- W SLD nie ma nikogo lepszego niż Jerzy Szmajdziński. Teraz ma jeden procent, ale kampania może to zmienić. Podoba się kobietom, a to ważne – ocenił w TVN24 Leszek Miller. Były premier będzie gościem na sobotnim kongresie SLD.
SLD w sobotę wyłoni nowe władze oraz ogłosi światu swojego kandydata na prezydenta. Zdaniem Leszka Millera, byłego szefa Sojuszu, którego na kongres zaprosił Grzegorz Napieralski, wszystkie karty są już rozdane. - Alternatywy dla prezesury Napieralskiego nie ma. Dla Szmajdzińskiego też nie. To najlepszy kandydat, jakiego SLD może sobie wyobrazić – uważa były premier. Najlepszy, zaznaczył jednak, po odmowie Jolanty Kwaśniewskiej i Włodzimierza Cimoszewicza.
Na razie sondaże dają Szmajdzińskiemu 1 procent głosów. – Tak, ale dobrze prowadzona kampania może znacznie zmienić ten wynik. W SLD nie ma nikogo lepszego – powtórzył Miller. Pytany, czy Szmajdziński ma warunki, by porwać tłumy, Miller odparł. - Na wiecach jest lepszy. Podoba się kobietom, a to jest ważne w kampanii wyborczej – dodał.
"Nie jestem powiernikiem mojego szorstkiego przyjaciela"
Prognozę Aleksandra Kwaśniewskiego, według którego pod koniec kampanii SLD połączy siły z SD i razem poprą Andrzeja Olechowskiego, były premier uznał za nierealistyczną. – W co gra Kwaśniewski? Nie jestem powiernikiem mojego szorstkiego przyjaciela. Nie wiem, co mu w duszy gra. To jest inteligentny, bardzo ciekawie się zachowujący polityk. Ale w to nie wierzę. SLD nie przerzuci głosów na Olechowskiego, to nierealne – stwierdził.
Pytany, czy sam miał ambicje prezydenckie, odparł, że nie zna polityków, którzy takowych nie posiadają. - Ja też miałem, ale wiedziałem, że to się skończyło, gdy zostałem premierem. Wierzyłem, że nie można przejść z Ujazdowskich na Krakowskie Przedmieście. Premierzy znacznie szybciej się zużywają niż prezydent. Prezydent to praca lekka, łatwa i przyjemna – ocenił.
Precedens Tuska?
Dlatego, jak dodał, "patrzy z fascynacją" na eksperyment przeprowadzany przez Donalda Tuska. - Jak mu się uda zostać prezydentem, to będzie ciekawy precedens – ocenił.
I zdiagnozował metodę szefa rządu: - Po pierwsze premier przyjął założenie, że nie ogłasza przykrych dla społeczeństwa komunikatów. Po drugie, bawi się w podchody. Rysuje strzałki, chowa się, a wszyscy po nich biegną, zamiast stawiać własne. Na tym polega słabość opozycji - dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24