Do niecodziennego zdarzenia doszło kilka dni temu w Zabrzu. 21-letni desperat skoczył z jedenastego piętra wieżowca wprost na zaparkowany przed budynkiem fiat uno. Samochód został doszczętnie zniszczony, ale samobójca przeżył upadek.
Siła uderzenia była tak wielka, że z fiata odpadły tablice rejestracyjne, a wóz nadaje się do kasacji. - Usłyszałem potężny trzask. Miałem uchylone okno w pokoju. Zaraz je otworzyłem i zobaczyłem, co się stało: jakiś człowiek leżał na dachu mojego auta! - mówi Damian Pacyniak, właściciel zniszczonego samochodu.
Przeżył upadek z 11. piętra
Gdy na miejsce zdarzenia przyjechały służby ratunkowe, samobójca był przytomny. Rozmawiał nawet z właścicielem zniszczonego fiata.
- Jak zbiegłem, to on nawet próbował wstać. Powiedziałem mu, że ma się nie ruszać, dopóki nie przyjedzie pogotowie, bo nie wiadomo, czy sobie czegoś nie złamał. Jeszcze by sobie problemów narobił - mówi Pacyniak. Mężczyzna jedynie z ogólnymi obrażeniami ciała został przewieziony do szpitala.
Bez szans na odszkodowanie
Kilkanaście godzin później chodził i swobodnie rozmawiał z policjantami. Jak zeznał, skacząc nie miał zamiaru zniszczyć auta. I właśnie to, co powiedział stróżom prawa, paradoksalnie pogrążyło właściciela fiata. Bo gdyby samobójca umyślnie zniszczył auto, wówczas jego właściciel z ubezpieczenia OC dostałby odszkodowanie. Brak ubezpieczenia AC pozbawia go jednak jakiejkolwiek rekompensaty. Co prawda rodzina niedoszłego samobójcy obiecała pokryć koszty naprawy, do tej pory jednak Pacyniak nie dostał żadnych pieniędzy.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24