Burmistrz Stawisk, który w zeszłym roku spowodował poważny wypadek samochodowy, a następnie usiłował zrzucić winę na swojego podwładnego, nie chce się podać do dymisji. Mieszkańcy nie kryją oburzenia, ale burmistrz wciąż pełni swoją funkcję i nie czuje się zobowiązany do przeprosin za swoje zachowanie. Mimo rocznego zakazu prowadzenia pojazdu, burmistrz w popłochu uciekał przed kamerami TTV... samochodem.
W zeszłym roku burmistrz Stawisk Marek Waszkiewicz wjechał skodą pod ciężarówkę i uciekł z miejsca wypadku, zanim przyjechała policja. Przez długi czas kłamał, twierdząc, że to nie on prowadził samochód, a jego podwładny. Sąd mu nie uwierzył i wymierzył karę 2 tys. zł grzywny i roczny zakaz prowadzenia pojazdów. Wyrok na razie nie jest prawomocny.
Na burmistrzu wciąż ciążą również zarzuty składania fałszywych zeznań i oskarżania innej osoby o spowodowanie kolizji drogowej. Okazuje się, że po ucieczce z miejsca wypadku, burmistrz zmusił jednego ze swoich podwładnych, by ten wziął na siebie winę za wypadek. Tak też zeznał przed sądem, czyli - wszystko na to wskazuje - okłamał sąd.
Mieszkańcy: powinien ponieść konsekwencje
Mieszkańcy nie kryją oburzenia skandalicznym zachowaniem i uważają, że burmistrz powinien stracić stanowisko. Ich zdaniem udowodnione przez sąd kłamstwa i matactwa dyskwalifikują go do pełnienia tej funkcji.
- Za to co zrobił powinien ponieść konsekwencję - nie kryje oburzenia jedna z mieszkanek. - Wierzę, że taki człowiek nie powinien już poruszać się ani po drodze, ani nie powinien zajmować takiego stanowiska - podkreśla jedna z mieszkanek.
- Trzeba zrobić referendum i burmistrza zwolnić - dodaje wprost inny mieszkaniec Stawisk.
Burmistrz nie zamierza rezygnować
Urzędnik nie chce się jednak podać do dymisji. Nie chciał odpowiadać na pytania reportera TTV, dlaczego mimo wyroku, wciąż pozostaje na stanowisku. Wszelkie wątpliwości związane z pełnieniem przez niego obecnej funkcji prosił kierować do swojego pełnomocnika.
W końcu Waszkiwicz nie wytrzymał lawiny pytań ze strony reportera TTV i uciekł z budynku urzędu miasta, na dodatek samochodem - mimo zakazu prowadzenia pojazdów. Po kilkunastu minutach zdecydował się jednak wrócić do pracy. Tam już czekali na niego mieszkańcy Stawisk, którzy dopytywali, kto zapłaci za paliwo, które zużył Waszkiewicz do przejażdżki po gminie. Burmistrz i na te pytania nie zamierzał odpowiadać, więc wezwał na miejsce policję twierdząc, że zakłóca mu się pracę.
Przybyli na miejsce funkcjonariusze nie interweniowali. Budynek urzędu miasta jest instytucją publiczną, a burmistrz ma obowiązek udzielenia odpowiedzi na nurtujące mieszkańców pytania.
Radni nie interweniują
Skompromitowany i skazany burmistrz, który korzystając z tego, że wyrok w jego sprawie jest na razie nieprawomocny, nie zamierza rezygnować ze stanowiska. Mogliby natomiast odwołać go radni wnioskując np. o referendum w tej sprawie. Przewodnicząca Rady Miejskiej w Stawiskach stwierdziła otwarcie, że nie zrobiła nic w tej sprawie, bo jej to "po prostu nie interesuje". Łamanie prawa przez burmistrza, za którego pensję i kolejne służbowe auto płacą mieszkańcy, przewodniczącej nie obchodzi.
Jeśli nie dojdzie do referendum, Waszkiewicz będzie pełnił funkcję burmistrza do czasu wyborów.
A impas trwa.
Autor: kg,zś //bgr/zp / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV