- SLD domaga się jak najszybszych wyjaśnień, czy środowe działania we "Wprost" były inicjatywą prokuratury, czy też były inspirowane politycznie - mówi wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich, komentując przeszukania przez funkcjonariuszy ABW i prokuratorów w redakcji.
- Szybkiego wyjaśnienia wymaga, czy wczorajsze działania były zgodne z normą prawną, czy też były desperacją przechwycenia tych taśm - zastanawia się Jerzy Wenderlich.
"Działania ABW to desperacja"
I podkreśla, że według niego nie może być tak, że rząd i rządzący uważają, że wolność słowa to piękna wartość, pod warunkiem, że służy rządzącym, ale kiedy wolność słowa rządzącym przeszkadza, wówczas tę wartość negują.
Stanowisko SLD w sprawie środowych wydarzeń w redakcji "Wprost" jest więc jednoznaczne. - To była desperacja, a nie działania prawne - mówi Wenderlich.
- Chcieliśmy zwrócić uwagę, że my nie jesteśmy przeciwni prokuraturze, przeciwni ABW. Nawet stajemy z nimi ramię w ramię. I współczujemy im, że zostali zmuszeni do akcji, która narusza powagę tych instytucji. Prokuratura i służby powinny w Polsce cieszyć się zaufaniem. Od wczoraj, przypuszczam, ten wizerunek jest mocno nadwyrężony i służby utraciły powagę - dodaje.
Według niego akcja w redakcji "Wprost" mogła być politycznie inspirowana. - Widzieliśmy chaos, niezorganizowaną akcję, bezradność i prokuratora, i funkcjonariuszy ABW - wylicza. I podkreśla: - Pilnej odpowiedzi wymaga, i w tej sprawie powinni wypowiedzieć się i prokuratorzy, i kierownictwo ABW, czy ich działaniom towarzyszyły inspiracje polityczne.
SLD chce poprzeć wniosek o przedterminowe wybory
Wenderlich odniósł się też do kwestii przyspieszonych wyborów. Według niego, jeśli sam premier o tym mówi, to obowiązkiem opozycji jest być za wnioskiem, jeśli rządzący też tego by chcieli.
Na temat wydarzeń w redakcji "Wprost" wypowiedział się również sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski. - Donald Tusk dopuścił się rzeczy bezprecedensowej. Pierwszy raz od 25 lat, pierwszy raz w historii wolnej Polski wolność mediów, bezpieczeństwo mediów, wolność dziennikarzy do prezentowania wszystkiego, co zdobyli, do tego, co powinno stanowić podstawę wolnego państwa, zostało złamane - mówi Gawkowski.- Ten Rubikon (...) w tygodniku "Wprost" przez służby i organy państwa, które podlegają Donaldowi Tuskowi, został przekroczony - dodaje.
"Takie zachowanie to nie standard w demokratycznym państwie"
Według niego to nie jest standard, że w demokratycznym państwie można wejść do wolnych mediów, do redakcji tygodnika, który prezentuje aferę przeciwko rządowi. - I do tego próbować siłą, wyginając ręce, rzucając na ziemię, odbierać materiały, które mogą stanowić o tajemnicy dziennikarskiej. To jest nie do pomyślenia - komentuje Gawkowski.
- Otwartym pozostaje pytanie, co takiego jest na taśmach "Wprost", co takiego jest, co kompromitowałoby rząd i Donalda Tuska, że premier za wszelką cenę próbuje do tych materiałów się dostać. To jest smutne podsumowanie obchodów 25-lecia wolnej Polski - że można aparat państwa z całą mocą wykorzystywać do tego, aby chronić rząd, chronić republikę kolesiów - ocenia Gawkowski.
Autor: bieru/kka / Źródło: PAP