- Jeśli ktoś popełni przestępstwo seksualne wobec dziecka, nigdy nie następuje zatarcie. A dlaczego ma nastąpić, jeśli ktoś zakatuje dziecko? - pytał w TVN24 Mariusz Szczygieł, autor artykułu o dzieciobójczyni, która po zatarciu kary dalej uczyła w szkole.
Jak napisał "Duży Format", w 1982 r. Ewa T. (inicjały zmienione) została skazana na 15 lat więzienia za skatowanie swojego sześcioletniego pasierba paskiem. Po odsiedzeniu 10 lat wyszła na wolność, a kolejne 10 lat później wyrok uległ zatarciu.
Od tego czasu była nauczycielką, a od kilku lat również ekspertem Ministerstwa Edukacji Narodowej. W klasach, w których uczyła matematyki i religii, dzieci musiały stosować się do bezwzględnego regulaminu - m.in. używać długopisu wyłącznie z granatowym wkładem, przebywać w bezwzględnej ciszy, a uczeń który nie usłyszy nauczycielki dostaje jedynkę.
"Tekst był rodzajem interwencji"
- Bardzo się cieszę, że pani minister Krystyna Szumilas wydała wczoraj oświadczenie w porozumieniu z ministrem sprawiedliwości, że ten przepis powinien się zmienić. Dlatego, że jeśli ktoś popełni przestępstwo seksualne wobec dziecka, nigdy nie następuje zatarcie. A dlaczego nie ma nastąpić, jeśli ktoś zakatuje dziecko? - mówił w TVN24 autor artykułu, Mariusz Szczygieł.
Reporter odniósł się też do kontrowersyjnego regulaminu, który stosowała nauczycielka.
- Że ten regulamin nie zrobił w szkole wrażenia na nikim, to jaka to musi być szkoła, jeśli ten regulamin jest czymś normalnym? Dla mnie i dla wielu osób, z którymi rozmawiałem jest taką symboliczną przemocą. Ta pani już nie może bić dzieci, ale musi mieć nad nimi władzę. To jest forma przemocy - mówił. Jak tłumaczył Szczygieł, z tego powodu jego tekst nie był tylko rodzajem interwencji.
- Celem mojego tekstu było pokazanie, jak się rodzi osobowość autorytarna, bo mówić o tym nigdy dość. Chciałem pokazać pewien mechanizm, skąd się wzięła osobowość mojej bohaterki, negatywnej niestety.
Autor: nsz//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24