują wnioski z analizy dokumentów kolejnych ustalonych pożyczek. Na jaw wychodzą nowe wątki sprawy i powiązania personalne z działalnością tego odłamu grupy" – podawała w kwietniu PAP, cytując rozmówcę znającego ustalenia śledztwa.
Zabójstwo?
Jak ustaliliśmy, zwłoki mężczyzny, który zajmował się "słupami", odkryto w połowie listopada ubiegłego roku. Policja w Szczecinie podeszła wtedy rutynowo do sprawy: mieszkanie wyglądało na melinę, on sam miał już przeszłość kryminalną. Kobieta, z którą mieszkał podobnie.
- Zakładamy, że mogło to być zabójstwo ważnego świadka. Nie mogę mówić, co o tym świadczy, poza zagadkową zbieżnością dat. W tej chwili to hipoteza, którą weryfikujemy i daleko do jakichkolwiek zarzutów - mówi nam oficer Komendy Głównej Policji.
Ważna data
Tajemnicą jest nawet dokładna data śmierci mężczyzny i kobiety. Można przypuszczać, że żyli jeszcze 24 października ubiegłego roku, dlatego, że w ich mieszkaniu znaleziono list polecony z taką datą. A zwłoki odkryto około 2 tygodnie później.
To zarazem okres, w którym doszło do istotnych działań policji i prokuratury - 29 października ubiegłego roku zatrzymano prezesa i wiceprezesa SKOK Wołomin. Kilka dni później Piotr P. usłyszał kolejne poważne zarzuty i sąd zdecydował o przedłużeniu mu aresztu. Sędziego przekonały dowody zgromadzone przez policjantów z Komendy Stołecznej Policji, świadczące o tym, że mógł stać za zleceniem ciężkiego pobicia wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego.
Właśnie ten urzędnik odpowiadał za kontrolę działania SKOK Wołomin przez KNF, która ujawniła nieprawidłowości w jej funkcjonowaniu.
Według śledczych P. wynajął recydywistę, który miesiąc wcześniej wyszedł z więzienia po odsiedzeniu wyroku za zabójstwo, aby ciężko pobił wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego.
Piotr P. ma niezwykłe CV jak na członka rady nadzorczej SKOK - choć prokuratura uważa, że jego rzeczywista rola w kasie to "kierowanie zorganizowaną grupa przestępczą". Otóż w połowie lat 90. kierował fundacją Pro Civili, która zdołała wyłudzić kilkaset milionów na szkodę banków, Wojskowej Akademii Technicznej oraz Skarbu Państwa.
Akt oskarżenia w tej sprawie niemal 10 lat leżał w warszawskich sądach, a proces rozpoczął się dopiero niedawno. Tajemniczej fundacji i osobie Piotra P. poświęcony był rozdział w raporcie z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Mimo to politycy od prawicy po lewicę przyjmowali zaproszenia na imprezy organizowane przez kierowany przez niego SKOK Wołomin.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl) Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24