|

Śledztwo w sprawie mobbingu w spółce Ireneusza Jakiego umorzone. Brak wzorca "ofiary rozsądnej"

Ireneusz Jaki, zdjęcie wykonane, gdy był prezesem Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Ireneusz Jaki, zdjęcie wykonane, gdy był prezesem Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Źródło: TVN24

Pracownicy twierdzili, że podnosił głos, poniżał i publicznie wytykał im niekompetencję. Albo że naruszał nietykalność cielesną, próbując m.in. pocałować podwładną. W ocenie prokuratury w Świdnicy, która badała oskarżenia wobec byłego już prezesa Ireneusza Jakiego, pracownicy są niewiarygodni. - Decyzja prokuratury to porażka systemu sprawiedliwości. W uzasadnieniu wskazano, że jesteśmy chwiejni emocjonalnie i dlatego uznawaliśmy zachowania prezesa za zagrażające. Jednym słowem, wymyśliliśmy sobie mobbing - komentuje jeden z pracowników WiK Opole.

Artykuł dostępny w subskrypcji
  • Prokuratura Okręgowa w Świdnicy umorzyła śledztwo w sprawie mobbingu i łamania praw pracowniczych, których miał dopuszczać się wobec podwładnych były już prezes Wodociągów i Kanalizacji w Opolu Ireneusz Jaki, prywatnie ojciec europosła Patryka Jakiego.
  • W uzasadnieniu decyzji prokurator Małgorzata Czajkowska stwierdziła, że pracownicy nie spełniają wzorca tzw. "ofiary rozsądnej". Bo gdyby do mobbingu rzeczywiście dochodziło, to na przykład zmieniliby pracę.
  • Prokuratura podkreśla, że biegła psycholog stwierdziła zaburzenia emocjonalne, chwiejność i drażliwość u części pracowników, którzy oskarżali Jakiego. A to sprawia, że mogli w sposób nieadekwatny oceniać sytuację w pracy i do ich zeznań należy podchodzić "z dużą ostrożnością".
  • Zachowania prezesa, w ocenie prokuratury, to zachowania osoby, która jest wymagająca.
  • W tym samym śledztwie prokuratura badała zarzuty o łamanie praw pracowniczych przez Agnieszkę Maślak i Sebastiana Paronia, wiceprezesów spółki skonfliktowanych z Jakim. I ten wątek również umorzyła.

Po raz pierwszy sprawę Ireneusza Jakiego opisaliśmy w lipcu 2022 roku.

"Brak słów, jak państwo polskie jest wykorzystywane przez polityków Solidarnej Polski"
"Brak słów, jak państwo polskie jest wykorzystywane przez polityków Solidarnej Polski" (materiał z lipca 2022 roku)
Źródło: Marta Warchoł | Fakty po południu

Pracownicy WiK Opole opowiadali wówczas, że ze strachu dostawali drgawek na widok prezesa, a upokarzanie było na porządku dziennym. Prezes miał też przenosić pracowników do innych działów niezgodnie z ich kompetencjami, podnosić głos, przerywać wypowiedzi, obrażać, drwić z ich cech, takich jak np. jąkanie się. Miał też zaniżać pensje i "zsyłać" do pracy do Kosorowic (oddalonych o kilkanaście kilometrów od Opola), gdy ktoś mu podpadł. Wszyscy pokrzywdzeni pracownicy korzystali z pomocy psychiatrycznej i psychoterapeutycznej.

Prezes Jaki od początku zaprzeczał tym zarzutom, twierdził, że są one nagonką, bo ujawnił nieprawidłowości w przetargu na energię elektryczną. Jako sprawców mobbingu wskazał z kolei wiceprezesów Agnieszkę Maślak i Sebastiana Paronia, zatrudnionych w połowie 2021 roku z nadania prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego. Jednocześnie obojgu prokuratura postawiła (w innym śledztwie) zarzuty o niegospodarność w sprawie przetargu na energię elektryczną.

Zarówno jedna, jak i druga strona złożyła zawiadomienia do prokuratury w sprawie mobbingu.

Prokuratura Okręgowa w Świdnicy 31 grudnia 2024 roku umorzyła dochodzenie w sprawie o mobbing i łamanie praw pracowicznych, których miał dopuszczać się prezes Jaki, ale też wiceprezesi Agnieszka Maślak i Sebastian Paroń.

Mobbingu nie było?

Chodzi dokładnie o artykuły 207 § 1 i 218 § 1a k.k., które mówią m.in. o znęcaniu się psychicznym lub fizycznym nad osobą, która jest w stałym stosunku zależności ze sprawcą, a także o złośliwym lub uporczywym naruszaniu praw pracownika.

Prokuratura przesłuchała kilkudziesięciu obecnych lub byłych pracowników spółki. 30 z nich ma w postępowaniu status osób pokrzywdzonych.

Aneta, pracownica WiK Opole: - Zrobiono z nas osoby z zaburzeniami emocjonalnymi. Prokuratura podkreślała w uzasadnieniu, że do naszych zeznań należy podchodzić z ostrożnością, bo biegła psycholog stwierdziła u nas chwiejność, drażliwość, impulsywne reakcje i brak dojrzałych strategii w radzeniu sobie z sytuacjami trudnymi. Przecież to absurd. Sześć osób zdaniem prokuratury wymyśliło sobie mobbing?

Aneta tak w 2022 roku w rozmowie z tvn24.pl opisywała atmosferę, którą miał tworzyć w pracy Ireneusz Jaki:

- W firmie pracuję od wielu lat, mobbing miał miejsce właściwie od pierwszych miesięcy pracy prezesa, czyli od 2015 roku. Od pierwszych dni było widać, z kim mamy do czynienia. Traktował ludzi jak niesforne psiaki do kopnięcia. Widziałam, jak ludzie gasną, garbią się i chowają po pokojach. Widziałam zapłakane koleżanki i dorosłych mężczyzn, którym na widok prezesa trzęsą się ręce. Degradował pracowników. Z dnia na dzień przenosił do innych działów. Dziś pracujesz w dziale zamówień, a jutro w sprzedaży. Dlaczego? Bo tak. Przenosił też z pokoju do pokoju. Kilka razy się "przeprowadzałam", zawsze bez uprzedzenia. Potem dobrotliwie poklepywał mnie po ramieniu, pytając: "I co, już przeprowadzona?". Dezorganizował naszą pracę. Wpadał i żądał wykonania w ciągu kwadransa zadań, na które potrzeba dwóch dni. Albo dawał dwa dni na takie, które zwykle zajmują dwa tygodnie. Przykład? W trakcie bardzo intensywnego okresu rozliczeń zlecił przygotowanie podwyżek uznaniowych dla pracowników, na przykład w wysokości 23 złotych brutto. Na już. Rzucałyśmy inne pilne sprawy, nie było mowy o sprzeciwie. Prezes wykrzykiwał coś z pogardą i trzaskał drzwiami. Na spotkaniach kierowników opieprzał ich jak uczniaków, publicznie ośmieszał. "Pani nic nie umie", "Pan się do niczego nie nadaje". Te zwroty to był standard. Jestem osobą silną psychicznie, a zaczęłam odczuwać objawy nerwicy, które musiałam skonsultować z psychiatrą.

Prokurator Małgorzata Czajkowska (delegowana do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy z Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu) w uzasadnieniu swojej decyzji napisała: "U wszystkich tych osób, które miały największe zastrzeżenia wobec Ireneusza Jakiego, w badaniach psychologicznych stwierdzono zaburzenia w sferze emocjonalnej, co musiało przekładać się na ich nadwrażliwość w pracy zawodowej i nieadekwatnej do sytuacji reakcji. Osoby te nie odpowiadają obiektywnemu wzorcowi ofiary rozsądnej, o którym wspominano wcześniej. Psychologiczna ocena tych świadków musi mieć znaczenie dla oceny wiarygodności ich zeznań, w tym w szczególności tego, jak faktycznie wyglądały ich relacje z Ireneuszem Jakim. Mając na względzie przytoczone wyżej wnioski biegłego uznać należy, iż do zeznań tych osób należy podejść z dużą ostrożnością".

Siedziba Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Siedziba Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Źródło: tvn24.pl

"Ofiara rozsądna" powinna się zwolnić

Prokuratura w uzasadnieniu podkreśla, że pracownicy nie spełniają wzorca tzw. "ofiary rozsądnej". Co to znaczy?

O tym, że przy ocenie, czy zachowania mogą być uznane za mobbing, powinno się wykorzystywać tzw. zobiektywizowany wzorzec "ofiary rozsądnej" pisał w wyroku z 2009 r. Sąd Najwyższy. Zdaniem sądu, samo subiektywne poczucie pracownika, że podejmowane wobec niego zachowania mają charakter mobbingu, nie stanowi wystarczającej podstawy do stwierdzenia, że do mobbingu rzeczywiście doszło. Dlatego konieczne jest stosowanie wzorca "ofiary rozsądnej", celem wyeliminowania z zakresu mobbingu "przypadków wynikających z nadmiernej wrażliwości pracownika lub braku takiej wrażliwości".

"W literaturze i orzecznictwie podkreśla się, że aby ustalić, czy doszło do mobbingu, konieczne jest stworzenie obiektywnego wzorca ofiary rozsądnej, która w obliczu mobbingu nie zachowuje się biernie, lecz podejmuje działania mające na celu uchylenie lub przynajmniej zminimalizowanie skutków działań lub zachowań mobbera" - czytamy w uzasadnieniu świdnickiej prokuratury.

Jakie to działania? Jest to na przykład decyzja o zwolnieniu z pracy.

"Znamiona mobbingu nie można abstrahować od reakcji pracownika będącego jakoby ofiarą tych działań. Zatem, jeżeli pracownik twierdzi, że dany pracodawca poddał go mobbingowi lub naruszał jego dobra osobiste, a jednocześnie z materiału dowodowego sprawy wynika, że u tego samego pracodawcy pracownik ów kontynuował zatrudnienie, mając możliwość znalezienia na rynku pracy innego zatrudnienia. To taka sytuacja poddaje w wątpliwość wiarygodność twierdzenia tego pracownika, jak bardzo czuł się zastraszany, poniżany lub ośmieszany. Przyjmując wzorzec ofiary rozsądnej, należałoby bowiem od takiego pracownika oczekiwać, iż rozwiąże stosunek pracy łączący go z pracodawcą, który go mobbinguje [pisownia oryginalna - red.]" - twierdzi prokuratura.

- Wydawało mi się, że prawidłowym działaniem jest to, co zrobiliśmy my, czyli zgłoszenie sprawy do prokuratury. Rozsądniej jednak, według prokuratury, byłoby się zwolnić. I czekać, aż prezes zablokuje nam inne możliwości pracy w mieście, bo i o takich jego działaniach było w Opolu głośno - komentuje Aneta.

Marek, pracownik WiK Opole, którego miał poniżać prezes Jaki: - Jesteśmy w szoku, że na kilkudziesięciu stronach uzasadnienia prokuratura opisuje nadużycia, których dopuszczał się prezes, a na koniec nie stwierdza znamion czynu zabronionego.

To prawda, że w uzasadnieniu streszczono wszystkie zarzuty wobec prezesa Jakiego. Jednemu z pracowników prezes miał zarzucić brak kompetencji, uniemożliwiać wypowiedzenie swojego zdania, przerywać wypowiedzi, a nawet zabronić przebywania w głównym budynku spółki. Innemu zarzucał nierzetelność, brak wiedzy i kompetencji, podnosił głos. Prokuratura w żadnym z tych działań nie dostrzegła znamion czynu zabronionego. Bo nawet jeżeli dochodziło do jakichś zachowań, które mogły być dla pracowników nieprzyjemne, to naruszenia te nie były "uporczywe", a o takich mówi Kodeks karny w artykule 218.

- Ale [prokuratura - red.] rozpisała się o tym, że mamy tendencję do przerzucania winy na innych, niepokoju i nerwowości, nie jesteśmy ugodowi i to generuje problemy z innymi - zaznacza Aneta. - To wszystko jest dla nas po prostu obraźliwe. Z uzasadnienia wynika, że wszystkim badanym osobom biegły psycholog wystawił prawie identyczną diagnozę.

Działania prezesa, zdaniem prokuratury, mieściły się w wymaganiach, które stały przed nim jako szefem spółki:

"Wskazać należy, iż ocena pracodawcy, czy dana osoba nadaje się na stanowisko kierownicze, bądź czy zasługuje na nagrodę jest uprawnieniem pracodawcy. To pracodawca ma prawo oceniać jakość wykonywanej przez pracownika pracy. Zaakceptować należy prawo przełożonego do ustalenia, jak szybko dana praca przez konkretnego pracownika ma być wykonywana oraz do zobowiązania pracownika do np. relacjonowania, co zrobił w danym dniu czy też kontroli pracy pracownika i domagania się w tym względzie wyjaśnień".

- Wspaniały to był gospodarz - ironizuje Marek. I pyta: - Dlaczego prokuratura nie wzięła pod uwagę raportu Państwowej Inspekcji Pracy i Głównego Inspektoratu Pracy? Albo bardzo ważnego raportu sporządzonego na wniosek rady nadzorczej przez niezależne ekspertki od spraw mobbingu? Zewnętrzna komisja antymobbingowa prowadzona była przez radczynię prawną Karolinę Kędziorę, adwokatkę Annę Mazurczak oraz adwokatkę Marię Sankowską-Borman. Ta komisja miała olbrzymie doświadczenie w zakresie spraw związanych z dyskryminacją i łamaniem praw pracowniczych. Potwierdziła zarzuty pracowników WiK.

Siedziba Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Siedziba Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Źródło: TVN24

Raport PIP pominięty

- Bulwersuje mnie, że prokuratura zdawkowo wspomniała o raportach PIP i GIP, które jasno wskazywały, że prezes dopuszcza się nadużyć, a pracownicy się go po prostu boją - mówi Aneta.  

Państwowa Inspekcja Pracy skontrolowała sytuację w WiK we wrześniu 2023 roku. Wniosek o przeprowadzenie kontroli złożył sam prezes Jaki. Inspektorzy PIP badali relacje w spółce przez cztery miesiące. Wynikiem przeprowadzonych przez nich rozmów i ankiet był prawie 200-stronicowy raport.

Dokument dzielił się na oceny pracowników zasadniczych (a więc pracowników zatrudnionych w działach merytorycznych, technicznych i niebędących na stanowiskach kierowniczych) i tych z kadry zarządzającej.

Jak wynika z wniosków pokontrolnych, w WiK Opole zdarzały się sytuacje zachowań niepożądanych, niewłaściwych, nieetycznych czy wrogich, które mogą nosić cechy i znamiona mobbingu.

W raporcie GIP nie podważono ustaleń kontrolerów PIP. W międzyczasie okazało się, że Patryk Jaki, syn prezesa Jakiego, interweniował w sprawie ojca u szefowej GIP. Tłumaczył wówczas, że każdy ma prawo umówić się na takie spotkanie.

Marek: - To sprawa polityczna i ktoś powinien się jej przyjrzeć jeszcze raz. Zrobiono z nas wariatów, a z prezesa - gospodarza, którego działania miały na celu ochronę spółki. To śmieszne. Ponieśliśmy porażkę, ale złożymy na tę decyzję zażalenie. Chciałbym, by aktualnie rządzący pochylili się nad tą sprawą.

Aneta: - Czy żałuję, że nagłośniliśmy tę sprawę? Nie. Zrobiłabym to jeszcze raz. Może należało to zrobić wcześniej. Za długo się baliśmy, za długo się męczyliśmy, my i nasze rodziny zapłaciliśmy za to ogromną cenę, podupadliśmy na zdrowiu psychicznie i fizycznie.

W przypadku dotykaniu pleców i usiłowaniu pocałowania pracownicy, który jest opisany w uzasadnieniu, prokuratura również stwierdziła brak znamion czynu zabronionego, w kontekście potencjalnego naruszenia praw pracowniczych. A jeśli już mogło dojść do jakiegoś przestępstwa, to co najwyżej naruszenia nietykalności cielesnej, a to przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego. Ale i tak prokurator ma wątpliwości, czy pokrzywdzona "w prawidłowy sposób" zinterpretowała zachowanie prezesa Jakiego.

Aneta: - W uzasadnieniu jest napisane, że to czyn prywatnoskargowy. A jak to inaczej nazwać jak nie molestowaniem w pracy?

Ireneusz Jaki: to ja byłem mobbingowany

Były prezes twierdzi, że racja jest po jego stronie.

- To jest już kolejne potwierdzenie moich racji. Mówić można wszystko. Jednak jeśli chodzi o fakty: zarówno miałem rację, jeśli chodzi o aferę przetargową, jest akt oskarżenia. Miałem też rację, jeśli chodzi o nieprawdziwe pomawianie mnie o mobbing przez ludzi, wobec których odkryłem aferę. Tak naprawdę ja byłem mobbingowany przez prezydenta [Arkadiusza Wiśniewskiego - red.] i jego ludzi za to, że broniłem interesów spółki. Zresztą każdy może już dziś porównać, w jakim stanie spółka była za moich czasów i w jakim stanie jest teraz. Opolanie płacą znacznie więcej za wodę i ścieki niż za moich czasów. I to jest koszt nagonki na mnie, który płacą mieszkańcy - przekonuje Ireneusz Jaki.

Ireneusz Jaki, były prezes Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Ireneusz Jaki, były prezes Wodociągów i Kanalizacji w Opolu
Źródło: TVN24

Prezes Ireneusz Jaki był zawieszony przez radę nadzorczą, a potem odwołany, ale te decyzje za każdym razem były uchylane przez sąd. Ostatecznie rozstał się z WiK Opole, pracuje dziś w urzędzie miejskim w Otwocku. Na stanowisko kierownicze, które zajmuje, był jedynym kandydatem.

Nabór ogłoszono 26 listopada, a termin zgłoszeń upływał 9 grudnia. Pracę dostał 27 grudnia 2024 roku. W mediach ironizowano, że miał niesamowite szczęście, by wypatrzeć ogłoszenie o pracę w odległym o 300 km od Opola podwarszawskim Otwocku.

Trwające ponad dwa lata śledztwo prokuratury w sprawie mobbingu obejmowało nie tylko zarzuty wobec Ireneusza Jakiego, ale też wobec wiceprezesów Agnieszki Maślak i Sebastiana Paronia. W tym wątku prokuratura również nie dopatrzyła się przestępstwa.

Prokuratura Okręgowa w Świdnicy umorzyła śledztwo w sprawie mobbingu i łamania praw pracowniczych, których miał dopuszczać się wobec podwładnych były już prezes Wodociągów i Kanalizacji w Opolu Ireneusz Jaki, prywatnie ojciec europosła Patryka Jakiego.

W uzasadnieniu decyzji prokurator Małgorzata Czajkowska stwierdziła, że pracownicy nie spełniają wzorca tzw. "ofiary rozsądnej". Bo gdyby do mobbingu rzeczywiście dochodziło, to na przykład zmieniliby pracę.

Prokuratura podkreśla, że biegła psycholog stwierdziła zaburzenia emocjonalne, chwiejność i drażliwość u części pracowników, którzy oskarżali Jakiego. A to sprawia, że mogli w sposób nieadekwatny oceniać sytuację w pracy i do ich zeznań należy podchodzić "z dużą ostrożnością".

Zachowania prezesa, w ocenie prokuratury, to zachowania osoby, która jest wymagająca.

W tym samym śledztwie prokuratura badała zarzuty o łamanie praw pracowniczych przez Agnieszkę Maślak i Sebastiana Paronia, wiceprezesów spółki skonfliktowanych z Jakim. I ten wątek również umorzyła.

Czytaj także: