Miał zaledwie 30 lat. Przejażdżka kultowym ferrari, o której śnił od dzieciństwa była jego ostatnią. Będzie nam go brakować - wspomina tragicznie zmarłego Jarosława Zabiegę redakcja "Super Expressu".
Dziewięć dni temu skończył 30 lat. W najbliższy weekend w gronie najbliższych miał świętować w Zakopanem swoje urodziny. Wyjazdu w swoje ukochane Tatry nie doczekał. W wypadku samochodowym zginął nasz redakcyjny kolega, wspaniały dziennikarz motoryzacyjny Jarosław Zabiega - napisał "Super Express".
Każdy, kto kocha samochody, marzy, aby takim autem się przejechać. Dla Jarka spełnienie marzeń oznaczało śmierć. baran3
Nad ranem nadzieja zgasła. Policja potwierdziła, że Jarek poniósł śmierć na miejscu baran2
W ferrari po śmierć
Jechali ul. Puławską w stronę Piaseczna, gdy samochód uderzył w filar wiaduktu i stanął w płomieniach. Siła uderzenia była tak duża, że kierowcę i pasażera strażacy znaleźli obok auta. Lekarze podjęli próbę reanimacji. Zientarski walczy o życie w szpitalu. Ma poparzone ciało i złamany kręgosłup.
- Nadzieja w bliskich Jarka i nas, jego przyjaciołach, tliła się długo. Agata, z którą mieli się wkrótce pobrać, całą nieprzespaną noc wierzyła, że to Jarek ocalał z tego wypadku i walczy o życie w szpitalu. Niestety. Nad ranem nadzieja zgasła. Policja potwierdza, że Jarek poniósł śmierć na miejscu - napisał "SE".
"Nadgarstek" już nie zagra
W grudniu 1998 roku Jarosław Zabiega zaczął pracę w "Super Expressie". Miał wtedy 20 lat i mieszkał z rodzicami w rodzinnym domu w Wesołej.
- Wszechstronnie utalentowany. Ciekawy świata. Miał niespożytą energię i głowę pełną pomysłów. Grał na fortepianie, świetnie jeździł na nartach, biegał, był coraz lepszym tenisistą. Ambitny do granic możliwości. We wszystkim chciał być najlepszy - wspomina redakcja "SE".
Wszechstronnie utalentowany. Ciekawy świata. Miał niespożytą energię i głowę pełną pomysłów. Grał na fortepianie, świetnie jeździł na nartach, biegał, był coraz lepszym tenisistą. Ambitny do granic możliwości. We wszystkim chciał być najlepszy. bran1
Żegnamy Cię, Jarku, i bardzo żałujemy, że już nigdy nie pogadamy o naszych dzieciach, tenisie, działce w Wesołej i paru innych rzeczach. baran4
- W redakcji mówiliśmy o nim Nadgarstek, bo podkręcane przez niego piłki śmigały z dużą prędkością. Cierpliwie słuchał rad kolegów i sugestii Czytelników, z całej Polski, z którymi testował motoryzacyjne nowości. Nie bał się prędkości, ale kierował bezpiecznie i z głową. Latał po całym świecie. Na samochodowych targach śledził nowości, które potem z polotem opisywał naszym Czytelnikom. Za kilka dni, jak co roku, wybierał się do Genewy - opisuje Tomasz Barański.
"SE": Współczujemy! Pamiętamy...
- Żegnamy Cię, Jarku, i bardzo żałujemy, że już nigdy nie pogadamy o naszych dzieciach, tenisie, działce w Wesołej i paru innych rzeczach. Współczujemy w "Super Expressie" Twoim ukochanym kobietom: Agacie, życiowej partnerce, i 2-letniej Neli, którą osierociłeś. Jak zrozumieć, że w chwili, kiedy umierałeś, miałeś z Piotrkiem popijać piwko i oglądać mecz piłkarski Polska - Estonia? A co z Twoim wyjazdem do Norwegii, do siostry? - retorycznie pyta Tomasz Barański z "Super Expresu".
Źródło: "Super Express"