Na lotnisku w Mirosławcu przez sześć lat nie udało się uruchomić systemu ILS – powiedział w "Magazynie 24 godziny" dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik. Tłumaczył też, że ubezpieczenie samolotu byłoby zbyt kosztowne - Nie mamy w siłach powietrznych żadnego ubezpieczonego samolotu - mówił gen. Błasik.
- Ubezpieczenie eskadry kosztowałoby MON bardzo duże pieniądze. A szacunkowy całkowity koszt samolotu typu CASA to 100 mln złotych – wyjaśnił generał. Dlatego żaden samolot polskich sił zbrojnych nie jest ubezpieczony. Piloci ubezpieczają się indywidualnie.
Duże problemy z ILS
Pytany o system ILS, który naprowadza pilotów w trudnych warunkach atmosferycznych, stwierdził: - Na tym lotnisku ILS był wyłączony ze względu na to, że nie był oblatany przez samolot laboratorium – tłumaczył. Jak wyjaśnił, najpierw ILS przechodzi testy, potem musi zostać opracowana procedura, wreszcie następuje sprawdzenie przez samolot-laboratorium. W Mirosławcu system nie przeszedł tego testu.
ILS został zainstalowany sześć lat temu. Nie doszło do sprawdzenia ze względu na jego dużą awaryjność. Były duże problemy z tym systemem, kilkakrotnie przyjeżdżał serwis ILS został zainstalowany
Generał jest przekonany, że pilot musiał wiedzieć, że nie może liczyć na ILS. - Każdy pilot lądujący na lotnisku innym niż macierzyste ma obowiązek zapoznać się z jego wyposażeniem i parametrami. A to byli bardzo doświadczeni piloci - zapewnił.
CASY nieprędko polecą
Mimo tego, że CASY są często używane do transportu żołnierzy i może być problem ze zmianą w Iraku, generał zamierza pozwolić im latać dopiero po zakończeniu prac nad analizą parametrów technicznych samolotu z zachowanej czarnej skrzynki. Ma to zająć kilka tygodni, w zależności od tempa prac badającej ją komisji. Dopiero to może ewentualnie wykluczyć wadę konstrukcji maszyny.
Dwóch oficerów się dosiadło
Gen. Błasik przyznał, że pierwsza informacja, którą przekazał ministrowi była taka, iż na pokładzie było 18 osób. - Jednak regulamin lotów, który został opracowany w 2006 r. i zatwierdzony, pozwala na zabranie innych oficerów, w tym przypadku nie uczestniczących w konferencji o bezpieczeństwie lotów. Zgodę na to wydaje dysponent statku powietrznego, w tym wypadku pan gen. Andrzejewski (Andrzej, d-ca Brygady Lotnictwa Taktycznego, zginął w katastrofie) po uzyskaniu akceptacji przez dowódcę załogi" - podkreślił Błasik. Dodał, że na pokładzie było dwóch oficerów, którzy nie brali udziału w konferencji.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24