Do końca czerwca przyszłego roku gdańska prokuratura apelacyjna chce przedłużyć śledztwa, w których ustalane są nieznane okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika oraz badane nieprawidłowości przy dotychczasowych postępowaniach. Ostatnio wyznaczony termin prowadzenia obu postępowań mija z końcem tego roku.
Gdańska prokuratura zwróciła się już do Prokuratury Generalnej z wnioskiem o przedłużenie śledztw: są one prowadzone już na tyle długo, że decyzje w tej sprawie musi akceptować nadrzędna jednostka.
Odpowiedź najpewniej na "tak"
Jak poinformował w piątek rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Krzysztof Trynka, decyzja Prokuratury Generalnej jeszcze nie dotarła do Gdańska. Trynka dodał, że najprawdopodobniej postanowienie będzie przychylne dla gdańskich śledczych.
Prokurator wyjaśnił, że śledczy prowadzący oba postępowania analizują teraz m.in. dowody zabezpieczone w listopadzie br. w czasie przeszukań w domach rodziny Olewników. Trynka ujawnił, że śledczy zlecili wykonanie badań części dowodów.
Odmówił jednak informacji, jakiego typu ekspertyzy zlecono. Wyjaśnił tylko, że badania wybranych dowodów przeprowadza krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych.
Czekają na kolejną ekspertyzę
Prokuratorzy czekają też na ekspertyzę śladów krwi wykonywaną przez niemieckiego biegłego z Instytutu Genetyki Sądowej w Muenster. Biegły ma spróbować wyjaśnić, w jakich okolicznościach mogły zostać naniesione plamy krwi znalezione w domu Olewnika tuż po jego uprowadzeniu a także te, na które śledczy natrafili jesienią 2010 r. w czasie ponownych oględzin domu Krzysztofa Olewnika.
Ekspertyza może pomóc prokuratorom weryfikacji jednej z wersji przyjmowanych w śledztwie - że porwanie Krzysztofa Olewnika mogło być sfingowane. Jak poinformował Trynka, biegły zapowiedział, że dostarczy swoją opinię w styczniu przyszłego roku.
Ustalenia eksperta mogą okazać się istotne zwłaszcza w kontekście ujawnionych w ostatnich tygodniach przez prokuraturę informacji o nowych dowodach mogących - jak poinformowali śledczy - "podawać w wątpliwość dotychczas ustaloną wersję przebiegu zdarzeń, zarówno w czasie zaginięcia K. Olewnika tj. 26-27 października 2001 r., jak i w późniejszym okresie".
Sprawa samouprowadzenia
Jednym z nowych dowodów jest wykonane przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych badanie nagrania, które może potwierdzać wersję mówiącą o tym, że Krzysztof Olewnik sam się uprowadził.
Chodzi tu o ekspertyzę zapisu rozmowy między rodziną Olewników a przedstawicielem porywaczy przeprowadzonej w styczniu 2002 r., a więc kilka miesięcy po porwaniu, w czasie gdy Krzysztof Olewnik miał być więziony na działce w okolicach Kałuszyna. Rozmowa dotycząca okupu została zarejestrowana z podsłuchu założonego na telefonie sprawców. Osoba znajdująca się w pobliżu telefonu, jeszcze przed rozpoczęciem połączenia, instruowała mężczyznę, który rozmawiał potem z członkiem rodziny Olewników; jak wykazały badania zlecone przez gdańskich śledczych, osobą tą był Krzysztof Olewnik, a rozmowa przeprowadzona została w centrum Warszawy.
Wątpliwości gdańskiej prokuratury odnośnie tego, czy dotychczas ustalony przebieg zdarzeń związanych z porwaniem Olewnika jest prawdziwy, budzą także m.in. rozbieżności w zeznaniach świadków - osób uczestniczących w przyjęciu w wieczór poprzedzający uprowadzenie. Rozbieżności są tak duże, że na podstawie zeznań nie można nawet jasno ustalić, kto brał udział w spotkaniu.
Śledczy dysponują też zeznaniami świadków, którzy utrzymują, że widzieli Krzysztofa Olewnika już po jego porwaniu w okolicznościach, które wskazywały na to, że nie jest on przez nikogo przetrzymywany siłą.
Był monitoring, czy nie?
Prokuratorzy mają też wątpliwości, czy - wbrew zapewnieniom rodziny - dom oraz posesja Krzysztofa Olewnika w momencie uprowadzenia nie były jednak monitorowane. Na obecność kamer, z których obraz mógł być zapisywany, wskazują m.in. zeznania świadków, w tym jednego z porywaczy.
Wątpliwości śledczych wzbudziły też - ujawnione przez biegłych ds. fonoskopii - luki i nieścisłości w treści nagrań między rodziną Olewników a porywaczami. Na podstawie wyników ekspertyz prokuratorzy nabrali podejrzeń, że rodzina nie przekazała organom ścigania wszystkich dowodów, które mogły być istotne dla sprawy.
Aby zweryfikować te wątpliwości, śledczy w połowie listopada br. dokonali przeszukań w domach rodziny Olewników. Zabezpieczono tam ok. 400 przedmiotów: dokumentów, nagrań monitoringu.
Kategorycznie zaprzeczają
Rodzina Olewników kategorycznie zaprzecza, jakoby miała ukrywać przed śledczymi jakiekolwiek dowody. Członkowie rodziny złożyli zażalenia na prokuratorskie postanowienie o przeszukaniach: zajmuje się nim gdański sąd. Olewnikowie zapewniają też, że w domu Krzysztofa nie było czynnego monitoringu.
Ich zdaniem nieprawdziwa jest także wersja zakładająca, że Krzysztof Olewnik sam się uprowadził. Rodzina utrzymuje też, że osoba, która na nagraniu wydaje instrukcje porywaczom, to nie Krzysztof Olewnik.
Ponad 10 lat od porwania
Gdańscy śledczy zajmują się sprawą porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika od maja 2008 r., kiedy to przejęli oba postępowania z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Krzysztof Olewnik został porwany w październiku 2001 r.. Sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną Olewnika, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak Krzysztof Olewnik nie został uwolniony.
Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan (Mazowieckie). Odnaleziono je w 2006 r., a w 2010 r. - po ekshumacji na cmentarzu w Płocku - i badaniach genetycznych ostatecznie potwierdzono tożsamość ofiary.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24