Natowska strategia traktowania Rosji jako partnera się skończyła - uważa szef MON Tomasz Siemoniak, który razem z prezydentem weźmie udział w szczycie Sojuszu Północnoatlantyckiego w Newport. Jego zdaniem nie można kurczowo trzymać się porozumienia NATO - Rosja z 1997 roku. - To Rosja zaczęła, to Rosja złamała te postanowienia, to NATO i Zachód muszą wyciągnąć z tego wnioski - stwierdził w "Jeden na jeden".
- Gdy rozmawiamy o najbliższych latach czy dziesięcioleciach, nie możemy cały czas oglądać się za siebie i szukać w papierach uzasadnień do tego, żeby nic nie robić. Właśnie to jest czas działania - stwierdził Siemoniak.
I dodał: - Zupełnie inaczej się patrzy na Rosję i zupełnie inaczej się będzie o niej mówiło na tym szczycie - stwierdził Siemoniak. Dodał, że wszyscy w NATO, w tym także najwięksi sympatycy Rosji, zdali sobie sprawę z tego, że państwo rządzone przez prezydenta Władimira Putina straciło wiarygodność.
- Sądzę, że prezydent Putin też czeka na to, co szczyt NATO powie, jak daleko będzie sięgać determinacja Zachodu - powiedział Siemoniak.
"Sprawy zaszły bardzo daleko"
Siemoniak powiedział też, że w Newport dojdzie do spotkania z ukraińskimi władzami. On sam ma zaplanowane rozmowy z ministrem obrony Ukrainy.
Nawiązując do konfliktu ukraińskiego, stwierdził, że do pokoju na Ukrainie "jest długa droga", dlatego że "sprawy zaszły bardzo daleko". Wskazał na dużą liczbę zabitych, anektowany Krym, destabilizację państwa ukraińskiego.
- Sytuacja na Ukrainie doszła do takiego punktu, w którym, jeżeli nie udzieli się realnej pomocy Ukrainie w różnych obszarach, to Ukraina może się nie obronić - powiedział Siemoniak. Wyjaśnił, że nie chodzi tu wyłącznie o pomoc wojskową. Polsce zależy na wspólnej decyzji NATO w tej sprawie. - Bierzemy tutaj pod uwagę interes Polski, położenie i możliwości. Ukraina ma tak wielkie potrzeby, że jedno państwo nie jest w stanie im podołać. Oczekujemy, że NATO się nimi zajmie - dodał.
Autor: pk/tr / Źródło: tvn24