Staruszka zamarzła 150 metrów od domu

Staruszka zamarzła 150 metrów od Domu Pomocy Społecznej
Staruszka zamarzła 150 metrów od Domu Pomocy Społecznej
Źródło: TVN24

85-letnia staruszka, przez nikogo nie zauważona, wyszła w kapciach i szlafroku z Domu Pomocy Społecznej w Zabrzu. I zamarzła 150 metrów od budynku. Jej poszukiwania, mimo że zbytnio się nie oddaliła, trwały całą noc. A policjanci z powodu zbyt niskiej temperatury nie skorzystali z pomocy psów tropiących.

Zamarzniętą kobietę dopiero drugiego dnia odnaleźli przypadkowi ludzie. - Na początku wydawało mi się, że to jakiś worek, potem zobaczyłam spodnie, papcie, chustkę. Była ubrana tak jak w domu człowiek chodzi ubrany – mówi kobieta, która odnalazła staruszkę.

Danuta Dymek, dyrektor Domu Pomocy Społecznej nr 2 w Zabrzu przyznaje, że pani Elfryda opuściła budynek po kolacji. Zapewnia, że zostało to natychmiast zauważone. Ale dopytywana o szczegóły, przyznaje, że policja została powiadomiona ponad dwie godziny po tym, jak staruszka opuściła DPS.

- Informacja dotarła do nas o godzinie 19.45 – mówi Marek Wypych z policji w Zabrzu.

"Nie dopilnowali jej"

Pani Waleria, krewna zamarzniętej staruszki ma pretensje do personelu, że nie dopilnował podopiecznej.

Dyrektor DPS nr 2 w Zabrzu twierdzi, że trudno jest w tej chwili powiedzieć, kto zawinił.

Pytana, czy ma sobie coś do zarzucenia, odpowiada: - Będę myślała, żeby do takiej sytuacji już nie doszło i by były przeprowadzone bardziej rygorystyczne działania.

Po tej tragedii zdecydowano o zamykaniu głównych drzwi DPS trzy godziny wcześniej niż do tej pory.

Dyrektor DPS zadeklarowała również, że wystąpi do miasta o pieniądze na remont ośrodka i zatrudnienie portiera.

Nie wzięli psów tropiących

W sprawie bardziej niż dyrektorka domu opieki biją się w piersi policjanci. Kilkunastu funkcjonariuszy nie potrafiło znaleźć staruszki. - Nie można być dumnym, jeśli nie osiąga się celu - przyznaje Wypych. Pytany o formę poszukiwań, stwierdza, że "była jedyną możliwą do przeprowadzenia". Policjanci nie mogli wziąć ze sobą psa tropiącego, bo wtedy było zbyt zimno, a są przepisy, które mówią o tym, w jakich warunkach może pracować zwierzę.

Jacek Gałuszka, instruktor psów twierdzi jednak co innego: - Pies nawet skuteczniej w niskiej temperaturze będzie pracować, dlatego że jest duża różnica temperatury między ciałem człowieka, a otoczeniem, więc tym łatwiej jest zlokalizować psu źródło zapachu - wyjaśnia.

Sekcja zwłok potwierdziła, że jedną z przyczyn śmierci staruszki, było wychłodzenie organizmu.

Źródło: tvn24

Czytaj także: