"Słyszałam dźwięk wyrywanych włosów". Mąż katował żonę, obok spały dzieci

16.03 | Horror dobrym domu. Pijany mąż wraz z kolegą skatował własną żonę
Pijany mąż wraz z kolegą skatował własną żonę
Źródło: Fakty TVN
Wszedł mój mąż z jakimś oprychem, mieli obydwaj w rękach noże. Po którymś uderzeniu poczułam ciepło, błogo i przestałam czuć ręce, nogi - wspomina 32-letnia Marta Diener. Pijany mąż skatował ją we własnym domu, przez ścianę z ich śpiącymi dziećmi. Kobieta wcześniej mówiła o problemach z mężem, ale nikt nie reagował. Materiał "Faktów" TVN.

- Przyjechał mnie zabić i byłam przekonana, że mu się uda - mówi Marta Diener, ofiara przemocy. Sam to wcześniej jej telefonicznie oznajmił. Potem wpadł do domu, była trzecia w nocy.

"Poczułam ciepło i straciłam czucie"

- Wszedł mój mąż z jakimś oprychem, mieli obydwaj w rękach noże. Bili mnie, kopali po całym ciele. Słyszałam tylko dźwięk wyrywanych włosów. Zmieniali się, raz jeden na mnie siedział, raz drugi. Jak jeden siedział, to drugi mnie kopał w twarz, ręce, nogi - wspomina.

Aż przecięli ścięgna rąk i zmiażdżyli kręgi. - Po którymś uderzeniu poczułam ciepło, błogo i przestałam czuć ręce, nogi - wspomina. Kobieta tłumaczy, że nie broniła się, ponieważ w pokoju obok spał ich dwuletni syn napastnika i kilkumiesięczna córka. Wolała, żeby całą agresję mąż wyładował na niej.

Zdążyła zadzwonić na policję. Gdy po siedmiu minutach od wezwania weszli ratownicy, była już w stanie krytycznym.

- Agresja przerodziła się w ataki na policjantów. Oni zaczęli policjantów obrażać nie tylko słownie, ale rzucili się na nich wręcz z nożem - powiedział Mariusz Ciarka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Sprawca pozostanie bezkarny?

Mąż pił i bił już gdy pani Marta była w ciąży. Kobieta zgłaszała to na policję, wniosła do sądu o rozwód i złożyła skargę o znęcanie się nad rodziną, ale sprawa ciągnie się już wiele miesięcy. - W środowisku medycznym jest znanym człowiekiem i nikt nie dowierzał, że tak jest. Były interwencje, z których nic nie wynikało - twierdzi pani Marta.

Według kobiety nikt nie reagował na to co działo się w jej domu: sąsiedzi nic nie widzieli, nic nie słyszeli. Choć wystarczyło anonimowo zadzwonić na policję, do kuratora rodzinnego. - Za przemoc odpowiedzialny jest sprawca, niezależnie co czyni ofiara i ona nie powinna się wstydzić, ona powinna wiedzieć, ze jeżeli zrobi pierwszy krok, żeby o tym powiedzieć, to to jest krok do wolności - podkreśla psycholog Iwona Wiśniewska z Ośrodka dla Osób Dotkniętych Przemocą.

Pani Marta porusza już ręką. Groziło jej, że będzie sparaliżowana od szyi w dół. Teraz boi się, ze mąż zostanie bezkarny, choć postawiono mu zarzut usiłowania zabójstwa - Nic nie czuję. Nawet nienawiści nie czuję. Nic - mówi.

Więcej materiałów na stronie "Faktów" TVN.

Autor: mm/gry / Źródło: Fakty TVN

Czytaj także: