Adamski do doniesień Świętczaka odnosi się z ogromną rezerwą. Nazywa je "teoriami spiskowymi" i podkreśla, że mogą one zaszkodzić byłym pracownikom stoczni. - Zupełnie niepotrzebnie tworzy się zamieszanie wokół stoczni. Nie mam, ani wiedzy ani przesłanek, żeby podejrzewać, że szykuje się tu kolejna afera - przekonuje.
- Teorie spiskowe mogą pociągnąć za sobą brak pozyskania inwestora, brak sprzedaży i w efekcie brak aktywizacji produkcyjnej stoczni - zaznacza.
Adamski w aferę nie wierzy
Przewodniczący Związku Zawodowego Stoczniowiec, Leszek Świętczak przekonuje, że miało miejsce wyprowadzanie pieniędzy ze spółek-córek wydzielonych ze Stoczni Gdynia. - Za niewielkie pieniądze spółki córki były sprzedawane podstawionym osobom. Nowi właściciele zarabiali kwoty sięgające milionów złotych na zaległych zobowiązaniach, jakie stocznia miała wobec tych spółek - mówił w TVN24 Zbigniew Kozak z PiS, który poinformowany właśnie przez Świętczaka, w gdańskim CBA złożył w tej sprawie zawiadomienie.
W taki obrót spraw nie wierzy Adamski. - Relacja pomiędzy stocznią a podmiotami, z którymi ona współpracuje podlegają precyzyjnym umowom. To jest zbyt przejrzyste, by w ten sposób zrobić jakiś przekręt. Zresztą całą sprawę będzie prześwietlać Najwyższa Izba Kontroli - uspokaja.
Tak samo powątpiewa, by ze stoczni wyprowadzano nielegalnie jej majątek. - Cały majątek był precyzyjnie zinwentaryzowany. Wszystko co wywożono ze stoczni, to były materiały sprzedane na podstawie legalnych przetargów - dodaje.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24