Policja jest już nie niemal pewna, że organizator seksparty w Brukseli to Polak, którego od lat poszukuje komenda w Wadowicach. Za mężczyzną był wystawiony Europejski Nakaz Aresztowania. - W pewnym momencie został przez nas namierzony w Belgii. Tamtejsi funkcjonariusze nawet go zatrzymali, ale ostatecznie uznano, że sprawa, za jaką był poszukiwany, jest zbyt drobna, by uruchamiać ENA - mówi tvn24.pl oficer policji.
O sprawie seksparty w Brukseli od kilku dni informują media w Europie i poza nią. W orgii wzięło udział 25 mężczyzn, wśród których znalazł się między innymi węgierski eurodeputowany Jozsef Szajer. Ten bliski współpracownik premiera Węgier Victora Orbana, który był współautorem konserwatywnych zmian w węgierskiej konstytucji, został zatrzymany przez belgijskich policjantów przed tygodniem w piątek. Policja interweniowała, ponieważ spotkanie łamało zasady belgijskiego lockdownu. Szajer próbował uciekać z seksparty po rynnie.
Skazany 12 lat temu
Dziennikarze szybko dotarli do organizatora spotkania. Przedstawił się on jako David Manzeheley. Opowiadał, że spotkania organizuje regularnie. Przyznał, że czasem bierze w nich udział nawet ponad stu mężczyzn, w tym politycy.
Mężczyzna jest bardzo podobny do osoby o tym samym imieniu (choć pisanym przez "w") i nazwisku, która jest poszukiwana przez polską policję. W 2008 roku Dawid Manzeheley został skazany przez Sąd Rejonowy w Wadowicach na karę roku i dwóch miesięcy więzienia. - Chodziło o oszustwo oraz inne przestępstwa. Udowodniono mu, że podając się za prawnika oszukał swoją ofiarę, wyłudzając 2,5 tysiąca złotych. Znikł przed uprawomocnieniem się wyroku - mówi nam oficer policji.
W 2013 roku małopolska policja dowiedziała się, że poszukiwany ukrywa się w Belgii. Sąd wydał więc za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Trzy lata później, w 2016 roku, jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, brukselska policja zatrzymała mężczyznę.
- Dostaliśmy informację, że Belgowie zatrzymali go, uznali jednak, że sprawa dotycząca kilkuset euro to zbyt mało, by uruchamiać procedurę Europejskiego Nakazu Aresztowania - twierdzi nasz rozmówca.
Według naszego źródła teraz policjanci raz jeszcze chcą postarać się o wydanie ENA za Dawidem Manzeheleyem. Dowiedzieliśmy się też, że przed wyjazdem do Belgii, poszukiwany był jeszcze w Rosji i Izrealu.
- Sprawdzamy, czy nasz poszukiwany i mężczyzna z Brukseli to ta sama osoba - powiedział nam rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń. W rozmowie z "Super Expressem" Gleń stwierdził: - Ze strony belgijskiej uzyskaliśmy potwierdzenie, że poszukiwany Dawid Manzeheley faktycznie jeszcze kilka dni temu był na terenie Belgii.
Małopolska policja nie chce na razie przesądzać ze stuprocentową pewnością, że organizator seksparty oraz poszukiwany przez komendę w Wadowicach to ta sama osoba, choć według naszych źródeł jest tego niemal pewna.
"To nie ja"
Sam David Manzeheley w wywiadzie dla węgierskiego portalu 444.hu zaprzeczył, by był poszukiwanym przez małopolską policję mężczyzną. W rozmowie z Onetem twierdził, że był w Polsce w ostatnich latach tylko dwukrotnie - w 2011 i 2013 r. w Konstancinie, gdzie odwiedzał znajomych. Z kolei dziennikarze "Faktu" dotarli do bliskich poszukiwanego mężczyzny. Twierdzą oni, że ich krewny oraz organizator seksparty to ta sama osoba. I że jest "oszustem", a przed zmianą nazwiska na Manzeheley nazywał się Przemysław P.
David Manzeheley opowiedział dziennikarzom o szczegółach imprez, które organizuje. Z jego relacji wynika, że najczęściej bierze w nich udział od 20 do 30 osób, ale zdarzają się również takie, gdy gości jest ponad 100. Każdy z uczestników musi zapłacić za wejście i podpisać dokumenty, że jest zdrowy.
- Jeden z prawicowych liderów polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości jest również stałym gościem - powiedział węgierskiemu portalowi. Dodał również, że bywają u niego także politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy ukrywają swoją orientację seksualną.
Do tych twierdzeń odniósł się wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. - No nie, wszystko można powiedzieć. Rzucić takie słowa łatwo, a dowodów żadnych. Z tego, co słyszę, to ten pan jest jakoś poszukiwany w Polsce - stwierdził Terlecki. O eurodeputowanym Jozsefie Szajerze powiedział: - Chwała Bogu, nie jest z mojego klubu.
Sprawa dla służb
W ocenie byłego ministra koordynatora służb specjalnych Marka Biernackiego takie informacje powinny zostać dokładnie zbadane przez polskie służby.
- Nie chodzi o kompromitowanie polityków. Na szali jest bezpieczeństwo państwa, gdyż konserwatywnych polityków, ukrywających swoją orientację, łatwo zdjęciami i filmami szantażować i zmusić na przykład do współpracy z obcym wywiadem - komentuje.
Podobną opinię usłyszeliśmy od doświadczonego oficera kontrwywiadu. - W komunikacie belgijskiej policji była mowa o jeszcze dwóch uczestnikach orgii, którzy mają immunitet dyplomatyczny. Nie zdziwię się, jeśli z upływem czasu okaże się, że byli to funkcjonariusze służb poszukujący tzw. "kompromatów", czyli materiałów, które stają się podstawą do werbunku - mówi.
Dziś oficjalnie wiadomo już, że jeden ze wspomnianych dyplomatów pochodził z Estonii. Przyznało to tamtejsze ministerstwo spraw zagranicznych.
Źródło: tvn24.pl