Na zasadzie familiarystycznej zorganizowany jest ten kompleks podmiotów, który się w skrócie określa nazwą Srebrna. Oprócz członków rodziny są famulusi i przede wszystkim famuluski, czyli famulusi płci żeńskiej - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Ludwik Dorn. Sprawa jest bardzo zagmatwana, jest cała masa jakiś dziwnych konstrukcji prawnych. Nie zetknąłem się z niczym podobnym nigdzie ani w Polsce ani w świecie - mówił drugi gość programu Włodzimierz Cimoszewicz.
- Jarosław Kaczyński został nagrany jednak przez członka rodziny, to nie jest sytuacja miła dla nikogo - powiedział były marszałek Sejmu Ludwik Dorn.
- Proszę zauważyć, że pan prezes Kaczyński jest człowiekiem zorientowanym bardzo rodzinnie, socjologowie mówią o familiaryzmie, to znaczy, że związki wewnątrz rodziny są związkami najwyższego zaufania. Na zasadzie familiarystycznej zorganizowany jest ten kompleks podmiotów, który się w skrócie określa nazwą Srebrna - skomentował.
Odniósł się w ten sposób do opublikowanych w ubiegłym tygodniu przez "Gazetę Wyborczą" stenogramów nagrania rozmowy m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Budowa miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości do 300 mln euro, czyli ok. 1,3 mld zł - podała "GW". W biurowcu miały się znaleźć m.in. apartamenty, hotel i siedziba fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego.
Ujawniona przez "Gazetę Wyborczą" rozmowa odbyła się 27 lipca 2018 r. w siedzibie PiS przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie. Oprócz Jarosława Kaczyńskiego w spotkaniu mieli wziąć udział austriacki biznesmen Gerald Birgfellner, który jest zięciem kuzyna Kaczyńskiego Jana Marii Tomaszewskiego, córka Tomaszewskiego pełniąca na spotkaniu rolę tłumaczki oraz Grzegorz Tomaszewski, którego nazwano "bratem ciotecznym" Kaczyńskiego.
Jednak Jan Maria Tomaszewski zaznaczył potem, że "Grzegorz Tomaszewski nie jest bratem ciotecznym Jarosława Kaczyńskiego". - Nie jest jego żadnym krewnym - podkreślił.
"Famulusi i famuluski"
Ludwik Dorn przypomniał, że w staropolszczyźnie było słowo "famulus" oznaczające zaufanego sługę. - Tam oprócz jednego, czy dwóch członków rodziny są famulusi i przede wszystkim famuluski, czyli famulusi płci żeńskiej - ocenił.
Jak dodał, "jest pewien transfer zaufania po linii rodzinnej". - Jak pan [Kazimierz - red.] Kujda przestaje być prezesem Srebrnej, to jego żona jest prezesem Srebrnej. W jakiś spółkach, które kontroluje Srebrna, członkiem zarządu czy rady nadzorczej jest żona pana wiceprezesa [Adama - red.] Lipińskiego, który jest w radzie nadzorczej Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego - wymieniał.
Zdaniem Ludwika Dorna, "w kompleksie Srebrnej Kaczyński ma taką pozycję jak w państwie polskim". - To znaczy, ostatecznej decyzji bez formalnego umocowania - powiedział.
"Nie zetknąłem się z niczym podobnym nigdzie ani w Polsce ani w świecie"
Do nagrań rozmów odniósł się w wywiadzie opublikowanym w poniedziałek przez tygodnik "Sieci" sam Jarosław Kaczyński. Stwierdził, że "na tych taśmach nie ma przekleństw, nie ma omawiania nielegalnych działań, nie ma korupcji. Jest poszukiwanie wyjścia z trudnej sytuacji, przy nacisku na legalność działań". Dodał, że publikacje "GW" nie naruszają jego wizerunku, ale "musi jednak prostować te wszystkie kłamstwa i sugestie, których celem jest prezentacja naszych działań jako czegoś podejrzanego".
- Sprawa jest bardzo zagmatwana, to wszystko trwało przez lata, jest cała masa jakiś dziwnych konstrukcji prawnych, nawet polegających na tym, że pan Kaczyński działa w pewnym momencie jako pełnomocnik swojej własnej sekretarki. Nie zetknąłem się z niczym podobnym nigdzie ani w Polsce ani w świecie - skomentował drugi gość "Faktów po Faktach" Włodzimierz Cimoszewicz.
Jego zdaniem, prezes PiS i jego doradcy "dbali o to, żeby zachować formalną poprawność z punktu widzenia przepisów prawnych ograniczających aktywność ekonomiczną partii politycznych".
- Wprowadzaliśmy te rozwiązania przed laty próbując zapobiegać korupcji wynikającej ze styku biznesu z instytucjami politycznymi takimi jak partie polityczne - mówił.
- Bo czym jest budowanie dwóch potężnych wieżowców z myślą o tym, żeby były obiektami na wynajem, przynoszącymi pieniądze na - jak sam pan Kaczyński mówi - planowaną rozbudowę instytutu imienia jego brata do rozmiarów poważnego think tanku, czyli takiej instytucji analityczno-debatująco-programujacej dla polskiej prawicy - pytał były premier.
"To jest bardzo subiektywne odczucie Jarosława Kaczyńskiego"
Jarosława Kaczyńskiego w wywiadzie dla "Sieci" zapytano również m.in., czy tragedia w Gdańsku - zabójstwo prezydenta tego miasta Pawła Adamowicza - powinna przynieść zmianę atmosfery w kraju. - Odrzucam pojęcie 'mowy nienawiści', które przy tej okazji próbuje się wprowadzać. To pojęcie, za pomocą którego próbuje się wprowadzić jednostronną cenzurę dotyczącą tylko prawicy - podkreślił.
Do tych słów odniósł się Włodzimierz Cimoszewicz, który stwierdził, że "to jest bardzo subiektywne odczucie Jarosława Kaczyńskiego, że ta agresja dotyczyła środowisk, czy partii, którymi on kierował". Jego zdaniem, pierwsza partia Kaczyńskiego na początku lat 90. "była jednym z tych środowisk, o których panowało powszechne przekonanie w polskim społeczeństwie, że są najbardziej skorumpowane".
- Przy okazji tego obecnego skandalu ze Srebrną wychodzi na jaw, przypomina się okoliczności, w jakich Porozumienie Centrum uwłaszczało się na majątku państwowym, w jaki sposób wchodziło w posiadanie, dzierżawę wieczystą (...) licznych obiektów, licznych nieruchomości. Wtedy oni tworzyli potęgę finansową swojego środowiska - skomentował.
- Mówienie o tym, krytykowanie tego, nie jest żadną mową nienawiści. Ja sobie zresztą nie przypominam, żeby na początku lat 90. używano w stosunku do kogokolwiek na prawicy tak bardzo ostrego języka, jaki się później pojawił w debacie publicznej. W stosunku do mojego środowiska - często tak - ocenił.
"Język nienawiści, język piętnowania, język poniżania"
Kaczyński w wywiadzie powiedział również, że w Polsce istnieje "sianie nienawiści". - To się zaczęło w 1990 r., gdy powstało Porozumienie Centrum, od razu brutalnie zaatakowane - dodał. - My nigdy nie sialiśmy nienawiści. My jedynie przedstawialiśmy naszą diagnozę sytuacji w Polsce, dziś dość powszechnie zaakceptowaną i potwierdzaną przez licznych badaczy. Czasem się zdarzało, że dosadnie - powiedział.
- Komuniści i złodzieje, zdradzieckie mordy, zamordowaliście mi brata - to są analizy? To są słowa przyjaźni? To są słowa szanujące godność innych ludzi? - pytał Cimoszewicz. - To jest właśnie język nienawiści, to jest język piętnowania, poniżania, udowadniania, że ktoś jest z jakiegoś powodu gorszy, mniej patriotyczny, że zasługuje na potępienie, na krytykę. To jest język hipokrytów, którzy nie zauważają u siebie tego typu cech, jakimi obarczają innych - ocenił.
Autor: kb//mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24