- Zastanawiam się, co na tych listach jest, co to jest za tajemnica, że sprawa oczywista jest najbardziej strzeżoną tajemnicą III Rzeczpospolitej po 1989 roku? - mówił w "Faktach po Faktach" sędzia Sądu Najwyższego prof. Krzysztof Rączka, komentując brak publikacji przez Kancelarię Sejmu nazwisk sędziów popierających kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. - Ta sprawa bulwersuje mnie bardzo, ponieważ ona ciągnie się już od blisko roku - dodał.
Naczelny Sąd Administracyjny orzekł pod koniec czerwca, że Kancelaria Sejmu ma udostępnić wykaz nazwisk sędziów popierających kandydatów do nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Posłowie klubu Platformy Obywatelskiej - Koalicji Obywatelskiej złożyli we wtorek dwa wnioski w tej sprawie, w tym jeden o oficjalne ponaglenie szefa Kancelarii Sejmu w sprawie wykonania wyroku. W czwartek PO-KO poinformowała, że składa zawiadomienie do prokuratury.
"Sprawa wydawała się oczywista"
O braku publikacji nazwisk sędziów mówił w "Faktach po Faktach" prof. Krzysztof Rączka, sędzia Sądu Najwyższego. - Ta sprawa bulwersuje mnie bardzo, ponieważ ona ciągnie się już od blisko roku - ocenił.
Jak stwierdził, "sprawa wydawała się oczywista, ale musiała dojść aż do orzeczenia Naczelnego Sadu Administracyjnego, który już prawomocnie 28 czerwca orzekł, że marszałek Sejmu ma obowiązek udostępnić tę listę". Rączka mówił, że "marszałek Sejmu nie wykonuje prawomocnego orzeczenia sądu, co jest sprzeczne ze standardami, jakimikolwiek, demokratycznego państwa prawnego". - Ja tak głęboko się zastanawiam, co na tych listach jest, co to jest za tajemnica, że sprawa oczywista jest najbardziej strzeżoną tajemnicą III Rzeczpospolitej po 1989 roku? - kontynuował.
"Mamy już w Polsce taki precedens, że premier nie opublikowała wyroku Trybunału Konstytucyjnego"
Sędzia Rączka był dopytywany, co może być na listach poparcia do nowej KRS. - Nie chciałbym spekulować (...) coś być musi, skoro marszałek Sejmu z takim uporem, a inni politycy szukają wytłumaczeń najdziwaczniejszych – stwierdził. - Zaraz pan marszałek ogłosi, że idzie na urlop i że w sierpniu są wakacje Sejmu i w związku z tym "poczekamy do września, a we wrześniu zobaczymy, co jeszcze się stanie" - mówił o sytuacji, w której Kancelaria Sejmu miałaby dalej nie publikować nazwisk.
Podkreślił, że "Kancelaria Sejmu powinna natychmiast ujawnić te listy". - My jako obywatele mamy prawo wiedzieć, kto zgłaszał kandydatury do Krajowej Rady Sądownictwa, co do której istnieją bardzo poważne wątpliwości i tymi wątpliwościami interesuje się także Unia Europejska i Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej - mówił.
- To jest pewna analogia, mamy już w Polsce taki precedens, że premier nie opublikowała wyroku Trybunału Konstytucyjnego, co jest ewidentnym deliktem konstytucyjnym - dodał, nawiązując do nieopublikowania wyroku TK w 2016 roku przez ówczesną premier Beatę Szydło.
"Chodzi o zanarchizowanie, rozbicie Sądu Najwyższego"
Gość "Faktów po Faktach" odniósł się także do sprawy sędziego Izby Cywilnej Sądu Najwyższego Kamila Zaradkiewicz, który na początku lipca zadał cztery pytania prawne do Trybunału Konstytucyjnego.
Pytania sformułowane do TK przez sędziego Zaradkiewicza dotyczą m.in. tego, czy zgodny z konstytucją jest przepis Kodeksu postępowania cywilnego, mówiący m.in. o tym, że SN rozpoznaje skargę kasacyjną w składzie trzech sędziów oraz przepis ustawy o SN mówiący o tym, że "SN orzeka w składzie trzech sędziów, chyba że ustawa stanowi inaczej".
Chodzi o konstytucyjność tych przepisów w sytuacji, gdy sprawa jest rozpoznawana w SN z udziałem osoby powołanej na sędziego SN przez prezydenta RP na podstawie uchwały Krajowej Rady Sądownictwa, której skład został ustalony przez przepisy w brzmieniu obowiązującym do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 20 czerwca 2017 r.
Sędzia Rączka mówił, że "ta sprawa ma kilka aspektów". - Pierwszy aspekt jest taki, że te pytanie nie są w ogóle a propos, ponieważ konstytucja wyraźnie mówi, że sąd ma prawo zadać pytania do Trybunału Konstytucyjnego, ale jeżeli odpowiedź na te pytania warunkuje wydanie orzeczenia - tłumaczył.
Jak wyjaśniał dalej sędzia Rączka, "nie ma związku funkcjonalnego między treścią pytań, które pan Zaradkiewicz zadaje, a przedmiotem sprawy, które te pytania rzekomo dotyczą". Dodał, że "pytania są niezgodne z konstytucją".
- Po drugie - wskazywał - to orzeczenie (Trybunału Konstytucyjnego z 2017 roku - red.) działa na przyszłość, to znaczy, że nie może dotyczyć spraw, które miały miejsce w przeszłości. Trybunał (Konstytucyjny - red.) nie zastrzegł jego mocy wstecznej - kontynuował.
Rączka dopytywany, jaki jest cel działań sędziego Zaradkiewicza, mówił, że "chodzi o zanarchizowanie, rozbicie Sądu Najwyższego". - Nie udało się z zewnątrz, poprzez uchwalanie mniej lub bardziej zgrabnych ustaw, które miały sparaliżować, obezwładnić Sąd Najwyższy, które miały pozbawić funkcji sędziów i panią pierwszą prezes (Sądu Najwyższego, Małgorzatę Gersdorf - red.) - ocenił gość TVN24.
Autor: mjz\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24