Grzegorz Schetyna powiedział w "Kropce nad i", że było pismo Anny Fotygi z sugestią, aby Lech Kaczyński poleciał i do Brukseli, i do Lizbony. Wcześniej minister Michał Kamiński zapewniał natomiast, że prezydent nie nalegał na wyjazd do Brukseli, a winę za nieporozumienie w tej sprawie ponosi jeden z pracowników prezydenckiej kancelarii. - To było dość nieszczęśliwe sformułowanie jednego z naszych urzędników - podkreślił.
Wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna zasugerował w programie Moniki Olejnik, że były naciski, by prezydent przewodniczył obu delegacjom. Ujawnił też, że w sprawie polskiej reprezentacji na szczytach UE pismo wystosowała Anna Fotyga - szefowa Kancelarii Prezydenta.
Premier przekonał prezydenta?
- Donald Tusk wytłumaczył prezydentowi różnice w obu spotkaniach: szczyt w Lizbonie to reprezentacja narodowa, a Bruksela to praca, spotkanie robocze - relacjonował Schetyna. - Pan Prezydent dał się przekonać racjonalnym argumentom, trzeba się z tego cieszyć - skwitował szef MSWiA i dodał: - Jest jedna polityka zagraniczna, jak widać po spotkaniu prezydenta z premierem – wspólna polityka zagraniczna.
Kto do Brukseli
We wtorek z Pałacu Prezydenckiego płynęły sygnały, że Lech Kaczyński jednak jedzie do Brukseli i chce przewodniczyć obu delegacjom. W środę informacjom tym zaprzeczył jednak Michał Kamiński. Prezydencki minister zapewniał, że wbrew medialnym relacjom, Lech Kaczyński wcale nie naciskał, by to on jechał do Brukseli. - To było dość nieszczęśliwe sformułowanie jednego z naszych urzędników, prawdopodobnie został źle zacytowany, albo nieprecyzyjnie się wyraził - przekonywał Kamiński.
Ostatecznie szefem delegacji w Lizbonie jest prezydent, a do Brukseli leci sam premier.
Źródło: TVN24, Fakty TVN