Dziewięciolatek zmarł po wypadku na karuzeli, właściciel lunaparku skazany

Do tragedii doszło w lipcu 2018 roku
Rzecznik sądu: Doszło do pęknięcia łączenia gondoli z ramieniem karuzeli
Źródło: TVN24

Sąd Rejonowy w Szczytnie (woj. warmińsko-mazurskie) skazał Jacka T., właściciela objazdowego lunaparku, na półtora roku więzienia. Mężczyzna odpowiadał za to, że w jego parku rozrywki doszło - w lipcu 2018 roku - do wypadku, po którym zmarł dziewięcioletni chłopiec. Oskarżony ma też zapłacić 200 tysięcy złotych nawiązek na rzecz matki zmarłego dziecka i wujka, który feralnego dnia był z chłopcem na karuzeli. Wyrok nie jest prawomocny.

Do wypadku doszło 22 lipca 2018 roku w Szczytnie. Dziewięciolatek kręcił się na karuzeli w wesołym miasteczku razem ze swoim wujkiem. Jak relacjonowali świadkowie, w pewnym momencie gondola przechyliła się, ale karuzela jeszcze przez kilkadziesiąt sekund kręciła się nadal, a chłopiec uderzał głową o podłoże. Dziecko doznało poważnych obrażeń, zostało zabrane do szpitala w Szczytnie. Tam chłopiec zmarł.

Prokuratura Rejonowa w Szczytnie postawiła we wrześniu 2019 roku, wówczas 40-letniemu, właścicielowi wesołego miasteczka Jackowi T. zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci dziewięciolatka i narażanie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu opiekuna, który towarzyszył dziecku na karuzeli.

Prokuratura: oskarżony miał obowiązek kontrolowania stanu technicznego

Do tragedii doszło w lipcu 2018 roku
Do tragedii doszło w lipcu 2018 roku
Źródło: Kontakt 24

Jak podali śledczy, karuzela miała decyzję o dopuszczeniu do użytku przez Urząd Dozoru Technicznego, ale Jacek T. miał obowiązek kontrolowania jej stanu za każdym razem po przywiezieniu jej na miejsce użytkowania i zmontowaniu.

W ocenie prokuratury oskarżony dokonał tej kontroli w sposób niedbały.

- Podejrzanemu zarzucono, iż jako osoba odpowiedzialna za stan techniczny i konserwację maszyn, dopuściła do ich użytkowania bez należytego sprawdzenia stanu technicznego, w szczególności połączeń spawalniczych, które były niesprawne, w wyniku czego doszło do tragicznego wypadku – mówił Krzysztof Stodolny, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

Właściciel lunaparku mówił o wadach ukrytych

Jacek T. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu przestępstwa. Złożył obszerne wyjaśnienia i wskazał, że nie mógł zauważyć niesprawności tego urządzenia z uwagi, iż spaw znajdował się - jego zdaniem - w miejscu niewidocznym.

OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>

Sprawa trafiła do mediacji, ale stronom nie udało się porozumieć. Ruszył więc proces.

Więzienie i kary nawiązki dla oskarżonego

We wtorek Sąd Okręgowy w Olsztynie wymierzył oskarżonemu karę roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Ma on też zapłacić po 100 tysięcy złotych nawiązki na rzecz matki dziecka oraz pokrzywdzonego wujka. Orzeczono też wobec niego dwuletni zakaz prowadzenia działalności związanej z wesołym miasteczkiem. Wyrok jest nieprawomocny.

- Sąd uznał, że wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. Na Jacku T., jako właścicielowi lunaparku ciążył obowiązek bieżącego sprawdzania stanu technicznego urządzeń. W szczególności karuzel. W ocenie sądu Jacek T. tego obowiązku nie dochował. Doszło do pęknięcia łączenia godoli z ramieniem karuzeli. Osoby, które były w godoli, wypadły z niej i doznały obrażeń ciała. Jedna z osób zmarła - mówi przed kamerą TVN24 Olgierd Dąbrowski-Żegalski, rzecznik Sądu Okręgowego w Olsztynie.

Czytaj także: