Stanisław Dembowski, emerytowany inżynier budownictwa, w kwietniu 2017 roku otrzymał od Andrzeja Dudy złoty medal za długoletnią służbę. Po ostatnich wypowiedziach uznał jednak, że to "okropna pomyłka". W specjalnym liście informuje o zwrocie medalu.
Stanisław Dembowski jest działaczem Komitetu Obrony Demokracji. W piśmie do prezydenta dowodzi, że istnieje szereg powodów, dla których medal mu się nie należy i tym samym informuje o zwrocie odznaczenia.
"Okropna pomyłka"
"Jakiś czas zastanawiałem się, czy powinienem ten medal przyjąć. Jednak po pańskiej wypowiedzi na temat dzieci i wnuków zdrajców Rzeczypospolitej zrozumiałem, jak okropną pomyłkę popełnił Pan (zapewne nieświadomie), przyznając mi ten medal" – pisze Stanisław Dembowski w liście do prezydenta RP Andrzeja Dudy. To nawiązanie do niedawnych słów prezydenta z jednego z wywiadów.
- Miejmy tego świadomość, że dzisiaj dzieci i wnuki zdrajców Rzeczypospolitej, którzy tutaj walczyli o utrzymanie sowieckiej dominacji nad Polską, zajmują wiele eksponowanych stanowisk w różnych miejscach, w biznesie, mediach - mówił Andrzej Duda 30 kwietnia. - Oni nigdy nie będą chcieli się zgodzić na to, żeby prawda o wyczynach ich ojców, dziadków i pradziadków zdominowała polską narrację historyczną, będą zawsze przeciwko temu walczyli - dodawał prezydent.
"Jestem przekonany, że przywódcą Solidarności był Lech Wałęsa, a nie Jarosław Kaczyński"
Stanisław Dembowski w liście wyjaśnia powody swojej decyzji. "Donoszę więc na siebie i na moją rodzinę, że już mój ojciec, który był palaczem w kotłowni, przyczyniał się do ogrzewania również tych mieszkań, w których przebywali członkowie PZPR (jak wiadomo "walczący o utrzymanie sowieckiej dominacji nad Polską").
"Potem już było tylko gorzej. Jako młody człowiek (trochę pod naciskiem, ale jednak) uczestniczyłem w pochodach 1-majowych. Co prawda byłem też później członkiem Komisji Zakładowej za czasów pierwszej i drugiej Solidarności, ale do dziś jestem przekonany, że przywódcą Solidarności był Lech Wałęsa, a nie Jarosław Kaczyński" - czytamy w liście.
Na końcu Dembowski przyznaje, że budował mieszkania, w których mieszkali członkowie PZPR i że jest członkiem Komitetu Obrony Demokracji.
"Moje dzieci aktywnie działają w obronie demokracji i praw obywatelskich, a moje wnuki nie uczęszczają na lekcje religii" - napisał.
"W tej sytuacji chcę sprostować pański niezamierzony błąd i zwracam medal, który, jak wnioskuję z Pana licznych wypowiedzi, mi się nie należy" - podsumował Dembowski.
Stanisław Dembowski oddał Dudzie medal. pic.twitter.com/snr5xI572a
— Michał Banedek (@m_banned) May 10, 2017
"Nie pojechałem po medal. Uważałem, że sprawa jest zakończona"
Stanisław Dembowski zwrot medalu komentował w rozmowie z radiem TOK FM. Przyznał, że informację o odznaczeniu go przez prezydenta dostał pod koniec ubiegłego roku z Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie. Jak zaznaczył, nie pojechał odebrać medalu i uważał, że "sprawa jest zakończona".
Podkreślił, że nie chciał przyjąć prezydenckiego odznaczenia. - Proszono mnie, żebym na piśmie poinformował, że odmawiam przyjęcia tego medalu, ale nie uważałem za zasadne, abym się jeszcze jakoś musiał tłumaczyć. Po prostu nie pojechałem po medal i już - mówił w rozmowie z TOK FM.
Medal wręczono mu 27 kwietnia w Białej Podlaskiej na uroczystości związanej z otwarciem ośrodka Szpital Domowy. - Byłem w to zaangażowany, nadzorowałem budowę i zostałem zaproszony na uroczyste otwarcie. I przy tej okazji wręczono mi ten medal - opowiadał, dodając, że nie chciał psuć uroczystości, dlatego nie oddał medalu od razu.
"Nabrałem pewności, że muszę ten medal oddać"
- Nie chciałem wyskakiwać ze swoją osobistą opinią w tym akurat momencie. Ale gdy przeczytałem, co Andrzej Duda mówi na temat odpowiedzialności wnuków czy dzieci za działania ich ojców i pokoleń wstecz, to nabrałem pewności, że muszę ten medal oddać - mówił Dembowski.
- Gdyby znano moje poglądy i moją przeszłość, to na pewno medalu bym nie dostał - podsumował.
Autor: kb//now/jb / Źródło: TOK FM, tvn24.pl