Sąd Najwyższy zdecydował w sprawie "kanibali znad jeziora Osiek"

SAD NAJWYZSZY POLSKA shutterstock_2120896934
Sąd wydał wyrok w sprawie zbrodni (wideo z 27 grudnia 2021 roku)
Źródło: tvn24

Sąd Najwyższy oddalił kasacje w sprawie skazanego w głośnej sprawie "kanibali znad jeziora Osiek". Odwołania od wyroku skazującego Roberta M. na 25 lat więzienia złożyli zarówno obrońca, jak i prokurator. Obrońca chciał uniewinnienia swego klienta ze względu na nieustalenie tożsamości ofiary i obecność neosędziów w składach orzekających. Prokurator chciał zaś uznania współsprawstwa zabójstwa wszystkich, którzy jedli ciało ofiary.

W środę Sąd Najwyższy wydał orzeczenie w sprawie kasacji w głośnej sprawie "kanibali znad jeziora Osiek". Kasacje wnieśli obrońca skazanego na 25 lat więzienia Roberta M., który miał kierować zabójstwem, i prokurator - na niekorzyść M. i pozostałych mężczyzn, którzy mieli jeść ludzkie mięso.

Kasacje dotyczyły orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Szczecinie. Utrzymał on w mocy wyrok Sądu Okręgowego, który głównego oskarżonego Roberta M. skazał na 25 lat więzienia za to, że 20 lat temu kierował zabójstwem mężczyzny o nieznanej tożsamości. Sąd stwierdził, że inni oskarżeni dopuścili się zbeszczeszczania zwłok i umorzył postępowanie z powodu przedawnienia.

>> Sprawa jak z horroru. Ruszył proces czterech oskarżonych o zabójstwo i "akt kanibalizmu" <<

Obrońca: nie ma ciała, nie ma zabójstwa

Obrońca Roberta M. wytknął w kasacji niesłuszne przyjęcie kwalifikacji zabójstwa ze względu na to, że nie ustalono tożsamości ofiary. Przed sądem argumentował, że przestępstwo to musi być wyrządzone na szkodę konkretnej osoby. - Brak ciała - to się zdarza. Ale w tym wypadku brak też tożsamości, brak konkretnej osoby. Sąd apelacyjny się nad tym nie pochylił, a to jest zasadnicza kwestia - tłumaczył.

Wskazał też na inne - w jego ocenie - nieuwzględnione ustalenia faktyczne. - Trwoga, że w taki sposób można kogoś osądzić, skazać - przekonywał pełnomocnik M.

Na koniec wskazał na jedną z potencjalnie bezwzględnych przyczyn odwoławczych - niewłaściwy skład sądu. Jak tłumaczył mecenas, w obu składach orzekających w sprawie kanibali zasiadali neosędziowie. Dlatego pełnomocnik Roberta M. wniósł przede wszystkim o uniewinnienie, a alternatywnie o skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia.

Sąd: nieustalenie tożsamości ofiary nie może zwalniać z odpowiedzialności

Sąd Najwyższy - ze względu na skomplikowanie sprawy - ogłosił werdykt dopiero po dwutygodniowej przerwie. Uznał kasację obrońcy za w sposób oczywisty bezzasadną.

- Nie potwierdziła się bezwzględna przyczyna odwoławcza, jaką byłaby nienależyta obsada sądów. Co prawda powołani zostali przez tak zwaną neo-KRS, ale ich ścieżka awansowa nie wykazuje, by stało się to za sprawą politycznych koneksji - tłumaczył sędzia sprawozdawca Marek Pietruszyński. Sąd Najwyższy w uzasadnieniu szczegółowo przeanalizował drogę zawodową sędziów wskazanych przez autora kasacji.

SN nie podzielił też jego opinii co do interpretacji przepisów karnych dotyczących zabójstwa. - Dobrem prawnie chronionym jest życie człowieka w znaczeniu egzystencjalnym. Nieustalenie tożsamości nie może zwalniać z odpowiedzialności - powiedział sędzia Pietruszyński. Porównał taką interpretację do skompromitowanej - w jego opinii - dawnej zasady prawa anglosaskiego, która nie pozwalała skazać przy braku ciała.

Sąd Najwyższy
Sąd Najwyższy
Źródło: Shutterstock

- Owszem, nie ustalono osoby pokrzywdzonej, a więc i osób, które ją reprezentują, ale obrońca skazanego nie miał interesu prawnego, by to podnosić, a poza tym pokrzywdzonego reprezentuje w procesie karnym prokurator - tłumaczył.

Prokuratura domagała się uznania współsprawstwa wszystkich oskarżonych

Prokuratura przedłożyła swoją kasację, domagając się m.in. uznania współsprawstwa wszystkich oskarżonych w poprzednich instancjach. Chodziło o Rafała O., Janusza S. i Sylwestra B. Sąd stwierdził, że dopuścili się oni "tylko" zbeszczeszczania zwłok. Postępowanie umorzono z powodu przedawnienia.

Zdaniem pełnomocników tych osób prokurator powinien był wykazać udział w zabójstwie w postępowaniu dowodowym w poprzednich instancjach, a tego nie zrobił. - Zdarzenia w ogóle nie miały miejsca, nie doszło do nich - mówiła w środę jedna z prawniczek. - Sądy poprzedniej instancji słusznie i drobiazgowo wykazały, że nie może być mowy o współsprawstwie. Współsprawstwo nie może być bierną akceptacją - dowodziła.

Dokładnie tymi samymi słowy uzasadnił odrzucenie kasacji Sąd Najwyższy. - Dla współsprawstwa musi być wspólna realizacja jakiegoś czynu, gdzie postępowanie sprawców wzajemnie się dopełnia - dodał sędzia Pietrzykowski.

Sprawa "kanibali znad jeziora Osiek"

Oskarżonych w sprawie obciążyły przede wszystkim zeznania Rafała O. Po kilkunastu latach opowiedział on o zbrodni, do której - według śledczych - doszło w 2002 r. nad jeziorem Osiek we wsi Ługi (woj. lubuskie). Rafał O. zeznawał, że główny oskarżony, Robert M., najpierw kłócił się z mężczyzną przy lokalu we wsi Łasko, a później mężczyzna ten został zawieziony nad jezioro. Wraz z nimi pojechali tam pozostali oskarżeni i Zbigniew B.

To właśnie Zbigniew B. miał poderżnąć gardło ofierze, a przed śmiercią w 2017 r. napisać list z wyznaniem zbrodni. List został przekazany śledczym.

Zobacz materiał "Uwagi" TVN: Zabili i zjedli człowieka? "Wiem, że tatę ktoś wrabia"

Sąd okręgowy we wrześniu 2021 r. uznał, że Robert M. "kierował wykonaniem czynu zabronionego" - polecił zabicie mężczyzny Zbigniewowi B. słowami: "wiesz, co masz robić". Ten podciął gardło ofierze, a następnie uciął mężczyźnie głowę nożem. Robert M., Zbigniew B. i pozostali mężczyźni - jak uznał sąd - zbezcześcili następnie ciało ofiary: zjedli kilka części ciała zabitego mężczyzny po upieczeniu ich na ognisku. Miał to być swoisty pakt milczenia, aby nikt z obecnych nie ujawniał informacji o zdarzeniu.

W środę przy okazji kasacji sędzia sprawozdawca zwrócił uwagę, że nazywanie tych czynów "sprawą kanibali" nie jest - jego zdaniem - zgodne z kryminalistyczną literaturą przedmiotu. Ta wspomina bowiem o kanibalizmie na tle sadystyczno-seksualnym lub psychotycznym, w wyimaginowanym akcie obrony lub dla dominacji. Przypadki takie jak w Osieku nie są kwalifikowane jako kanibalizm.

Ciało zabitego mężczyzny Robert M. i Zbigniew B. zapakowali wraz z kamieniem do folii, wypłynęli na jezioro pontonem, który przywieźli ze sobą i wrzucili je do wody. Do dziś go nie odnaleziono i nie ustalono tożsamości ofiary.

Oglądaj TVN24 na żywo
Dowiedz się więcej:

Oglądaj TVN24 na żywo

Czytaj także: