W ubiegłym tygodniu był uroczyście prezentowany w Polsce, przewiózł nawet Antoniego Macierewicza, a w drodze powrotnej do Włoch miał się zepsuć. Mowa o śmigłowcu AW101, który jest oferowany polskiemu wojsku. Według informacji ze Słowacji, dwa z trzech silników tej maszyny doznały usterki. Firma oficjalnie twierdzi jednak, że lądowanie było "planowane".
Do awarii miało dojść w sobotę, kiedy po kilku dniach latania nad Polską i prezentowania oficjelom oraz dziennikarzom, AW101 leciał z powrotem do Włoch. Maszyna wylądowała na lotnisku aeroklubu w Dubnicy na Słowacji.
Lądowanie po drodze
Tam w niedzielę włoski śmigłowiec sfotografował Boris Cierny, lokalny fotoreporter i entuzjasta lotnictwa, który otrzymał informację o niecodziennym gościu od znajomego z aeroklubu. Lądowanie AW101 wywołało bowiem niemałe poruszenie. To nowoczesna i duża maszyna, której na Słowacji nie sposób uświadczyć.
- Rozmawiałem z załogą i powiedzieli mi, że w locie utracili moc w dwóch z trzech silników. Ostatni działający pozwolił im wylądować w Dubnicy. Teraz czekają na części zamienne i mechaników. Nie potrafili powiedzieć, kiedy odlecą - powiedział tvn24.pl Cierny.
Do informacji o nieplanowanym lądowaniu na Słowacji odniósł się na Twitterze prezes zakładów PZL Świdnik, które należą do włoskiego koncernu Leonardo, oferującego polskiemu wojsku AW101.
- Lądowanie i postój na Słowacji były planowane - twierdzi Krzysztof Krystkowski.
Na prośby tvn24.pl o szerszy komentarz PZL Świdnik nie odpowiedział do czasu publikacji tekstu.
@TrompBK lądowanie i postój na Słowacji były planowane.
— Krzysztof Krystowski (@K2krystowski) 5 marca 2017
Międzylądowanie na Słowacji w drodze z Polski do Włoch Ciernemu oraz ekspertom wydaje się jednak dziwne.
- Trochę za wcześnie na to. Na dodatek Dubnica to lotnisko aeroklubowe, a nie wojskowe. Na pewno nie planowaliby tu lądowania - twierdzi Cierny. - Nie ma tam nawet betonowego pasa startowego, tylko kawałek równej łąki.
Podobnego zdania jest Dawid Kamizela, dziennikarz portalu "Dziennik Zbrojny" i miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa". Zwraca uwagę, że według informacji Leonardo, AW101 ma zasięg 1363 kilometrów, natomiast baza, w której na co dzień stacjonuje ta konkretna maszyna, to Pasignano, odległe w linii prostej od Warszawy (tam śmigłowiec był w piątek wieczorem) o 1200 kilometrów. Dlaczego piloci mieliby lądować po 400 kilometrach lotu na prymitywnym lądowisku na Słowacji?
- Lądowanie w takim miejscu i co więcej zostanie tam na noc jest co najmniej dziwne. To sugeruje, że jednak nie był to planowany postój - mówi tvn24.pl Kamizela.
Zwraca uwagę, że 21. Gruppo, czyli jednostka, do której należy prezentowany w Polsce śmigłowiec, jest specjalnie szkolona i wyposażona do długich lotów w trudnych warunkach, więc trasa Polska-Włochy nie powinna być niczym nadzwyczajnym.
Oferta dla polskiego wojska
W ubiegłym tygodniu AW101 był prezentowany w Polsce jako atrakcyjna oferta w najnowszym przetargu na śmigłowce dla wojska. W różnych wersjach ta maszyna może wypełnić wszystkie obecne oczekiwania polskiego MON, czyli misje ratownictwa bojowego (CSAR), zwykłego ratownictwa morskiego (SAR) oraz zwalczania okrętów podwodnych (ZOP).
Na pokładzie AW101 przeleciał się nawet Antoni Macierewicz, który w piątek oglądał maszynę podczas pokazu w Warszawie.
AW101 jest maszyną produkowaną przez włoski koncern Leonardo, choć powstał jeszcze w ramach brytyjsko-włoskiej firmy AgustaWestland. Pierwszy lot wersji dla Royal Navy odbył się w 1987 roku. Koniec zimnej wojny mocno spowolnił proces opracowywania i produkcji maszyny, ale obecnie wykorzystuje je szereg armii na całym świecie.
Z czasem AW101 modernizowano i jest to ciągle maszyna nowoczesna o bardzo dobrych osiągach. Jest jednak bardzo duża jak na swoją klasę, a co za tym idzie stosunkowo droga.
Problemy nad Słowacją nie oznaczają natomiast, że AW101 jest śmigłowcem złym czy awaryjnym. To pierwszy egzemplarz w specjalistycznej wersji CSAR dla włoskiego wojska dopiero co wprowadzony do służby, więc może mieć jeszcze pewne "choroby wieku dziecięcego".
Autor: Maciej Kucharczyk//plw/jb / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: CO MON | mjr Robert Siemaszko