My często robimy porównanie ryzyka. Proszę popatrzeć na dwie sytuacje: człowiek zakaża się koronawirusem, gorączkuje, ma duszność, ląduje w szpitalu, w końcu ląduje na OIOM-ie. Jak to ryzyko porównać ze szczepionką, która może dać jedno na 100 tysięcy, jedno na 50 tysięcy poważniejsze działanie niepożądane? - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 profesor dr hab. n. med. Jacek Wysocki. - Proszę porównać te dwie sytuacje: chorobę z tym ryzykiem szczepionki - zaznaczał.
W poniedziałek podczas konferencji prasowej przedstawiciele Europejskiej Agencji Leków (EMA) przekazali, że zarekomendowali wprowadzenie na rynek szczepionki na koronawirusa od firm Pfizer i BioNTech. - Jest to znaczący krok w walce z pandemią - powiedziała dyrektor Agencji Emer Cooke. EMA zaleciła pozwolenie na dopuszczenie szczepionki do obrotu dla osób od 16. roku życia.
"Zawsze badania pediatryczne idą w drugim rzucie, a tu jest dodatkowy element, że dzieci nie chorują tak ciężko"
Profesor dr hab. n. med. Jacek Wysocki, kierownik Katedry i Zakładu Profilaktyki Zdrowotnej Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu był pytany w poniedziałek w "Faktach po Faktach" w TVN24, co ze szczepieniami młodszych osób.
- Szczepionka była badana przede wszystkim, żeby chronić przed ciężkimi zakażeniami, stąd badano przede wszystkim dorosłych. Zawsze badania pediatryczne idą w drugim rzucie, a tutaj jest dodatkowy element, że dzieci nie chorują tak ciężko, więc one w tym tempie badań było troszeczkę opóźnione. Pewnie będą dalej badane i pewnie jakieś rozstrzygnięcia w tej sprawie przyjdą - powiedział profesor.
Zauważył, że "w Polsce w naszym programie szczepień na razie założono, że szczepić będziemy powyżej 18. roku życia". - Ale po hierarchii grup, które będą wchodzić w kolejności do szczepienia widać, że główne zainteresowanie pójdzie w stronę osób starszych - dodał.
"Sugerujemy, żeby tych szczepień nie łączyć"
Zapytany, czy można w podobnym czasie szczepić się na grypę i na COVID-19, odpowiedział twierdząco. - Ale sugeruję, żeby tych szczepień nie łączyć - zaznaczył.
- My mało jeszcze wiemy, tyle co z badań klinicznych, o działaniach niepożądanych po szczepionce przeciwko covidowi. Wiemy, że boli ręka, że może boleć głowa, że może być jednodniowy skok gorączki, a więc nie łączmy tych szczepionek razem. My sugerujemy (żeby) zrobić jedną, zrobić przynajmniej tygodniową przerwę i wykonać drugą - wyjaśnił.
- Jest dużo faktorów nieznanych w tym roku. Nosimy maseczki, na razie nie działają szkoły, uczelnie wyższe - to może spowodować, że zachorowań na grypę będzie mniej, ale tego nie wiemy. W zasadzie każdego roku, jak podejmujemy decyzję o szczepieniu przeciwko grypie, to ja to zawsze moim pacjentom tłumaczę: to tak, jakbyśmy kupowali polisę autocasco, może nie będzie potrzebna, ale kupujemy dla swojego bezpieczeństwa - mówił.
"Ryzyko szczepionki jest znikome w stosunku do ryzyka, które ciągnie się za chorobą"
Europejska Agencja Leków na konferencji przekazała również, że "ocena naukowa opiera się na sile dowodów naukowych dotyczących bezpieczeństwa, jakości i skuteczności szczepionki", a "dowody pokazują, że korzyści są większe niż ryzyko".
Profesor Wysocki ocenił, że "ryzyko nie jest duże". - My często robimy w zakaźnictwie porównanie ryzyka. Proszę popatrzeć na dwie sytuacje: człowiek zakaża się koronawirusem, gorączkuje, ma duszność, ląduje w szpitalu, w końcu ląduje na OIOM-ie. Jak to ryzyko porównać ze szczepionką, która może dać jedno na 100 tysięcy, jedno na 50 tysięcy może poważniejsze działanie niepożądane? A reszta będzie miała tak zwaną reakcję na szczepionkę, czyli będzie miała ból głowy, może gorączkę, może dreszcze - mówił.
- Proszę porównać te dwie sytuację: chorobę z tym ryzykiem szczepionki. To jest dokładnie to, co mówi Europejska Agencja Leków. Ryzyko szczepionki jest znikome w stosunku do ryzyka, które ciągnie się za chorobą - zaznaczył.
"My dziennie tracimy 500 naszych rodaków w oczekiwaniu na szczepionkę. Czy można mówić o pospiesznym jej wprowadzaniu?"
Profesor mówił, że firma Pfizer wykonała badanie na 45 tysiącach ludzi, a wymogi "nie były wybitnie łagodne". - Chcąc porównać efekty szczepionki do jej braku, (firma) podawała połowie tej grupy placebo i porównywała różnego rodzaju reakcje, które występowały - uzupełnił.
- Takie grupy po 20, 40, 60 tysięcy to są grupy standardowo badane przy wprowadzaniu szczepionek, więc tutaj żadnego obniżenia poprzeczki nie było. Natomiast było zastosowanych szereg technik pozwalających szybko prowadzić badania na przykład na ogół się czeka aż do końca badania, żeby przeanalizować wszystkie wyniki, a tu stosowano metodę rolowania - ujawniano częściowo specjalnym grupom analitycznym te wyniki - tłumaczył.
- Patrząc na Polskę, dziennie tracimy 500 naszych rodaków w oczekiwaniu na szczepionkę. Czy można mówić o pospiesznym wprowadzaniu tej szczepionki? Ono było szybkie, ale szybkie na miarę potrzeb - skomentował.
Źródło: TVN24