Dwudziestopięcioletni chłopak z warszawskiej Pragi, brutalnie pobity 4 miesiące temu, rozpoznał swoich oprawców. Jednak zamiast zaproszenia na rozpoznanie przez lustro weneckie otrzymał dokument z postanowieniem o umorzeniu postępowania. Uzasadnieniem decyzji jest brak świadków.
Wiktor został napadnięty gdy wychodził z domu. Krótka wymiana zdań w klatce schodowej, a potem chłopak pamięta już tylko jak ocknął się przed blokiem. - Byłem cały we krwi - opowiada.
Sprawą zajęła się policja. W trakcie przesłuchania policjant pokazał Wiktorowi dwa zdjęcia. Chłopak rozpoznał mężczyzn. - Poznałem ich bezbłędnie. Byli dość charakterystyczni - tłumaczy. Policjant zapewnił dwudziestopięciolatka, że niedługo będzie zaproszony na obejrzenie tych zdjęć w większej grupie albo rozpoznanie przez lustro weneckie.
Są świadkowie
Zaproszenie jednak nie przyszło. Wiktor otrzymał za to postanowienie o umorzeniu postępowania. Zauważył w nim wiele błędów. - Jest ewidentną nieprawdą, że nie ustalono ewentualnych świadków. Już w pierwszej notatce tego dnia jest wymieniony świadek nawet z numerem telefonu. Jest powiedziane też, że sprawa dotyczy uszkodzenia ciała. To również nieprawda, bo od początku we wszystkich dokumentach wymienia się pobicie - opowiada zbulwersowany chłopak.
Z kodeksem karnym w ręce
Wiktor postanowił się więc odwołać. Napisał do prokuratora: nie godzę się z umorzeniem dochodzenia o czyn z art. 157 par. 2 Kodeksu Karnego, bowiem mężczyzna, który mnie pobił był wspólnie z dwoma innymi mężczyznami, z których jeden namawiał go do tego, aby mnie bił. Ta sytuacja powoduje, że działali wspólnie, a więc postępowanie powinno być przeprowadzone z art. 158 (...) 157 i 190 par. 1 kodeksu karnego, bowiem napastnik wypowiedział do mnie słowa "ty ku...wo !!! Zabiję cię !!!”
Umorzenie po raz drugi
Prokurator, mimo że przyznał rację Wiktorowi, jednocześnie podjął decyzję o ponownym umorzeniu postępowania. Tym razem w uzasadnieniu przeczytać można, że powodem jest niewykrycie sprawców przestępstwa.
Zdaniem chłopaka policjanci doskonale wiedzieli kim są podejrzani. Dlatego Wiktor zadaje sobie pytanie dlaczego nie zostali przesłuchani i dlaczego nie powiadomili o tym prokuratury?
Teraz Wiktor nie mieszka już w dawnymi miejscu zamieszkania. - Boję się o siebie i swoich bliskich - mówi.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24