Konflikt na Ukrainie zwiększa przekonanie wielu Polaków, że przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej i duża armia uczyniłyby kraj bezpieczniejszym - zauważa dr Waldemar Urbaniak z Wyższej Szkoły Humanistycznej w Szczecinie. Według sondażu prawie połowa obywateli chciałaby powrotu powszechnego poboru. MON wyjaśnia: obowiązkowe powołania "w kamasze" Polakom nie grożą.
W sondażu przeprowadzonym przez CBOS dla dziennika "Metro" poparcie dla armii składającej się tylko z zawodowców spadło wśród dorosłych Polaków w ciągu kilku lat z 54 (w 2008 roku) do 47 procent. Tych, którzy chcieliby powrotu obowiązkowej służby wojskowej, jest dziś łącznie 45 procent, przy czym 34 procent postuluje, by armia składała się i z żołnierzy zawodowych, i z poborowych, a 11 procent chce wojska opartego na powszechnym poborze. Zdaniem prawie co czwartego badanego (24 proc.) to, że młodzi Polacy nie muszą już iść "do woja" przyczynia się do spadku bezpieczeństwa kraju.
Badanie odbywało się w okresie trwania konfliktu na Ukrainie.
Wojna na Ukrainie przestraszyła Polaków
- To co się wydarzyło na wschód od Polski ma wpływ na postawę Polaków i ich zainteresowanie tym, co się dzieje. Będziemy szukać rozwiązań, żeby to obywatelskie zaangażowanie wykorzystać dla bezpieczeństwa Polski. Nie myślimy o powrocie do armii z poboru, ale jeśli jest tak, jak w badaniach, to niech się to przełoży na jakieś formy ochotnicze, na współdziałanie z armią - stwierdził w rozmowie z TVN24 szef resortu obrony, Tomasz Siemoniak, komentując wyniki badania.
- Wydaje się, że przyczyna tego stanu rzeczy, tak radykalnej zmiany opinii Polaków w tej kwestii, jest oczywista i wiąże się z gwałtownym spadkiem poczucia bezpieczeństwa, a to związane jest ściśle z konfliktem na Ukrainie - uznał z kolei dr Waldemar Urbanik. - Duża armia niekoniecznie musi być sprawna, ale duża w opinii Polaków jest jednym z gwarantów bezpieczeństwa. Tak przez lata definiowaliśmy nasze bezpieczeństwo - zauważył ekspert.
"Z niewolnika nie ma robotnika"
- Oczywiście, jak najbardziej jestem "za", bo można zauważyć na ulicy chłopców, którym by się przydała szkoła życia - tak tłumaczył swe poparcie dla powszechnego poboru student Akademii Morskiej w Szczecinie, pytany przez TVN24.
Inny mieszkaniec Szczecina także uznał, że pobór by się przydał, dodał jednak, że dla osób, które nie decydowałyby się na pozostanie w armii okres służby powinien być krótszy, tak by pobyt w wojsku nie stanowił "wielkiej wyrwy w życiorysie".
Inny uczestnik sondy, reprezentant starszego pokolenia, twardo przekonywał, że "ojczyzny trzeba bronić" i pobyt w wojsku jest potrzebny, choć może "nie w takim zakresie jak kiedyś".
Były też jednak głosy podające w wątpliwość pomysły powrotu do obowiązkowego poboru. - Myślę, że taki żołnierz, który sam się zgłosi, będzie lepiej służył ojczyźnie niż taki, który poszedł tam z musu - uznał jeden z mieszkańców Białegostoku. - Z niewolnika nie ma robotnika - skwitowała inna mieszkanka tego miasta.
Autor: adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: chor. R. Mniedło/11LDKPanc.