Narodowy Fundusz Zdrowia przekazał, że kontrola w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie, gdzie zmarła 30-letnia ciężarna kobieta, potwierdziła liczne nieprawidłowości w organizacji, sposobie realizacji i w jakości świadczeń udzielonych pacjentce. NFZ nałożył na szpital karę w wysokości blisko 650 tysięcy złotych.
Departament Kontroli Narodowego Funduszu Zdrowia 2 listopada 2021 roku rozpoczął kontrolę w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie. Kontrolerzy weryfikowali prawidłowość realizacji umowy z NFZ w trzech obszarach. Pierwszy z kontrolowanych obszarów dotyczył: organizacji, sposobu realizacji, jakości i bezpieczeństwa udzielania świadczeń opieki zdrowotnej w odniesieniu do pacjentki. Drugi z obszarów dotyczył: zabezpieczenia obsady medycznej (lekarzy i położnych) wymaganych do realizacji świadczeń w oddziale ginekologiczno-położniczym oraz oddziale anestezjologii i intensywnej terapii. Trzeci z obszarów dotyczył: prawidłowości i rzetelności prowadzenia dokumentacji medycznej.
Okres kontroli dotyczył 21 i 22 września 2021 roku, czyli dni, w których zmarła pacjenta była hospitalizowana w pszczyńskim szpitalu. Kontrola zakończyła się 30 listopada, a wystąpienie pokontrolne zostało w środę 1 grudnia dostarczone Szpitalowi Powiatowemu w Pszczynie.
Prezes NFZ: kontrola stwierdziła liczne nieprawidłowości
- Zaraz po doniesieniach medialnych w sprawie śmierci pacjentki w szpitalu w Pszczynie wszczęliśmy kontrolę doraźną w placówce. Kontrola dotyczyła realizacji świadczeń medycznych, jakości opieki nad pacjentką, zabezpieczenia odpowiedniej kadry medycznej oraz prowadzenia dokumentacji medycznej. Kontrola stwierdziła liczne nieprawidłowości, dlatego nałożyliśmy na placówkę karę w wysokości prawie 650 tysięcy złotych – przekazał prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Filip Nowak.
Na podstawie ustaleń kontroli Narodowy Fundusz Zdrowia negatywnie ocenił realizację umowy. Rażące nieprawidłowości stwierdzono między innymi w organizacji, sposobie realizacji i jakości udzielonych świadczeń pacjentce.
- Niestety realizacja świadczeń pozostawiała wiele do życzenia zarówno w części organizacyjnej, jak i dokumentowania, a także niestety postępowania medycznego. Ze swojej strony możemy oczywiście ukarać tego świadczeniodawcę, ale nie zmienia to faktu, że jednak doszło do tragedii nieodwracalnej w skutkach – powiedział prezes NFZ na środowej konferencji prasowej.
Na podstawie dokumentacji medycznej kontrolerzy NFZ odtworzyli chronologię zdarzeń w kolejnych godzinach pobytu pacjentki w szpitalu w Pszczynie.
Ponadto w związku z wątpliwościami dotyczącymi przebiegu hospitalizacji pacjentki, NFZ zwrócił się o opinię do Konsultanta Krajowego w dziedzinie perinatologii prof. Mirosława Wielgosia. Wątpliwości budził sposób postępowania osób udzielających świadczeń zdrowotnych pod kątem zachowania przez personel medyczny standardu należytej staranności, w szczególności co do czasu podjęcia ze wskazań życiowych decyzji o rozwiązaniu ciąży.
Po uzyskaniu opinii Krajowego Konsultanta, na podstawie ustalonego stanu faktycznego, stwierdzono, że, postępowanie to nie spełniało kryterium należytej staranności oraz nie zapewniało standardu bezpieczeństwa zmarłej pacjentki. Z ustaleń kontroli wynika, że podjęcie decyzji o rozwiązaniu ciąży nastąpiło zbyt późno, tym samym personel nie reagował adekwatnie do objawów klinicznych pacjentki wskazujących na rozwijający się wstrząs septyczny. Stwierdzono również m.in. brak stałego monitorowania stanu pacjentki oraz zlecenia koniecznych dodatkowych badań kontrolnych.
650 tysięcy złotych kary
W związku z potwierdzonymi nieprawidłowościami Narodowy Fundusz Zdrowia nałożył na szpital w Pszczynie karę w wysokości blisko 650 tys. zł, w tym: maksymalną karę w wysokości ponad 615 tys. zł z tytułu niedochowania należytej staranności w opiece nad pacjentką, około 32 tys. zł z tytułu niewłaściwego prowadzenia dokumentacji medycznej.
Wyniki kontroli zostaną przekazane prokuraturze, która prowadzi postępowanie w tej sprawie.
Rzecznik praw pacjenta o naruszeniu praw do świadczeń zdrowotnych
Rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec przypomniał na konferencji prasowej, że biuro RPP rozpoczęło badać sprawę śmierci ciężarnej pacjentki z Pszczyny niezwłocznie po informacji uzyskanej od rodziny zmarłej, jeszcze zanim sprawa została nagłośniona przez media.
Z ustaleń rzecznika wynika, że 21 września pacjentka w ciąży zgłosiła się do szpitala w Pszczynie z powodu odpływania wód płodowych. Jak mówił Chmielowiec, "w godzinach nocnych, mimo sygnalizowania przez pacjentkę nasilających się dolegliwości, które wskazywały na wystąpienie wstrząsu septycznego, nie podjęto natychmiastowych, adekwatnych działań w tym zakresie".
- Decyzja dopiero zapadła o godzinie 6 nad ranem, a niestety kilkadziesiąt minut później u pacjentki nastąpiło zatrzymanie krążenia i w konsekwencji zgon – dodał.
Na podstawie zgromadzonej dokumentacji i opinii ekspertów, rzecznik praw pacjenta uznał, że w tej sprawie niewątpliwie doszło do naruszenia praw pacjenta.
- Po pierwsze do naruszenia praw pacjenta do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom aktualnej wiedzy medycznej, również do świadczeń zdrowotnych ze względu na to, że było zagrożone życie lub zdrowie i te świadczenia zdrowotne powinny być udzielone natychmiast, kiedy to zagrożenie się pojawiło, również świadczenia zdrowotne nie były udzielane z należytą starannością. Stwierdziliśmy naruszenie praw pacjenta do informacji, do dokumentacji medycznej, a także do godności, jeżeli weźmiemy pod uwagę całość sytuacji – powiedział Chmielowiec.
Rzecznik praw pacjenta: będziemy wnioskować o rozważenie wypłaty zadośćuczynienia
Rzecznik praw pacjenta przygotował zalecenia dla szpitala w Pszczynie. Wśród nich jest m.in. opracowanie i wdrożenie procedur dotyczących zasad postępowania personelu w razie wystąpienia wstrząsu septycznego, a także wdrożenie zasad postępowania w sytuacjach zagrażających życiu lub zdrowiu kobiety.
- Ponadto będziemy wnioskować do placówki medycznej o przeproszenie rodziny pacjentki oraz rozważenie wypłaty zadośćuczynienia z tytułu zawinionego naruszenia praw pacjenta – powiedział Chmielowiec. W komunikacie zamieszczonym na stronie RPP wskazano, że szpital powinien sam zdecydować, "czy i jaką kwotę powinien wypłacić, mając na uwadze ciężar tej sytuacji".
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Śmierć 30-letniej ciężarnej w szpitalu. Jej matka pokazuje SMS-y
Profesor Wielgoś o działaniach podjętych w sprawie 30-letniej ciężarnej
Konsultant krajowy w dziedzinie perinatologii profesor Wielgoś powiedział, że nie ma możliwości na podstawie dokumentacji medycznej "stwierdzić, jakie motywy kierowały personelem opiekującym się pacjentką w momencie wdrażania określonych działań lub też braku ich wdrożenia". Oświadczył, że "działania, które zostały podjęte wobec pacjentki w trakcie jej pobytu w szpitalu nie były wystarczające i nie były adekwatne zarówno do sytuacji klinicznej, jak też pozyskiwanych w trakcie hospitalizacji wyników badań".
Powiedział, że pacjentka kwalifikowała się do hospitalizacji. - To, że została przyjęta do szpitala było bardzo dobrą decyzją. Wdrożone wstępne działania były prawidłowe. Badania, które były zlecone, były odpowiednie do sytuacji. Natomiast w ciągu dalszego pobytu pacjentki w szpitalu nie wdrożono odpowiednich działań w związku z rozwojem sytuacji klinicznych - mówił prof. Wielgoś.
Dodał, że "u pacjentki występowały objawy początkowo świadczące o nasilającej się infekcji". - Następnie pojawiły się objawy wstrząsu septycznego, później niewydolność wielonarządowa i niestety nie było adekwatnych reakcji zarówno w postaci wdrażanych działań, jak i w postaci zlecanych badań i monitorowania stanu pacjentki. W związku z tym, nie doszło w odpowiednim momencie do takich działań, które być może zapobiegłyby temu tragicznemu zdarzeniu - ocenił prof. Wielgoś. Przyznał jednocześnie, że "nie wie, czy w rzeczywiści tak by było".
Konsultant krajowy w dziedzinie perinatologii zwrócił uwagę na bardzo szybki przebieg zakażenia i wstrząsu septycznego.
- To jest sytuacja, która zdarza się nieczęsto w położnictwie. Myślę, że personel opiekujący się pacjentką nie był świadomy, że tak dramatycznie szybko objawy będą postępowały. Być może nawet, gdyby wdrożone były wszelkie niezbędne działania, nie udałoby się uratować życia pacjentki. Tego jednak nie wiemy - mówił Wielgoś.
- My nie dysponujemy wynikami sekcji zwłok pacjentki - przekazał. Wyjaśnił, że w związku z tym, iż zgon nastąpił w okresie krótszym niż 24 godziny, była to sekcja prokuratorska. - Jej wyniki nie zostały nam udostępnione. Być może te wyniki rzucą nowe światło na sprawę - dodał konsultant krajowy w dziedzinie perinatologii.
Śmierć 30-latki w szpitalu w Pszczynie
Chodzi o sprawę 30-letniej Izabeli, która we wrześniu zmarła w szpitalu w Pszczynie. Była w 22. tygodniu ciąży, kiedy odeszły jej wody płodowe. U płodu już wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. Kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Rodzina zmarłej stoi na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży, co przyczyniło się do śmierci 30-latki.
Szpital zawiesił realizację kontraktów dwóch lekarzy pełniących dyżur w czasie pobytu pacjentki w szpitalu.
Zarząd szpitala w wydanym oświadczeniu zapewnił, że jego personel zrobił wszystko, aby uratować pacjentkę i jej dziecko, a wszystkie decyzje lekarskie zostały podjęte z uwzględnieniem obowiązujących w Polsce przepisów prawa i standardów postępowania.
Przepisy prawa o aborcji zostały zmienione po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października ubiegłego roku. Wcześniej obowiązująca od 1993 r. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, zwana kompromisem aborcyjnym, zezwalała na dokonanie aborcji w trzech przypadkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, gdy powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałt, kazirodztwo) i w razie ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.
Jedynie tę ostatnią przesłankę TK uznał za niekonstytucyjną – przepisy nadal dopuszczają możliwość przerywania ciąży, gdy stanowi ona zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety, a także jeśli zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża jest skutkiem czynu zabronionego, m.in. gwałtu.
Sprawa wywołała protesty w wielu miastach w Polsce, a także za granicą, które odbywały się pod hasłem "Ani jednej więcej".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24