Jeżeli nic się nie wydarzy, to mam nadzieję, że 85-90 proc. szkół przystąpi do strajku - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 i na tvn24.pl szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. - Sądzę, że to jest mniej więcej na poziomie 80-90 proc. nauczycieli - dodał, pytany o skalę zapowiadanej akcji. Strajk w szkołach może rozpocząć się już 8 kwietnia.
Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 i na tvn24.pl zapewnił, że "granicą nieprzekraczalną podczas strajku nauczycieli jest interes ucznia".
Broniarz: przesunięcie egzaminów jest możliwe
Pytany, czy interes ucznia mówi o tym, by uczeń został poddany egzaminom na koniec ósmej klasy, na koniec gimnazjum, odparł: - Jest to możliwe, każdy scenariusz jest brany pod uwagę, nawet przesunięcie tych egzaminów jest możliwe. Tutaj powołuję się na opinię pani minister [byłej szefowej resortu edukacji - przyp. red.] Katarzyny Hall, która również uważa, że przesunięcie tych egzaminów wyjdzie tylko z korzyścią dla uczniów - wskazał Broniarz.
- Mimo wszystko przesunięcie egzaminów jest możliwe, natomiast zwracamy uwagę na to, że wtedy skumulują się egzaminy ósmej klasy, gimnazjalny i matura - i będzie problem dla CKE [Centralnej Komisji Egzaminacyjnej - przyp. red.] - dodał szef ZNP.
Od 5 marca trwa referendum strajkowe zorganizowane przez Związek Nauczycielstwa Polskiego w ramach prowadzonego sporu zbiorowego. Potrwa do 25 marca. Odbywa się we wszystkich szkołach i placówkach, z którymi w ramach sporu zbiorowego zakończono etap mediacji, nie osiągając porozumienia co do żądania podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych o tysiąc złotych. Jeśli taka będzie wyrażona w referendum wola większości, strajk ma się rozpocząć 8 kwietnia.
Oznacza to, że jego termin może się zbiec z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma się odbyć egzamin gimnazjalny, a 15, 16 i 17 kwietnia - egzamin ósmoklasistów. Matury mają się rozpocząć 6 maja.
"Rząd nie przedstawił żadnej propozycji, czekamy na nią"
- Dzisiaj mamy 19 marca. 4 marca ogłosiliśmy datę tego protestu i przez dwa tygodnie nie dzieje się nic. Poza obelgami, uwagami, atakami mniej czy bardziej wybrednymi, grzecznymi - na związek, nauczycieli, na mnie - rząd nie przedstawił żadnej propozycji. Czekamy na tę propozycję - podkreślił Broniarz. - Tracimy czas. Nie dzieje się nic, co by wskazywało na to, że przybliżamy się do rozwiązania tego problemu - zaznaczył.
Jednak - jak przyznał - "od mniej więcej soboty sprawy przyspieszyły". Powiedział, że miało to związek z jego wypowiedzią w Radiu ZET. Broniarz, mówiąc w sobotę w wywiadzie o zapowiedzianym strajku w oświacie, przypomniał między innymi, że w kompetencji nauczycieli, rad pedagogicznych leży klasyfikowanie, ocenianie i promowanie uczniów.
- To też jest potężny oręż w ręku nauczycieli, chcielibyśmy, żeby rząd miał tego świadomość - mówił szef ZNP w rozmowie radiowej. - Jeżeli skorzystamy także z tego oręża, to będziemy mieli w edukacji totalny kataklizm związany z rekrutacją albo zakończeniem kolejnych cykli edukacyjnych przez dzieci, uczniów polskich szkół - powiedział.
Broniarz wyjaśnił we wtorek w "Rozmowie Piaseckiego", że to przyspieszenie polega na tym, iż na 25 marca zostało zwołane prezydium Rady Dialogu Społecznego przy silnym wsparciu Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ). Podkreślił jednocześnie, że to odległy termin.
- To jest także strata tygodnia na rozmowy, dyskusję - wskazał.
"Nadmiernie emocjonalna, ale reakcja na wypowiedzi minister"
Odnosząc się do swojej wypowiedzi z soboty, przyznał, że "to jest - może nadmiernie emocjonalna - ale reakcja na to, co działo się w wypowiedziach minister Anny Zalewskiej".
- Dosyć lekceważąco, cynicznie nawiązywała do skali protestu, rozmiarów tego protestu, faktu, że niewielka grupa nauczycieli protestuje, więc my zwróciliśmy uwagę jej, bo ten komunikat był czytelny dla niej. Dla żadnego polityka, także dziennikarza nie był zrozumiały, ale pani minister wiedziała, co kryje się w kompetencjach rady pedagogicznej i reakcja sobotnia, rozpoczęcie procedur związanych z zebraniem Rady Dialogu Społecznego pokazuje, że oczywiście zrozumiała. Mam nadzieję, że całkowicie zrozumiała - powiedział szef Związku Nauczycielstwa Polskiego.
"Piłka leży po stronie rządu"
Pytany, czy zerwanie egzaminów jest możliwe, odparł: - Nie chcielibyśmy, żeby rząd traktował to jako element walki politycznej czy próby zdezawuowania nauczycieli poprzez przeciąganie rozmów i siłą rzeczy zmuszenie nas do takiego faktu, ale zwrócę uwagę na to, że piłka leży dzisiaj po stronie rządu i tracimy czas na jakieś przepychanki słowne, na niepotrzebną dyskusję w tym zakresie.
Zapytany, czy scenariusz, w którym w 2019 roku nie odbyłyby się albo odbyłyby się później matury, jest dla niego scenariuszem wyobrażalnym, Broniarz powiedział: - Jeżeli nie dojdziemy do porozumienia, to - niestety - musimy sobie także z tego zdawać sprawę, stąd nasze zabiegi o to, żeby ten proces dyskusji z rządem przybrał na tempie, na sile, ale przede wszystkim na konkretach.
Jednak, jak podkreślił, scenariusz, w którym uczniowie w roku szkolnym 2018/2019 w ogóle nie otrzymaliby promocji i świadectw, jest dla niego scenariuszem niewyobrażalnym. - Jest to granica - zaznaczył Broniarz.
I dodał: - Tak jak lekarze bez pacjentów, pielęgniarki bez pacjentów, tak my, niestety, nie jesteśmy w stanie skutecznie protestować.
Na uwagę, że w sobotę jeszcze takiej opcji nie wykluczał, odpowiedział: - Nie przestraszyłem się. Ja tylko pokazywałem w reakcji na wypowiedzi minister Zalewskiej, dosyć cynicznej i lekceważącej, jakie są możliwości.
"Nikomu nie groziłem"
Szef ZNP odniósł się również do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który powiedział, że "żadną miarą nie powinno dochodzić do takiego szantażu moralnego, na jaki pozwolił sobie przewodniczący Broniarz, gdzie groził rodzicom, uczniom". - Absolutnie nikt w takim języku nie powinien mówić. Nie wyobrażam sobie, żeby do czegoś takiego doszło - podkreślił premier.
- Nikomu nie groziłem - odparł Broniarz. - Informowałem i jakby pan posłuchał dziennikarza Zetki, to dokładnie on tak to prezentował, natomiast tego rodzaju wypowiedzi premiera, które mnie stawiają pod ścianą czy nauczycieli pod ścianą, są elementem właśnie takiego szantażu psychicznego, presji. Wam wolno protestować, najlepiej w wakacje, w wolną sobotę, pod MEN, ale nie w czasie egzaminów czy w przededniu egzaminów - skomentował prezes ZNP.
"Mam nadzieję, że 85-90 proc. szkół przystąpi do strajku"
Zapytany, na ile powszechny jest entuzjazm wobec strajku nauczycieli, Broniarz odpowiedział, że jest on zróżnicowany, ale najniższy wskaźnik wyniku referendalnego to 72 procent.
Jak dodał, to są wyniki z zespołu szkół na Śląsku. - Tyle tylko, że w tej szkole jest cała masa dochodzących nauczycieli, biorąc pod uwagę, że są to szkoły wielozawodowe - mówił.
Dopytywany, ile szkół w całej Polsce 8 kwietnia ogłosi rozpoczęcie akcji strajkowej, gość "Rozmowy Piaseckiego" odparł: - Jeżeli nic się nie wydarzy, to mam nadzieję, że 85 do 90 proc. szkół przystąpi do strajku.
- Sądzę, że to mniej więcej jest na poziomie 80-90 proc. nauczycieli. Tym bardziej że spodziewamy się poparcia ze strony nauczycieli Solidarności, tych szeregowych członków Solidarności, którzy mówią, że ta bieda nauczycielska nie powinna nas różnić politycznie czy związkowo, mamy wspólny interes poprawy polskiej edukacji - powiedział.
"Dobry fachowiec musi być także godziwie wynagradzany"
Jak podkreślił Broniarz, "wszystko zaczyna się od dobrego nauczyciela". - Nie można bazować tylko i wyłącznie na kwestiach związanych z misją, posłannictwem, zaangażowaniem w szkołę. Ten nauczyciel jako dobry fachowiec musi być także godziwie wynagradzany - dodał.
Szef ZNP zaznaczył, że jego celem jest "poprawa sytuacji materialnej nauczycieli i pracowników oświaty jako droga do poprawy polskiej edukacji, ale nie w wersji minister Anny Zalewskiej".
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24