Śledztwo w sprawie akcji w Nangar Khel, gdzie od ostrzału polskich żołnierzy zginęli afgańscy cywile, jest na końcowym etapie. Prokuratura czeka jeszcze na opinię biegłych.
- Przesłuchujemy świadków i czekamy na opinię biegłych. Później trzeba będzie zapoznać obrońców ze wszystkimi materiałami sprawy, zapewne pojawią się też wtedy jakieś wnioski dowodowe – powiedział pułkownik Jakub Mytych z Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Poznaniu.
Na przełomie kwietnia i maja do prokuratury ma dotrzeć opinia biegłych, którzy w Afganistanie badali stan moździerza i amunicji użytych do ostrzału wioski.
Prokurator nie chciał komentować informacji, które pojawiły się w czwartkowym dzienniku "Polska Głos Wielkopolski". Gazeta - powołując się na osobę, która zna wstępne ustalenia biegłych – podała, że podczas ostrzału okolic afgańskiej wioski mogły zawinić niesprawne granaty wystrzeliwane z moździerza.
Według gazety, biegli nie stwierdzili natomiast poważniejszych usterek moździerza.
Pięciu biegłych wyjechało do Afganistanu w pierwszej połowie kwietnia. Ich ekspertyza ma wykluczyć bądź potwierdzić tezę obrońców żołnierzy, że to wada broni doprowadziła do uderzenia jednego z pocisków w wioskę.
Testy przeprowadzone już po zdarzeniu na poligonie w Polsce, wykazały, że amunicja spełniała normy. Pociski były potem (w lutym tego roku) ponownie sprawdzone. Ale o wynikach badań nie poinformowano.
Do ostrzału wioski doszło 16 sierpnia ubiegłego roku. W jego wyniku zginęło ośmioro afgańskich cywili, w tym kobiety i dzieci.
Sześciu żołnierzom z 18. bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, siódmemu - atak na niebroniony obiekt cywilny. Wszyscy oni przebywają w areszcie.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24