W zaledwie jedną noc diametralnie zmieniła się sytuacja samotnego ojca walczącego o zdrowie syna chorego na białaczkę. Do jego uratowania potrzeba bardzo drogiego leku. Niezbędna kuracja kosztuje pół miliona złotych. Ojciec zbierał pieniądze w sieci. Jeszcze w sobotę był bardzo odległy od celu, ale po pokazaniu jego historii w "Faktach TVN", w jedną noc zbiórka została zakończona. Błyskawicznie znalazła się konieczna kwota.
Zbiórka była prowadzona za pośrednictwem platformy SiePomaga: https://www.siepomaga.pl/zyciezapolmiliona
Jeszcze w sobotę, przed emisją materiału "Faktów TVN" o ciężkiej sytuacji pana Józefa i jego syna Marka, na koncie akcji było 60 tysięcy złotych. W kolejnych godzinach doszło jednak do niesamowitego przyspieszenia w zbiórce i rano było już 492 756,06 złotych, czyli potrzebna kwota. Akcja zakończyła się błyskawicznym sukcesem.
Wielkie marzenia
Teraz osiemnastolatek może mieć nadzieję na lepszą przyszłość. Na razie dużo śpi, bo jego organizm jest wycieńczony walką, ale kiedy tylko się budzi, obok zawsze czeka ojciec. Obaj mają nadzieję, że kiedyś znowu wybiorą się na ryby. To właśnie tej pasji pana Józefa nauczył jego jedyny syn.
- Marzenia mam wielkie. Mam nadzieję, że to spełnię, chcę żeby mój syn wyzdrowiał - mówi Józef Polak, ojciec Marka, który na białaczkę zachorował, jak miał 12 lat. Wznowienie choroby jednak niemal ścięło z nóg, bo uniemożliwiło przeszczep.
Choć dla pana Józefa, Marek zawsze będzie tylko dzieckiem zdarza się im rozmawiać jak dorosłym. - Rozmawialiśmy o chorobie, ale bardzo krótko - przyznaje pan Józef. Jak mówi syn tylko zapytał, "tata, ja mogę umrzeć?".
To zmobilizowało do jeszcze bardziej ofiarnej walki.
Pieniądze na lek
Ceną życia jest pół miliona złotych i nowatorski lek ze Stanów Zjednoczonych, drogocenne 28 ampułek. Lek ostatniej szansy zawiera przeciwciała, które mają uruchomić układ odpornościowy Marka.
Na końcu ratunkiem ma być przeszczep szpiku.
Jak informuje prof. Krzysztof Kałwak z Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu, "dawca został w końcu dobrany w rejestrze kanadyjskim. Gdzieś tam daleko na końcu Kanady i wszystko byłoby fajnie, gdyby nie ta wznowa". - Ta wznowa oznacza, że musimy zastosować eksperymentalne leczenie, ponieważ Marek wykorzystał już wszelkie możliwości konwencjonalnej terapii - dodaje.
Dla ojca, który samotnie wychowuje syna, pół miliona złotych to niewyobrażalna kwota. Zaangażowanie obcych ludzi i fundacji do rzeczy niemożliwych przywróciło jednak wiarę, że może się udać.
"Razem walczymy"
- Syn jest dla niego najważniejszy. Zacisnął zęby i walczy o syna. To są dla niego setki nocy spędzonych na karimacie pod jego szpitalnym łóżkiem - mówi Agnieszka Nowik z Fundacji "Siepomaga".
- To jest mój syn. Każdy by tak zrobił na moim miejscu - tłumaczy Józef Polak.
Ojciec ma jednak też odwagę przyznać, że na początku choroby syna dominowało przerażenie i bezradność. - Zastanawiałem się "co to jest?", "co ja ma tutaj robić?". - To jest ostatnia deska ratunku dla niego - przyznawał zrozpaczony ojciec. Nadziei jednak nie tracił. - Razem walczymy - podkreślał.
Błyskawiczny sukces akcji po materiale "Faktów TVN" pozwala ojcu i synowi mieć nadzieję na lepszą przyszłość.
Autor: mb,mk//gak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN/siepomaga.pl