- Te zeznania, potwierdzają taką obiegową wiedzę, że w latach 2005-2007 były zbierane "haki" na opozycję i że prokuratura zajmowała się polityczną walką. Chciałbym, żeby te dwa lata rządu PiS były w rzetelny sposób ocenione, a także by oceniono tych, którzy wtedy tym się zajmowali - powiedział Grzegorz Schetyna dziennikarzom w Sejmie, odnosząc się do zeznań prok. Marka Wełny, o których pisała wczoraj "Gazeta Wyborcza".
Były marszałek Sejmu potwierdził też, że wnioski o postawienie Zbigniewa Ziobry i Jarosława Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu, zarekomendowane przez komisję śledczą badającą okoliczności śmierci Barbary Blidy nadal są aktualne. - Mówiliśmy już o tym w kampanii wyborczej, że to nie powinna być kwestia kampanijna, wyborcza, tylko powinniśmy to rozpisać w spokojny sposób, zająć się tym po wyborach. To jest dobry czas - odpowiadał na pytania dziennikarzy Schetyna.
Dotarli do zeznań
Wczoraj fragmenty tajnych sądowych zeznań prokuratora Marka Wełny opublikowała "Gazeta Wyborcza". Wynika z nich, że urzędnicy rządu PiS kazali mu szukać "haków" na polityków opozycji.
Wełna występował przed wydziałem cywilnym warszawskiego sądu okręgowego jako świadek w procesie, jaki prezes PiS Jarosław Kaczyński wytoczył Romanowi Giertychowi (swojemu dawnemu koalicjantowi) za to, że ten publicznie zarzucił mu "zbieranie haków" na przeciwników politycznych w czasach rządów PiS.
Jak pisała "GW", 3 listopada Wałna zeznał przed sądem m.in.: "Z pierwszych spotkań ze Zbigniewem Ziobro, Bogdanem Święczkowskim i Januszem Kaczmarkiem wynikało, że nie są oni zainteresowani rzetelnym prowadzeniem śledztwa. Chodziło im tylko o pokazanie spektakularnych akcji ukierunkowanych przeciwko ich przeciwnikom politycznym. Moi przełożeni, ci bezpośredni i ci z Warszawy, wymagali przede wszystkim analiz materiału dowodowego pod kątem ciekawych osób, które mówią o jeszcze ciekawszych osobach. Każda z trzech wymienionych osób oczekiwała ode mnie przedstawienia materiałów, które mogłyby kompromitować polityków, w szczególności Sojuszu Lewicy Demokratycznej, chodziło im o takie osoby jak: Leszek Miller, Jacek Piechota, Józef i Maria Oleksy, Aleksander i Jolanta Kwaśniewscy (...) wydawano mi polecenia i czyniono sugestie o konieczności postawienia zarzutów karnych tym osobom. Takie sytuacje miały miejsce kilka razy".
Wełna - jak podawała "GW" - podkreślał, że wydając tego rodzaju polecenia "Święczkowski, Ziobro i Kaczmarek mówili wprost, że takie są oczekiwania pana Jarosława Kaczyńskiego". Prokurator dodaje, że znał materiał dowodowy i wiedział, że "nie pozwala on na stawianie zarzutów".
Kopie akt do mediów
W swoich zeznaniach - pisał dziennik - Wełna pokazał też, jak istotne dla ówczesnej władzy były media, którym przekazywano kopie akt ze śledztw. Wspomina, że na polecenie przełożonych robił "wydruki materiałów" z prowadzonych śledztw i "trafiały one potem w różne miejsca, do biur poselskich np. Zbigniewa Wassermanna". Dowiedział się o tym od dziennikarza, który czytał dokumenty w tym biurze poselskim - pisała "GW".
Jak pisał dziennik, gdy Wełna przekazał materiały do biura Święczkowskiego i Kaczmarka, ci poinformowali go, żeby "kupił sobie czasopismo prawicowe, w którym za dwa tygodnie ma się ukazać publikacja dotycząca wyników mojego śledztwa". Wełna nie pamięta nazwy czasopisma, ale pamięta, że naczelnym był Tomasz Sakiewicz (chodzi o "Gazetę Polską" - red.).
"Mówili mi, że ukażą się publikacje upokarzające SLD. Po zapoznaniu się z tymi publikacjami dochodziłem do wniosku, że były one oparte na przekazanych przeze mnie informacjach o śledztwie do Warszawy. Ja przekazywałem te materiały w drodze służbowej, natomiast nikt się mnie nie pytał, czy można je potem udostępnić dziennikarzom" - cytuje Wełnę "GW".
Podobne zeznania - również w trybie tajnym - Wełna składał na posiedzeniu sejmowej komisji ds. nacisków. Ale jej przewodniczący Andrzej Czuma pominął je w swojej wersji raportu (wynikało z niej, że żadnych nacisków nie było).
W wersji przyjętej ostatecznie jest mowa o nieprawidłowościach w "działaniach Bogdana Święczkowskiego wobec prokuratora Marka Wełny", ale bez rozwinięcia tego wątku.
"Nie wydawałem politycznych poleceń"
Święczkowski nie chciał rozmawiać z "Gazetą". Z Ziobrą nie udało się "GW" skontaktować.
Kaczmarek stwierdził z kolei, że nie przypomina sobie intensywnych spotkań z Wełną. - Nigdy żadnemu prokuratorowi nie wydawałem poleceń o charakterze politycznym - zapewniał w rozmowie z "GW". Dodał, że chciałby, aby Wełna to, co zeznał w sądzie, "powiedział mu prosto w twarz".
Źródło: Gazeta Wyborcza, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24