Miliona złotych odszkodowania domaga się pacjentka Onkologicznej Poradni Genetycznej szpitala na szczecińskich Pomorzanach. Lekarze wykryli u kobiety torbiel, która potem okazała się złośliwym nowotworem. Pacjentka twierdzi, że za późno wykonano jej niezbędne badania. Szpital odpiera zarzuty.
Pani Joanna trafiła do poradni 13 lat temu, bo jej matka zmarła na raka piersi. Chciała być pewna, że jeśli jest w grupie ryzyka, będzie pod kontrolą.
Kobieta twierdzi, że mimo to lekarze przez lata uznawali raka w jej piersi za torbiel i nie zlecali jej biopsji ani mammografii.
Jak relacjonuje kobieta, w 2014 r. - gdy torbiel znacząco się powiększyła - uspokajano ją, że "się wchłonie" i tylko na wyraźne jej żądanie zlecono biopsję.
Badanie potwierdziło, że to rak. Kolejne wykazały, że jest złośliwy i zaszły przerzuty na węzły chłonne.
Dwie operacje
Kobieta trafiła do Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii. Dziś jest po chemioterapii, przeszła dwie operacje.
Jak mówi, czuje się oszukana. - Myślałam, że jestem pod fachową opieką. Bałam się, że mogę zachorować, bo mama była chora, a okazało się, że oni mi go wyhodowali (raka - red.) - stwierdza pani Joanna.
Dlatego domaga się od szpitala miliona złotych odszkodowania. Sprawa trafiła do sądu. Termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.
Szef Onkologicznej Poradni Genetycznej prof. Jan Lubiński w rozmowie z reporterem TVN24 przyznał, że faktycznie pacjentka już 13 lat temu została przydzielona do grupy podwyższonego ryzyka, ale jak tłumaczył, specjaliści po badaniach USG nie widzieli wskazań do bardziej szczegółowych działań.
Jak wyjaśniał dyrektor, skuteczność USG we wczesnym wykrywaniu raka wynosi jedynie 60 proc. Ponadto światowe wytyczne są takie, że jeśli specjalista stwierdza po badaniu USG, że wszystko jest w porządku, to nie ma przesłanek do biopsji.
Autor: MAC / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24